Inna bajka

Obrońcy tytułu mistrzowskiego z Katowic pokazali wielką dojrzałość i zrobili pierwszy krok w drodze do półfinału play off.


Wiele elementów decyduje o wygranej, ale postawa bramkarzy będzie miała kolosalne znacznie – przekonywali katowiczanie, gdy odwiedziliśmy ich przed wtorkowym treningiem. – Play off to zupełnie inna bajka – dodawali i mieli rację. W bilansie sezonu zasadniczego zespół z Jastrzębia był lepszy, ale w pierwszej odsłonie play offu przegrał w Katowicach 2:5. Wynik sugeruje sporą przewagę gospodarzy, ale wieloma fragmentami to właśnie goście mieli kontrolę nad krążkiem, lecz bez efektów.

John Murray, golkiper GKS-u, jest solidnym fachowcem, a ponadto w meczach o stawkę potrafi się wznieść na wyżyny umiejętności. W czwartek bronił ze sporym wyczuciem, a w 57 min obronił rzut karny Lauriego Huhdanpay po faulu Joona Monty na Eduardzie Jansonsie. Amerykanin z polskim paszportem był jasną postacią dobrze grającego zespołu, natomiast Bence Balizs popełnił kardynalny błąd, który miał wpływ nie tylko na postawę jego drużyny, ale również Mac końcowy wynik.

W 6 min w niegroźnej sytuacji starał się podać krążek sprzed własnej bramki do strefy neutralnej, by uruchomić atak swojej drużyny. Trafił jednak w Patryka Krężołka i krążek potoczył się do bramki. Drugi gol, Juraja Simka, również był zaskakujący. Czech z ostrego katą posłał krążek w stronę bramki i „guma” odbiła się od węgierskiego golkipera. Gdy Simek podwyższył na 3:0, gospodarze mieli prawo poczuć się pewnie. Jednak goście zmniejszyli straty do 2:3, ale w ostatniej odsłonie Hampus Olsson, kreatywny napastnik, wraz ze swoim kompanem z formacji, Mattisem Lehtonenem, potrafili pokonać Balizsa.

Gospodarze zasłużyli na słowa uznania za odpowiedzialną, a, co najważniejsze skuteczną grę. To jednak nic jeszcze nie oznacza w tej hitowej ćwierćfinałowej rywalizacji. Zespół z Jastrzębia nie grał źle, ale brakowało mu skuteczności. Jednak mieli do pokonania „Jaśka Murarza”, który w takich momentach jest niezawodny.


GKS KATOWICE – JKH GKS JASTRZĘBIE 5:2 (2:0, 1:2, 2:0)

1:0 – Krężołek (5:27), 2:0 – Simek – Bepierszcz – Monto (19:12), 3:0 – Simek – Rompkowski – Kruczek (28:53), 3:1 – Kalinikowas – Huhdanpaa – Górny (25:58), 3:2 – Szewczenko – Bryk – Paś (34:31), 4:2 – Olsson – Pulkkinen – Wanacki (41:49), 5:2 – Lehtonen – Wanacki – Olsson (52:34).

Sędziowali: Michał Baca i Rafał Noworyta – Artur Hyliński i Michał Żak. Widzów 894.

GKS: Murray; Kruczek – Rompkowski, Kolusz (2) – Wajda, Wanacki (2) – Varttinen, Maciaś – Mrugała; Magee – Pasiut – Fraszko, Bepierszcz – Monto – Simek, Olsson – Pulkkinen (2) – Lehtonen, Krężołek – Smal – Hitosato. Trener Jacek PŁACHTA.

JKH: Balizs; Kostek – Viikainen (2), Jansons – Górny, Bryk (2) – Szewczenko (2), Kamieniew; Rajamaki – Paś – Urbanowicz, Huhdanpaa – Svec (2) – Kaleinikowas, Ł. Nalewajka – Jarosz – R. Nalewajka, Sinegubows – Freidenfelds (2) – Pelaczyk. Trener Robert KALABER.

Kary: GKS – 6 min, JKH – 12 (2 tech.) min

Liczba

37

STRZAŁÓW oddali gospodarze na bramkę Balizsa. Goście zrewanżowali się 24 uderzeniami.

Na zdjęciu: Hampus Olsson, rosły Szwed, imponje przeglądem sytuacji i potrafi się znaleźć tam gdzie powinien.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Piątek, 24 lutego

TYCHY, 18.00: GKS – Marma Ciarko STS Sanok 4:5, 5:1, 4:1, 2:3, 6:4; 5:4 *

KATOWICE, 18.30: GKS – JKH GKS Jastrzebie 2:1, 3:2, 0:6, 2:5, 1:2 D; 5:2

Niedziela, 26 lutego

SOSNOWIEC, 17.00: Zagłębie – Comarch Cracovia 1:6, 5:4 D, 0:3m, 2:4, 1:6, 0:7, 1:9.

TORUŃ, 17.00: Energa – Tauron Re-Plast Unia Oświęcim 0:6, 1:7, 4:6, 3:4K, 3:4 D; 0:5, 0:4.

* wyniki dotychczasowych meczów


Pozostałe mecze piątkowe

Z dużym trudem

Hokeiści GKS- Tychy w starciu z z zespołem z Sanokiem, a tymczasem emocje były niemal do samego końca. W końcu faworyzowani tyszanie zdołali wygrać jednym golem, ale w rewanżu muszą się mieć na baczności, bo goście wcale nie zamierzają rezygnować.

Gospodarze zaczęli z impetem i pod bramką Dominika Salamy było gorąco. Ukoronowaniem tej przewagi był gol Romana Szturca, który silnym i precyzyjnym uderzeniem pokonał golkipera gości. Wydawało się, że tyszanie wszystko mają pod kontrolą, ale w starciu we własnej strefie zza bramką pod bandą sędziowie dopatrzyli się faulu Radosława Galanta. Napastnik GKS protestował, ale w końcu wylądował w boksie kar. Gdy było 42 sek. do końca jego kary Juho Makela doprowadził do wyrównania. Kamil Lewartowski nie miał nic do powiedzenia, bo akcja była wręcz wzorowa. Gospodarze bardzo się starali, ale nie zdołali wyjść na prowadzenie. Swoją przewagę udokumentowali w drugiej odsłonie i zdobyli 3 gole. Wyższość gospodarzy nie podlegała dyskusji, bowiem wypracowali sobie wiele sytuacji pod bramkowych, ale zabrakło precyzji. Sporo emocji i niezwykle nerwowo było w ostatniej odsłonie, bo goście starali się jak mogli odrobić straty. Lewartowski musiał się sporo napracować, ale 2-krotnie nie zatrzymał krążka. Gospodarze znaleźli się w trudnej sytuacji, ale zdołali obronić i wygrali ledwo, ledwo. Dzisiaj do bramki wraca Tomas Fuczik, który musiał pauzować z powodu kary meczu otrzymanej w ostatnim meczu w Sanoku. Goście pokazali się z niezłej strony i rewanżu pewnie będą szukali swojej szansy. (ws)

GKS TYCHY – MARMA CIARKO STS SANOK 5:4 (1:1, 3:1, 1:2)

1:0 – Szturc – Galant (5:50), 1:1 – Makela – Ahoniemi (10:48, w przewadze). 2:1 – Jeziorski – Bagin – Marzec (23:21), 3:1 – Younan – Dupuy – Boivin (26:16), 3:2 – Ahoniemi – Makela (28:18), 4:2 – Dupuy (37:29), 4:3 – Karlsson -J. Lorraine (43:28), 5:3 – Mroczkowski – Dupuy – Boivin (49:44), 5:4 – Ahoniemi – Tamminen (50:33)

Sędziowali: Paweł Kosidło i Krzysztof Kozłowski – Sebastian Iwaniak i Jacek Szutta. Widzów 2150.

GKS: Lewartowski; Kaskinen – Pociecha, Jaśkiewicz – Bizacki, Nilsson – Younan, Bagin; Jeziorski – Komorski (2) – Sedivy, Dupuy (2) – Boivin – Mroczkowski, Marzec (2) – Starzyński (2) – Gościński, Szturc – Galant (2) – Juhola, Bukowski. Trener Andrej SIDORENKO.

STS: Salama; Valtola – Karlsson, Łysenko (4) – Hoglund (2), Florczak – Biłas, M. Wróbel – Rąpała; Filipek – Tamminen – Ahoniemi (2), Harilla – Miccoli – J. Lorraine, Mocarski – Makela (4) – Heikkinen, Sienkiewicz – Ginda – Dulęba. Trener Miika ELOMO.

Kary: GKS – 10 min, STS – 12 min.


Jeszcze wyżej

Po wysokiej porażce w pierwszym meczu na drugie spotkanie trener Zagłębia, Piotr Sarnik, pomieszał w formacjach. Szczególnie w ataku i dało to tylko tyle, że sosnowiczanie zdobyli gola. Na 1:1. To jednak wszystko, na co stać było przyjezdnych. Cracovia punktowała rywala pewnie, a prym wiodła druga formacja. Aż czterech jej zawodników strzelało bramki, a wszyscy zdobywali punkty. Pięknego gola strzelił Wronka, pająk nie zdążył uciec z okienka, a Speszny – odpowiednio zareagować. Dowodem absolutnej dominacji „Pasów” był ósmy gol, kiedy to z ogromną swobodą krakowianie wyprowadzili trójkowy atak, a drugi raz w tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się Kapica.
(KuK)

COMARCH Cracovia – Zagłębie Sosnowiec 9:1 (2:1, 4:0, 3:0)

1:0 – Raczuk – Łyszczarczyk – Luoto (1:41), 1:1 – Friberg – Blomqvist – Andrejkiw (4:04), 2:1 – Gula – Łyszczarczyk – Raczuk (17:08), 3:1 – D. Kapica – Wronka – Jeżek (20:40), 4:1 – Wronlka – Rac – Jeżek (23:20), 5:1 – Rac – Jeżek – Sawicki (31:41, w przewadze), 6:1 – Polak – Szaur – D. Kapica (35:14), 7:1 – Łyszczarczyk – Luoto – Graborenko (41:37), 8:1 – D. Kapica – Polak – Wronka (50:39), 9:1 – Rac – Brynkus (58:58, w osłabieniu)

Sędziowali Przemysław Gabryszak i Marcin Polak oraz Michał Gerne i Andrzej Nenko. Widzów 700.

CRACOVIA: Stojanovicz (2); Bdżoch – Jeżek, Gula – Szaur, Graborenko – Luoto, Dziurdzia – Husak; Sawicki – Rac – Kasperlik, Kapica – Polak (2) – Wronka, Łyszczarczyk (2) – Raczuk – Nemec, Tomi – Michalski (2) – Brynkus. Trener Rudolf ROHACZEK.

ZAGŁĘBIE: Speszn; Kotlorz – Motloch (2), Choperia – Krawczyk, Andrejkiw – Michałowski, Pawlenko – Naróg; Bernacki – Blomqvist (2) – Friberg, Kogut (2) – Rzeszutko – Witecki, Sikora – Kozłowski – Nahunko, Rzekanowski – Bucenko – Piotrowicz. [Trener] Piotr SARNIK

Kary: Cracovia – 8 min, Zagłębie – 6 min.


Sucha stopa Unii


Po przekonującym zwycięstwie w środę, wczoraj Unia bardzo szybko ułożyła sobie mecz. Dokonał tego konkretnie Padakin, który dwa razy świetnie zachował się na początku I tercji. Najpierw umiejętnie strącił krążek po strzale Cichego i zaskoczył Ekholma, a następnie – po kapitalnym podaniu… górą od Dziubińskiego – stanął „oko w oko” z bramkarzem Energi i podwyższył na 2:0. Torunianie przez większość spotkania byli bezradni. Potężny strzał Da Costy trafił w poprzeczkę, a następnie odbił się od Ekholma i wylądował w siatce. W końcówe, przegrywając trzema bramkami, goście wycofali bramkarza i zostali skarceni. W dwóch pierwszych meczach o półfinał oświęcimianie nie stracili bramki.
(KJ)

TAURON RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM – ENERGA TORUŃ 4:0 (2:0, 1:0, 1:0)

1:0 – Padakin – Cichy – Denyskin (3:53), 2:0 – Padakin – Dziubiński – Pangiełow-Jułdaszew (6:18), 3:0 – Da Costa – Djukow – Ahopelto (23:28, w przewadze), 4:0 – Ahopelto – Laakso (57:02, w osłabieniu, do pustej).

Stan rywalizacji 2-0

Sędziowali: Paweł Breske i Patryk Kasprzyk oraz Wojciech Czech i Igor Dzięciołowski. Widzów 1200.

UNIA: Lindskoug; Jakobsons – Pangiełow-Jułdaszew, Jerofejevs (2) – Djukow, P. Noworyta – Bezuszka, Paszek (2) – M. Noworyta; Padakin – Dziubiński – Denyskin (2), Szczechura – Cichy (4) – Ahopelto, Kowalówka – Krzemień – Da Costa, Sołtys (2) – Wanat – Laakso. Trener Nik ZUPANCIĆ

TORUŃ: Rosen; Augustkalns (2) – Jaworski (4), Schafer – Szecsi, Ahonen – Gimiński (2), Bormanis – Bajwenko (4); Viitanen – Koskinen – Elomaa, Szucs – Syty (4) – Korenczuk, Prokurat (2) – K. Kalinowski – M. Kalinowski, Zając – Maćkowski – Olszewski. Trener Teemu ELOMO.

Kary: Unia – 12 min, Toruń – 18 min.