Ile i za co?. Triumf jak z marnego skeczu

Tym razem satysfakcję ze zwycięstwa popsuła jednak salwa gwizdów, która niemal zagłuszyła ostatnia komendę arbitra. W końcowych fragmentach spotkania strach wziął górę nad ambicją. Biało-czerwoni tak bardzo bali się odwetu, że na wszelki wypadek nie atakowali pogodzonych z porażką rywali.
Wystawione noty należy traktować na wskroś indywidualnie. Poszczególni zawodnicy wypadli lepiej niż drużyna jako całość. Wciąż mizerna, bez tożsamości, z zagubionym duchem…

Łukasz FABIAŃSKI (90 minut) – 6
Występ bez skazy. Gwarant bezpieczeństwa i solidności. Właściwą dyspozycję dnia zameldował już w pierwszej minucie, interweniując odważnie na linii pola karnego. Później rywale sprawdzili jego koncentrację kilkoma kąśliwymi próbami. Za każdym razem coraz dokładniej rozumieli, że o zdobycie bramki muszą się postarać znacznie mocniej niż w dwóch pierwszych potyczkach grupowych.

Bartosz BERESZYŃSKI (90 minut) – 6
Był blisko zaliczenia asysty, gdy przed przerwą idealnie dorzucił piłkę na głowę Kamila Grosickiego. Wreszcie zagrał tam, gdzie powinien być ustawiony od pierwszego meczu, czyli na pozycji prawego obrońcy. I pewnie dlatego wyglądał tak, jak tego oczekiwaliśmy. W defensywie bez zarzutu. Na połowie rywala nie rozwinął do końca skrzydeł, ale mógł zejść z boiska z poczuciem dobrze wykonanej roboty.

Kamil GLIK (90 minut) – 6
Nic nowego – właściwy człowiek na właściwym miejscu. Było widać gołym okiem, że do zespołu wrócił lider defensywy. Świetnie ustawiony, wchodził zawsze w tempo i neutralizował zagrożenie najczęściej w zarodku. Barku do końca jeszcze nie wyleczył, więc lekko asekuracyjna postawa przy paru interwencjach dziwić nie może. Można się tylko zastanawiać, jak wyglądałby ten turniej, gdyby nie przewrotka w Arłamowie, która była jak pierwsza kostka domina zagłady. Tylko komu by się dzisiaj chciało nad tym rozmyślać…

Jan BEDNAREK (90 minut) – 7
Nic nie wskazywało, że okaże się pierwszoplanową postacią spotkania, kiedy przed przerwą zaliczył próbę asysty… fatalne zagrywając do rywala tuż przed polem karnym. Później mieliśmy do niego pretensje, gdy przy kryciu był od Azjatów kilka razy przynajmniej pół metra za daleko. Nie zabrakło jednak momentów, w których pozwalał wierzyć, że przyszłość w kadrze rysuje się przed nim przyjaźnie. Zdobyta bramka podnosi jego notę przynajmniej o szczebel.

Artur JĘDRZEJCZYK (90 minut) – 5
Plamy nie dał. Na boisku było więcej dobrego „Jędzy” z finałów Euro 2016 niż słabiutkiego z ekstraklasy. W ofensywie nie zaoferował zespołowi nic, ale po jego interwencjach w destrukcji nie biliśmy na alarm ani raz.

Kamil GROSICKI (90 minut) – 6
Od listy strzelców dzieliły go dosłownie centymetry. Po jego strzale głową Eiji Kawashima odbił piłkę na linii bramkowej z najwyższym trudem. Ta sytuacja nakręciła „Grosika” pozytywnie i od tej pory na skrzydle poczynał sobie z animuszem. Brakowało jednak precyzji zagrań. Za mocnym podaniem zepsuł dobrze zapowiadającą się kontrę, a kiedy w kolejnej akcji obsłużył „Lewego” dokładnie, piłka poszybowała tylko nad poprzeczką. Bardzo chciał dać wszystkim radość, tyle że bez trybu „turbo” na mundialu okazało się to niemożliwe.

Jacek GÓRALSKI (90 minut) – 5
Dla niego mecz bez historii. Tym razem nie zszedł poniżej akceptowalnego poziomu, ale ranga turnieju wyraźnie go przygniotła. W destrukcji widoczny, jednak zawodnika od „czarnej roboty” nie przypominał nawet przez moment. Potencjał kreacji – nie istniał.

Grzegorz KRYCHOWIAK (90 minut) – 3
Dobrze, że czwarty raz na tym turnieju nie wystąpi. Już w trzeciej sekundzie meczu zagrał do rywala. Potem notorycznie faulował Japończyków, w polu karnym, gdy ci sposobili się do wykonywania rzutów rożnych. Na szczęście arbiter okazał się dla niego łaskawy. W ofensywie? Jeszcze raz piach.

Piotr ZIELIŃSKI (79 minut) – 4
Jedno bardzo dobre podanie na przestrzeni 90 minut i kilkanaście poprawnych. Takie, które zagroziłoby rywalom na poważnie? Żadnego. Być może znalazłby drogę do siatki, gdyby w szybkiej kontrze dokładniej zagrał do niego „Grosik”. Ale może rzeczywiście lepiej było tego nie sprawdzać….

Rafał KURZAWA (80 minut) – 7
Notę podwyższa fakt, że był to jego debiut w turnieju rangi mistrzowskiej. Nie okazał cienia tremy. Wypracował rzut wolny i zgrabnie zamienił go na asystę. Czego żądać więcej? Żaden inny piłkarz nie wróci z Rosji z równie czystym sumieniem.

Robert LEWANDOWSKI (90 minut) – 4
Jedna udanie zawiązania kontra i jedna dogodna pozycja strzelecka. Zmarnowana. Gdyby nie nazwisko, które nosi, prawdopodobnie w trzecim meczu grupowym nie powąchałby murawy nawet przez minutę. Z taką formą nawet w Monachium nie ma czego szukać. A na salony, w których dominuje język hiszpański, nie wejdzie nigdy…

Łukasz TEODORCZYK (11 minut) – niesklas.

Sławomir PESZKO (10 minut) – niesklas.