Intensywny zapach Chin dopinguje koszykarzy

Biało-czerwoni są o krok od zapewnienia sobie udziału w przyszłorocznych mistrzostwach świata, które odbędą się w Chinach. To byłby wielki sukces. Polacy w mundialu udział brali tylko raz. W 1967 roku zajęli piąte miejsce.

Była niezła dominacja

Pierwsze zadanie wykonali. Rozbili w pył Holandię, prezentując wyborną formę strzelecką. – To był świetny mecz w wykonaniu całej drużyny. Wszyscy zawodnicy przyczynili się do zwycięstwa. Okienka reprezentacyjne są wymagające, ale my polegamy na naszych podstawach, które wypracowaliśmy przez ostatnie lata. Jestem dumny z moich graczy. To była demonstracja ich silnej woli i serca – chwalił podopiecznych Mike Taylor, selekcjoner naszej drużyny. A miał za co. Od pierwszej minuty Polacy zdominowali rywali. Fantastycznie prezentował się Aaron Cel.

Pewnie gdyby rzucał z zamkniętymi oczami, też by trafiał do kosza. W sumie trafił sześć z siedmiu „trójek”, w tym trzy w pierwszej kwarcie, czym „zabił” wolę walki Holendrów. – Może wyglądało to łatwo, ale mogę zapewnić, że na parkiecie tak nie było. Zagraliśmy dobrze jako drużyna, świetnie też broniliśmy – powiedział Cel. – Polacy rzucali ze świetną skutecznością. Trudno się gra przeciw takiej drużynie. Nie mogliśmy zbierać piłek pod koszem, bo wszystkie wpadały – przyznał z kolei Charlon Kloof, lider ekipy z Beneluksu.

http://sportdziennik.pl/jestesmy-po-to-by-wywalczyc-ten-awans/

Trzy kolejki przed końcem kwalifikacji Polska z bilansem pięciu zwycięstw i czterech porażek zajmuje trzecie, ostatnie dające prawo gry w Chinach, miejsce w grupie J. Prowadzą Litwini, którzy awans sobie już zapewnili. Na drugim miejscu są Włosi (bilans 7-2). W walce o kwalifikację są jeszcze w grze Chorwaci i Węgrzy, którzy z dziewięciu spotkań wygrali cztery. Z Węgrami biało-czerwoni mają korzystny bilans bezpośrednich meczów, z Chorwatami grali do tej pory raz, wygrali pięcioma punktami, ale czeka ich rewanż na wyjeździe.

Trzeba wygrać!

W niedzielę – (20.15) – przed naszymi zawodnikami kolejne wyzwanie. W Ergo Arenie na granicy Sopotu i Gdańska podejmują Włochy, które w czwartek ograły Litwę. Jeśli goście wygrają, będą mogli świętować awans. Zwycięstwo Polaków będzie z kolei oznaczało kolejny krok w kierunku Chin. A szansa na pokonanie Włochów jest ogromna. Do Polski przyjadą bowiem bez swoich największych gwiazd, występujących w NBA oraz w Eurolidze, m.in. bez Danilo Gallinarego (LA Clippers), Marco Belinellego (San Antonio Spurs), Luigiego Datome i Nicolo Mellego (obaj Fenerbahce Stambuł) czy Amedeo Della Vale (obaj Armani Olimpia Mediolan).

– Nie możemy żyć meczem z Holandią, musimy myśleć o Włochach. To dla nas teraz najważniejszy… cel – przekonywał Adam Waczyński.