Jacek Krzynówek: Jesteśmy lepsi piłkarsko

Rozmowa z Jackiem Krzynówkiem, 96-krotnym reprezentantem Polski.


Jakie ma pan odczucia przed nadchodzącymi meczami reprezentacji?

Jacek KRZYNÓWEK: – Na pewno bojowe (śmiech). W tych spotkaniach jesteśmy rzecz jasna w roli faworyta i to jest naturalne. Wiadomo, że drugi mecz będzie o wiele cięższy niż ten z San Marino, bo w Warszawie Albania pokazała nam, że w piłkę piłkę potrafi. Przeciwko nim będzie grało się bardzo trudno, ale jednak jesteśmy lepszą drużyną.

Czyli powiedzmy to wprost: każdy inny wynik niż 6 punktów będzie rozczarowaniem.

Jacek KRZYNÓWEK: – Nie chciałbym stawiać chłopaków pod ścianą, chociaż oni doskonale wiedzą, o co grają. Te 6 punktów to jest mus. Wiadomo, że nie ma co tworzyć dodatkowej presji, ale chcąc awansować, trzeba takie mecze wygrywać. To będzie duża niespodzianka, jeśli nie uda się zdobyć tych 6 punktów.

Pewien niepokój może jednak panować, bo w ostatnim meczu z Albanią wynik 4:1 był dużo lepszy niż gra.

Jacek KRZYNÓWEK: – I oby to był tylko wypadek przy pracy, bo wiadomo, że z mocniejszymi zespołami, takimi jak Anglia, prezentujemy się lepiej. Ale tak było zawsze, że człowiek wyglądał korzystniej w meczu z silnymi drużynami niż przeciwko takim, z którymi trzeba prowadzić grę. Można powiedzieć, że Albania jest czarnym koniem w tej grupie. Grają naprawdę fajną piłkę. Mają ruchliwych, dobrze wyszkolonych technicznie zawodników i to się u nich nigdy nie zmieniło. Są charakterni, ale nie da się ukryć, że piłkarsko jesteśmy od nich po prostu lepsi.

Pamiętając o tym, co było ostatnio, na jakie elementy trzeba będzie w meczu z Albanią zwrócić szczególna uwagę? Tym bardziej że tym razem teren będzie trudniejszy.

Jacek KRZYNÓWEK: – Są bardzo ruchliwi i techniczni, więc szybki odbiór piłki będzie bardzo istotny, żeby nie mieli za bardzo miejsca, aby się rozpędzić. Ten element trzeba poprawić, bo w Warszawie oni mieli dużo miejsca, które jeszcze dodatkowo stwarzali sobie przez swoją ruchliwość. Przede wszystkim nie można ich lekceważyć, bo to nie jest poziom San Marino.

Spotkanie z San Marino będzie ostatnim występem Łukasza Fabiańskiego w reprezentacji. Jak pan będzie go wspominał?

Jacek KRZYNÓWEK: – Bardzo sympatycznie. Pełny profesjonalista, zawsze uśmiechnięty, służący pomocom innym. Same pozytywy, jeśli chodzi o „Fabiana”. Też miałem możliwość z nim grać i to była wielka przyjemność. To wyjątkowy człowiek. Szkoda, że w trakcie swojej kariery tych meczów nie miał więcej, ale niestety pozycja bramkarska jest, jaka jest. Łukasz miał na pewno kilka takich momentów, które ze sportowego punktu widzenia mocno go „trafiały”, ale on poprzez swoją postawię oraz osobowość potrafił się z tym pogodzić i robił po prostu swoje. Pełen profesjonalista i oby takich ludzi, jak Łukasz, było jak najwięcej.

Patrząc tylko od strony sportowej, jakościowej, czy uważa pan, że dla reprezentacji to odpowiedni moment na zmianę i odejście – czy też utratę – takiego golkipera jak Fabiański?

Jacek KRZYNÓWEK: – Nie jestem w środku reprezentacji, ale z mojego punktu widzenia wydaje mi się, że Łukasz nadal mógłby grać w kadrze i dawać jej swoją jakość. Decyzję o odejściu konsultował zapewne z selekcjonerem Paulo Sousą i swoją rodziną. Ma swoje powody, chce się skupić na drużynie klubowej, bo swoje lata już ma – choć jak na bramkarza nie jest to jeszcze wiek bardzo zaawansowany. Trzeba to też zrozumieć. Trener Sousa zapewne powiedział mu, że będzie stawiał na Wojtka Szczęsnego i wydaje mi się, że to przypieczętowało decyzję o rezygnacji.

Jak to przed każdym meczem reprezentacji bywa, dużo dyskusji wzbudzają powołania. Czy pana jakiś wybór (lub jego brak) zaskoczył?

Jacek KRZYNÓWEK: – Nie. Nigdy nie zadowoli się wszystkich. Trzeba trenerowi Sousie zaufać. Wraz ze sztabem obserwuje chłopaków, wie, na co ich stać, jest na bieżąco. W reprezentacji powinni grać najlepsi i wierzę, że tak właśnie jest.



Fot. Michał Golda/Pressfocus