Ile i za co? Trochę kaźni w Kazaniu

W to, że agonia biało-czerwonych nie rozpoczęła się już w Moskwie, wierzyli tylko niezłomni optymiści. Nie mieli racji. Wczoraj obejrzeliśmy dokończenie okrutnej egzekucji zainicjowanej pięć dni wcześniej…

Wojciech SZCZĘSNY (90 minut) – 2
Trauma z pierwszego meczu zrobiła swoje. Od pierwszych fragmentów spotkania było widać, że boi się interweniować dalej niż 10 metrów od linii bramkowej. Ten hamulec tkwił w nim na tyle mocno, że przyszło za to zapłacić najsurowszą cenę w 40. minucie. Powinien „skasować” zabójczą centrę – w dowolny sposób i z najwyższą bezwzględnością – a tymczasem pozwolił rywalowi oddać strzał z pola bramkowego. Wszystkie jego udane interwencje z tego meczu – podobnie jak dwie kolejne bramki – nie mają żadnego znaczenia.

Łukasz PISZCZEK (90 minut) – 3
Już sama jego obecność w wyjściowej jedenastce budziła trwogę. Na szczęście bezpodstawnie, bo tym razem przynajmniej przypominał samego siebie. Kiedy świetnie przeciął najgroźniejszą kontrę rywali z pierwszej połowy, przez moment wydawało się, że to może być jego dzień. Potem stanął jednak w jednym szeregu z innymi i został zwyczajnie „rozstrzelany”.

Jan BEDNAREK (90 minut) – 2
Do 40. minuty grał tak, jakby zaliczał co najmniej dziesiąty mecz w finałach mistrzostw świata. Za każdym razem był idealnie ustawiony, atakował piłkę w tempo i skutecznie, bez sekundy zawahania. Ale wystarczył jeden przejaw autodestrukcji, by pogrzebać notę w gruzach. To on zostawił Yerry’ego Minę, pozwalając mu na otwarcie rezultatu. Jak u Szczęsnego – nic innego nie podlega nocie.

Michał PAZDAN (80 minut) – 4
Znów najlepszy w polskim bloku obronnym – niczym przygarbiony skrzypek z orkiestry na Titanicu, najmniej fałszujący w obliczu nieuchronnej zagłady. Nic nie działa na niego tak dobrze jak klimat wielkiego turnieju, na dodatek z brzytwą na szyi. W trakcie gry dostał ostre reprymendy od Bednarka i Rybusa, ale mógł parsknąć sarkastycznie pod nosem. Przegrał z urazem, dzięki czemu cierpiał nieco krócej niż inni…

Bartosz BERESZYŃSKI (72 minuty) – 3
Nie tego oczekiwał od niego sztab szkoleniowy. Miał zaorać prawy korytarz boiska, a widoczny był tam tylko od czasu do czasu. Szarpał się na zmianę – z rywalem i własną niemocą…

Jacek GÓRALSKI (90 minut) – 3
Pitbull? Może tak, ale po paskudnej sterylizacji. Wyszedł po to, żeby zaraz po gwizdku przeczytać wszystkim regulamin gry w środku pola. Sęk w tym, że zapomniał o tym zaraz po hymnach…

Grzegorz KRYCHOWIAK (90 minut) – 2
Po raz drugi dostał kredyt zaufania, na który nie zasłużył. I po raz drugi knajacko go roztrwonił. Zagotowała się krew, kiedy przez nikogo nieatakowany zagrał beztrosko w aut. Ale granice groteski przekroczył dopiero wtedy, gdy przed golem na 2:0 odpuścił krycie Radamela Falcao z przerażającą obojętnością. Równie dobrze mógł założyć pierwszy lepszy frak z otworzonego przez siebie niedawno butiku i sprzedawać watę cukrową w narożniku pola karnego…

Piotr ZIELIŃSKI (90 minut) – 3
Dobrze wszedł w mecz. Zaliczył parę znakomitych odbiorów, niczym rasowy defensywny pomocnik. Ale miał być przecież głównym dyspozytorem poczynań biało-czerwonych. Ofensywnie nie dał jednak drużynie nic. Stawał się coraz bardziej bezsilny z każdym kwadransem gry i nie nadawałby się na reżysera nawet w spektaklu kukiełkowym. Choć akurat to porównanie uderza adekwatnością. Z mundialem żegna się przecież grupa prawdziwie pacynkowa…

Maciej RYBUS (90 minut) – 2
Juan Cuadrado wyrwał mu bez znieczulenia gen skrzydłowego, więc została tylko rola bocznego defensora. Nie sprostał jej. Zapowiadana przez niego przed kamerami agresja dostrzegalna była tylko momentami. Częściej bezradność i dławiąca gorycz nadciągającego upadku. Kiedy tuż przed trzecim golem gonił rywala, do końca miał nadzieję, że to tylko koszmarny sen…

Dawid KOWNACKI (57 minut) – 2
Na przedmeczowej konferencji prasowej zapewniał, że jest gotowy na to, co czeka biało-czerwonych w Kazaniu. Nie do końca rozumiał kaliber wyzwania, ale można to zrzucić na karb młodego wieku. Początek miał obiecujący, potem szybciutko jednak popadł w niebyt. Schodził już ze świadomością, czym jest wielka gra o mistrzostwo globu…

Robert LEWANDOWSKI (90 minut) – 3
Dwa celne strzały należy z przyzwoitości odnotować. Na mundialu to jednak nawet nie alibi. Po raz kolejny nie był ani kapitanem, ani liderem zespołu. Nigdy nie był też wirtuozem pola karnego. Żyje z dokładnych zagrań od partnerów i bazuje na sile fizycznej. Wczoraj o partnerstwie mógł zapomnieć, a atletę kolumbijscy defensorzy zniszczyli w nim do cna brutalnie.

Kamil GROSICKI (33 minuty) – 1
Epizod dla sumiennych kronikarzy.

Łukasz TEODORCZYK (18 minut) – niesklas.
Kamil GLIK (10 minut) – niesklas.