Imponujący restart mistrzów. Wisła rozbita!

Piast wyglądał, jakby przerwy w rozgrywkach ekstraklasy w ogóle nie było. Wisła nie zdążyła przyzwyczaić się do murawy w Gliwicach, a już dostała dwie bramki. Po przerwie mistrz Polski dołożył „tylko” dwa gole i wygrał 4:0.


Goście z Krakowa od pierwszego gwizdka wyglądali, jakby… nadal przebywali w kwarantannie domowej. Zwłaszcza po obrońcach i pomocnikach widać było brak normalnych treningów przez blisko dwa miesiące. Minęło ledwie 40 sekund, a defensywa Wisły pogubiła się we własnym polu karnym, a sprytem wykazał się Jorge Felix, strzelając dwunastego gola w tym sezonie. Krakowski zespół co chwilkę popełniali rażące błędy. Nie minął kwadrans, a z prezentu Żukowa skorzystał Felix, który przejął piłkę i podał ją do Piotra Parzyszka, a napastnik Piasta z zimną krwią podwyższył wynik. Jakub Błaszczykowski tracił nerwy, krzycząc na swoich kolegów, ale to nie podziałało. Piast niby oddał inicjatywę, ale tak naprawdę kontrolował przebieg spotkania. Wisła nie była w stanie poważnie zagrozić bramce Frantiszka Placha. A Piast mógł zagrozić po stałych fragmentach gry, ale goście w ostatniej chwili ratowali się z opresji.

Sygnał do ataków gościom dał Błaszczykowski, który nie tylko ożywił się w drugiej połowie, ale już w pierwszych minutach po przerwie oddał dwa strzały. Oba były jednak niecelne, ale to Wisła zagrażała zdecydowanie bardziej, a gliwiczanie mieli zdecydowanie większe problemy w obronie, niż w pierwszej części meczu przy Okrzei. Piast jednak momentami znajdował sposób i bardzo groźnie kontrował Wisłę. Podwyższyć na 3:0 mogli Felix i Czerwiński, ale nie trafiali w bramkę. Trener Artur Skowronek po godzinie wpuścił na murawę Pawła Brożka, licząc jego trafienie. Szkoleniowiec gości mógł jednak stracić nadzieję, gdy to jednak Piast zdobył kolejną bramkę i trzeba przyznać, że jego drużyna była bezradna. Gliwiczanie mogli jeszcze bardziej upokorzyć „Białą gwiazdę”, ale Parzyszek nie trafił w dogodnej sytuacji. Wisła tak, jak wspomnieliśmy, była bezradna, upokorzona i nie mogła z tym się pogodzić. Efekt? Coraz ostrzejsza gra krakowian i czerwona kartka Macieja Sadloka. Wisła była na deskach i z tej okazji skorzystał także rezerwowy napastnik Piasta – Patryk Tuszyński, który po wielu miesiącach oczekiwania zdobył pierwszą bramkę dla gliwiczan w Ekstraklasie. Takiego powrotu do gry chyba nie spodziewali się nawet najwięksi fani Piasta. Mistrz zaczął z wielkiego C!

Piast Gliwice – Wisła Kraków 4:0 (2:0)

1:0 – Felix, 1 min (bez asysty), 2:0 – Parzyszek, 12 min (asysta Felix), 3:0 – Parzyszek, 65 min (asysta Konczkowski), 4:0 – Tuszyński 85 min

PIAST: Plach – Konczkowski, Czerwiński, Korun, Kirkeskov – Vida (86. Alves), Hateley, Jodłowiec, Milewski (85. Kluśp) – Parzyszek (77. Tuszyński). Felix. Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szmatuła, Huk, Holubek, Rymaniak, Malarczyk, Steczyk.
WISŁA: Buchalik – Burliga, Janicki, Hebert, Sadlok – Żukov, Basha (46. Wojtkowski) – Błaszczykowski, Savicević, Tupta (77. Hołownia) – Buksa (61. Buksa). Trener Artur SKOWRONEK. Rezerwowi: Lis, Mak, Boguski, Chuca, Kuveljić,, Wasilewski.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa)
Widzów: bez udziału publiczności.
Żółte kartka: Felix (24. faul), Czerwiński (29. faul) – Błaszczykowski (4. faul), Sadlok (54. faul), Burliga (66. faul), Savicević (73. faul), Sadlok (75. faul), Wojtkowski (90. faul)
Czerwona kartka: Sadlok (75. za drugą żółtą)

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus