Jacek Bąk zaprasza na kolejkę: Telefony z wątroby

Rozmowa z 96-krotnym reprezentantem Polski, byłym piłkarzem m.in. Lecha Poznań i Olympique Lyon.


Pierwszą kolejkę mamy za sobą, druga już przed nami. Brakowało panu ligowego grania?

Jacek BĄK: – Na pewno nie tylko mi, ale też wszystkim kibicom, w szczególności kibicom naszej polskiej ligi. Wiadomo, tutaj mieszkamy i oglądamy tutejszy futbol. Fajnie, że piłka wróciła, że coś się dzieje i że wszystko jest powoli odmrażane. Byleby w najbliższym czasie nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Szkoda, że nie można pójść na stadion i zobaczyć meczu, ale cieszmy się chociaż, że możemy popatrzeć na niego w telewizji.

Za niedługo kibice prawdopodobnie będą mogli wrócić na stadiony, wypełniając maksymalnie 25% ich pojemności. Co pan sądzi o tym pomyśle?

Jacek BĄK: – Wydaje mi się, że jeśli będzie zachowywana odpowiednia odległość oraz wszystkie pozostałe środki bezpieczeństwa, to raczej będzie to dobry pomysł. Jesteśmy przyzwyczajeni do dużej widowni na meczach piłkarskich, ale jeśli nie można tak, to może chociaż pomalutku będziemy wpuszczać fanów. Wiadomo, piłka nożna to jest gra dla kibiców. Gdy oglądałem wcześniej ligę niemiecką i nie było tam jeszcze tego podkładu ze stadionową wrzawą, dopingiem, to wyglądało to bardzo nieciekawie. Dołożenie dodatkowego dźwięku jest smaczkiem, przez który potem mecz ogląda się dużo lepiej, chociaż tych kibiców nadal nie ma i to jest największy ból.

W Polsce mamy raczej problemy z frekwencją, choć zawsze te parę tysięcy osób na mecz ekstraklasowy przyjdzie. Czy pan, jako były piłkarz, uważa, że nawet brak tych kilku tysięcy może mieć jakiś realny wpływ na formę piłkarzy?

Jacek BĄK: – Powiem tak – piłkarz dobrze wie, co musi zrobić na boisku, to jego praca, a on jest przede wszystkim zawodowcem i bierze za to pieniądze. Czy są kibice, czy ich nie ma, on musi odpowiednio wykonywać swoją pracę i dobrze grać. Wiadomo, że lepiej kiedy ci kibice są, bo ich obecność potrafi napędzić. Czasem, kiedy jest 70. czy 80. minuta i ma się już telefony z wątroby, że więcej nie da rady, kibic krzyknie, zrobi się jakaś wrzawa i pojawią się siły na końcówkę meczu. To zawsze jest plus.


Przeczytaj jeszcze: Ligowiec. Mission impossible?


Pojawiały się obawy, że po tej awaryjnej przerwie spadnie jakość spotkań, ponieważ zespoły wrócą do gry bez porządnego przygotowania. Czy dostrzegł pan jakąś obniżkę poziomu?

Jacek BĄK: – Gdy nie gra się systematycznie z tygodnia na tydzień, to ta forma na pewno trochę ucieka. Gdyby zawodnicy mieli rozegranych 10 czy 15 meczów po kolei, to na pewno byliby w lepszej dyspozycji i teraz tej dobrej dyspozycji będą szukali. Ale co zrobić, skoro to dotknęło nas wszystkich i nie ma innego wyjścia? Ta forma może nie jest najwyższa, ale z meczu na mecz będzie coraz lepsza.

A czy w ogóle coś się w tej piłce zmieniło? Mówimy o zmianach, które w świecie spowoduje koronawirus, a po powrocie Legia nadal wygrywa i umacnia prowadzenie, zespoły z dołu ciągle przegrywają…

Jacek BĄK :– Wydaje mi się, że nie. Legia zawsze będzie Legią, to taki polski flagowy zespół, podobnie jak Lech. Wiadomo, że jeśli Legia byłaby poniżej podium, to już nie byłaby „ta” Legia, bo ona przyzwyczaiła nas do tego, że zawsze gra o najwyższe cele. Można powiedzieć, że ja po cichu jestem kibicem Legii, bo to jest naprawdę mocny zespół. Chciałbym, żeby takie drużyny, jak Lech, Piast czy Śląsk dobijały się do niej, ale nie oszukujmy się – wszyscy poza Polską znają właśnie Legię.

I Legia ma teraz 8 punktów przewagi nad drugim w tabeli Piastem. Czy coś się w tej tabeli jeszcze zmieni?

Jacek BĄK: – Raczej trudno będzie wydrzeć jej to mistrzostwo, chociaż w piłce wszystko się zawsze może zdarzyć. Jak na polską ligę, to Legia w tej chwili prezentuje naprawdę niezły futbol. Chciałbym, żeby Lech ją trochę pogonił, ale co zrobić, skoro przegrywa z Legią na własnym boisku? To mówi samo za siebie.


Na zdjęciu: Jacek Bąk uważa, że bardzo trudno będzie zepchnąć Legię z pierwszego miejsca w tabeli.
Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus