„Młodzi zawodnicy mają dziś zupełnie inne wzorce niż kiedyś”

Już w niedzielę w Gdyni odbędzie się losowanie grup finałowych FIFA U-20 World Cup Poland 2019. Jakie jest pańskie samopoczucie przed tą ceremonią?
Jacek MAGIERA: Odczuwam coraz większą radość, że wystąpimy na takiej imprezie. Z uśmiechem, ale przede wszystkim z przekonaniem, że dobrze przygotujemy się do młodzieżowego mundialu, który zostanie rozegrany w Polsce oczekuję nie tylko na losowanie, ale także na pierwszy mecz. Już w Gdyni, tuż po ceremonii, będziemy mieli kluczowe spotkanie dotyczące rozpracowywania wszystkich rywali, którzy trafią do naszej grupy. Szczegółowo rozdzielimy role, ustalimy kto za kogo będzie odpowiadał.

 

Ma pan wymarzonych przeciwników? Na przykład ze strefy Oceanii?
Jacek MAGIERA:
 W finałach mistrzostw świata, nawet w młodzieżowej kategorii, nie występują słabe drużyny. OK., Tahiti brzmi egzotycznie, ale skoro ten zespół przebrnął przez eliminacje, to absolutnie nie wolno byłoby go zlekceważyć. Zwłaszcza że na temat gry tej drużyny nie wiemy w tym momencie zupełnie nic. Na losowanie nie mamy żadnego wpływu, więc koncentrujemy się na realizacji dawno nakreślonych zadań. Pozostajemy w kontakcie z zawodnikami – przyglądamy się, jak grają, jak trenują. Rozmawiamy, monitorujemy, inspirujemy. Bo taka jest w tym momencie rola sztabu…

 

…pracującego z tym zespołem od zaledwie ośmiu miesięcy.
Jacek MAGIERA: Ta drużyna była selekcjonowana i formowana w młodszych kategoriach wiekowych przez Dariusza Dźwigałę i Bartka Zalewskiego, ale w obecnej konfiguracji istnieje rzeczywiście od… czterech akcji szkoleniowych. Rok to teoretycznie dużo na przygotowanie drużyny, ale tylko wówczas jeśli mówimy o klubie. Natomiast w kadrze U-20 od momentu powierzenia mi funkcji trenera mogłem odbyć z zawodnikami zaledwie 25 treningów i rozegrać 6 meczów. A przed mistrzostwami nasze kontakty z zespołem wcale się nie zintensyfikują. Od ostatniego listopadowego zgrupowania w ubiegłym roku, do spotkania zaplanowanego na marzec minie 117 dni bez bezpośredniego kontaktu z drużyną.

Po najbliższej konsultacji, podczas której zagramy towarzysko z Japonią i Niemcami – w Łodzi oraz w Bielsku-Białej – nastąpi kolejne 56 dni pracy na odległość. Spotkamy się dopiero trzy dni przed pierwszym meczem finałów mistrzostw świata, który jako gospodarz rozegramy 23 maja o godzinie 20.30. Już teraz serdecznie zapraszam kibiców na stadion Widzewa. Chciałbym, aby atmosfera była wówczas co najmniej taka, jak na spotkaniach łódzkiego klubu.

 

Czyli przed turniejem nie będzie czasu nawet na krótkie zgrupowanie?
Jacek MAGIERA: Nie będzie. 19 maja skończą się rozgrywki wszystkich centralnych lig w Polsce, a dzień później spotkamy się w Łodzi. Tak naprawdę przed startem turnieju zdążymy odbyć jedynie dwa wspólne treningi.

 

Co można zrobić w tak krótkim okresie? Opracować jedynie stałe fragmenty?
Jacek MAGIERA: Brak czasu to kłopot, z którym muszą mierzyć się wszyscy trenerzy reprezentacji, a nie tylko Magiera. Począwszy od Jerzego Brzęczka w drużynie narodowej, poprzez wszystkie kategorie wiekowe. Chcielibyśmy oczywiście zrobić jak najwięcej, ale do tego potrzebny jest bardzo konkretny plan, który potem skrupulatnie trzeba zrealizować. Należało przecież przepracować nie tylko stałe fragmenty, ale również grę obronną, i w ogóle zachowania w poszczególnych strefach boiska. A skalę trudności podnosił fakt, że wielu zawodników pojawiało się na zgrupowaniach po meczach niedzielnych, więc w poniedziałek nie mogli trenować tak jak ci, którzy w klubach występowali w piątek. W sześciu meczach wystawiłem 32 zawodników, rotacja była więc duża, ale innej możliwości na sprawdzanie szerokiego zaplecza po prostu nie miałem.

 

Po sprawdzeniu 32 piłkarzy zgłosi pan do FIFA tylko tylu? Czy zgodnie z regulaminem pełną pięćdziesiątkę?
Jacek MAGIERA: Dwa miesiące przed turniejem podam nazwiska pół setki naszych kandydatów do występu w młodzieżowym mundialu. Tyle że na turniej będę mógł zabrać jedynie 21 zawodników, właśnie z tego wcześniej określonego grona. W tym 18 z pola, a zatem nawet nie po dwóch na jedną pozycję. Muszę zaufać zawodnikom, że sumiennie przepracowali minione miesiące w klubach, i że nic pod tym względem nie zmieni się w nadchodzącym okresie. Przede wszystkim zaś liczę na to, że moi kadrowicze będą grać na co dzień, bo w zeszłym roku bywało z tym różnie, czasami bardzo słabo. Między październikiem a listopadem było pięciu piłkarzy, którzy przez miesiąc nie zagrali nawet minuty w klubie. Rozgrywali tylko mecze międzynarodowe w naszej reprezentacji. A to oczywiście wyjątkowo niekorzystna sytuacja, negatywnie wpływająca na rozwój tak młodych ludzi.

 

Wszystkie mecze fazy grupowej biało-czerwoni rozegrają w Łodzi. Z tego względu na bazę reprezentacji U-20 wybrał pan hotel w Uniejowie?
Jacek MAGIERA: Mamy tam świetne warunki zarówno pobytowe, jak i przygotowane przez greenkeepera boisko, które znajduje się 500 metrów od hotelu. Jest w pełni oświetlone, a 700 luksów pozwala na przeprowadzanie zajęć o każdej porze doby. Oczywiście niewielka odległość do Łodzi także miała ogromne znaczenie. Podczas finałów MŚ nie będziemy mogli jednak mieszkać w Uniejowie, decyzją FIFA zostaniemy zakwaterowani w Łodzi. Wspólnie z innymi zespołami rywalizującymi w naszej grupie. Wytyczne są restrykcyjne, wszyscy muszą mieć jednakowe warunki. Bogaci i biedni, a również dla gospodarza nie przewidziano żadnych przywilejów w tym zakresie.

 

Jeżeli popatrzymy na pańskich bramkarzy, to trudno o inny wniosek niż taki, że Radosław Majecki – skoro gra w Legii – zapewnia komfort na tej pozycji.
Jacek MAGIERA: I oby grał dalej, bo to podstawa! Dobrze wszedł jesienią do ekstraklasy, udanie rozpoczął także obecny rok, ma na koncie spotkania przy pełnych trybunach. A to ważne, gdyż zapewnia przed finałami MŚ niezbędne obycie. Presja związana z walką o mistrzostwo Polski także działa na korzyść Radka. Oprócz Majeckiego są Marcin Bułka z Chelsea Londyn, grający w Holandii Karol Niemczycki i Miłosz Mleczko z Puszczy Niepołomice. Sztab ma więc z kogo wybierać, nawet w sytuacji, gdy podjęta została decyzja, że Kamil Grabara, który rocznikowo pasuje do naszej kadry, w czerwcu wystąpi w reprezentacji U-21 Czesława Michniewicza, z którą wywalczył awans do finałów MME.

 

Rozumiem, że powyższa uwaga dotyczy także Sebastiana Szymańskiego, który wiekowo również zmieściłby się w kadrze U-20?
Jacek MAGIERA: Taka decyzja zapadła 5 grudnia w PZPN, w obecności prezesa Zbigniewa Bońka, sekretarza Macieja Sawickiego, selekcjonera Brzęczka, oraz trenera Michniewicza i mojej. Patrzymy na rozwój tych zawodników. A skoro dziś bliżej jest im już do pierwszej reprezentacji – na dodatek mieli udział w awansie do finałów w wyższej kategorii wiekowej – to nie ma sensu cofać teraz nikogo do niższego rocznika tylko dlatego, że finały mundialu rozgrywane są w Polsce. To zresztą oczywiste.

 

Gdyby selekcjoner Brzęczek uznał, że Sebastian Walukiewicz jest mu niezbędny na czerwcowe mecze eliminacji Euro 2020, to może zabrać go z kadry U-20?
Jacek MAGIERA: W każdym momencie może to zrobić, bo pierwsza reprezentacja Polski jest ponad wszystkimi innymi i ja nie zamierzam z tym polemizować. Walukiewicz jest oczywiście piłkarzem, który ma wszelkie dane, aby być liderem prowadzonej przeze mnie reprezentacji. Bardzo liczę na niego, to zawodnik podstawowy i bardzo ważny punkt Pogoni Szczecin. Jeżeli tylko będzie zdrowy, powinien być czołową postacią naszej drużyny w maju i czerwcu, kiedy będzie rozgrywany młodzieżowy mundial.

 

Jakie jeszcze nazwiska defensorów kibice powinni zapamiętać?
Jacek MAGIERA: Najważniejsze jest to, aby nazwiska tych młodych piłkarzy fani zapamiętali po turnieju, a nie przed. Bo to będzie świadczyło, że rozegraliśmy dobre mecze. Wielu piłkarzy może się wówczas narodzić, a w każdym razie przedstawić całemu światu, bo okazja ku temu będzie naprawdę doskonała. Oprócz Walukiewicza grali także Janek Sobociński, Adam Chrzanowski, Serafin Szota, czy Oskar Repka, więc wśród stoperów rywalizacja także powinna trwać do ostatnich dni przed turniejem.

 

W gronie pomocników również nie brakuje graczy ekstraklasowych, z Tomaszem Makowskim z Lechii Gdańsk na czele.
Jacek MAGIERA: Cieszy mnie, że ten zawodnik często grywa, i to nawet od początku, w zespole lidera Lotto Ekstraklasy. To piłkarz, który wykonuje bardzo dużo pracy w defensywie, ma wiele odbiorów. Można powiedzieć, że to takie żywe srebro; biega bez przerwy, praktycznie się nie zatrzymuje. A przy okazji dobrze rozumie grę i ma dużo podań otwierających. Kontroluje właściwie wszystko, co dzieje się wokół niego, również jeśli idzie o konstruowanie ataków.

 

To typ podobny do Jerzego Brzęczka sprzed igrzysk Barcelona ’92? Obecny selekcjoner miał walory ósemki, jeśli będziemy używać dzisiejszej terminologii.
Jacek MAGIERA: O ile dobrze pamiętam, to Jurek był nieco bardziej kreatywny. Tomek ma charakterystykę pomiędzy „sześć” a „osiem”, co daje możliwość taktycznego manewru i wybór, czy grać na jednego, czy na dwóch defensywnych pomocników. Bo Bartek Slisz z Zagłębia Lubin także ma świetne statystyki, zarówno jeśli chodzi o odebrane piłki, przebiegnięte kilometry, jak i intensywność poruszania. Zawsze jest w ścisłej czołówce w swojej drużynie.

 

W końcu dołączył do was Marcel Zylla z Bayernu Monachium. Wspominam o nim nieprzypadkowo, gdyż z niemieckich klubów rekrutuje się pokaźna liczba kandydatów do gry w pańskiej drużynie.
Jacek MAGIERA: Szkoda tylko, że nie są to zawodnicy z poziomu Bundesligi, choć dwóch z nich zadebiutowało w Lidze Europy. Kuba Bednarczyk zagrał 5 minut na Cyprze w Bayerze Leverkusen oraz Adrian Stanilewicz, który dostał tam 7 minut. Ten pierwszy zimą został wytransferowany do St. Pauli i będzie grał w 2. Bundeslidze lub w zespole rezerw. Na poziomie pierwszej Bundesligi trenuje David Kopacz, w VfB Stuttgart, kilka razy znalazł się już zresztą na ławce pierwszej drużyny w meczach o punkty. Zylla trenuje w drużynie U-23 Bayernu, ale rozegrał też kilka sparingów w pierwszej drużynie monachijczyków. Marcel i Stanilewicz to gracze rok młodsi od większości kadrowiczów, ale ich umiejętności są na tyle wysokie, że mogą zdążyć zadomowić się w moim zespole jeszcze przed młodzieżowym mundialem.

 

Odpowiedzialność za zdobywanie goli będzie spoczywała głównie na barkach Sebastiana Strózika z Cracovii?
Jacek MAGIERA:
 On na co dzień w klubie występuje na pozycji numer siedem, czyli na prawym skrzydle. Cieszę się, że gra i że ma za już za sobą premierowe trafienie w ekstraklasie. Na tej pozycji mamy jednak do dyspozycji także innego zawodnika z epizodem w ekstraklasie – Adriana Benedyczaka z Pogoni Szczecin, to z rocznika 2000, przed którym przy odpowiedniej pracy rysuje się bardzo ciekawa przyszłość. Dominik Steczyk gra w Norymberdze, co prawda w drugiej drużynie, ale czwarty poziom w Niemczech jest pod względem intensywności, dyscypliny taktycznej i technicznego wyszkolenia piłkarzy zbliżony do pierwszej ligi w Polsce. Michał Góral strzelił natomiast kilka bramek w 1. lidze dla Stomilu Olsztyn i miał naprawdę udaną rundę jesienną. Oczywiście w kadrze na mistrzostwa dla napastników nie będzie aż czterech miejsc, więc konkurencja i na tej pozycji powinna zaprocentować dynamicznym rozwojem kandydatów w rundzie wiosennej.

 

PZPN zapewnił panu optymalne warunki przygotowań? Z dostępem do suplementacji, sprzętu, aparatury do analizy i… szpiegowania przeciwników?
Jacek MAGIERA:
 Mamy zapewnione wszystko, o co zabiegałem w rozmowach z prezesem Bońkiem i sekretarzem Sawickim. Ustaliliśmy wówczas także liczebność sztabu, która została zaakceptowana wedle mojej koncepcji. Nie mam szpiegów, mam natomiast trenerów, którzy zajmują się obserwacją przeciwników. Obecnie jest nas sześciu, ale w marcu zostanie dokooptowanych jeszcze dwóch nowych szkoleniowców, aby mogli poznać zespół. Zaś przed turniejem zaczną nam pomagać – jeżdżąc za przeciwnikami – szkoleniowcy zatrudnieni już w PZPN, którzy na co dzień zajmują się innymi reprezentacjami. Oczywiście najważniejsze i tak pozostanie to, aby wiedzieć co samemu chce się grać. I jaki sposób wykorzystać przeciw konkretnemu rywalowi. Dlatego na przygotowanie własnej taktyki kładziemy największy nacisk.

 

A jaka jest świadomość obecnych młodzieżowców? Wyższa niż pańskiej generacji, która powinna była pojechać na igrzyska do Sydney, ale sporej grupie zawodników zabrakło profesjonalnego podejścia do gry w reprezentacji?
Jacek MAGIERA: To zupełnie inne pokolenie, mające zupełnie inne wzorce. Myśmy nosili skarpety, oni noszą stópki, ale tym co przede wszystkim odróżnia obecnych młodzieżowców od tych z moich czasów jest mentalność. Świat jest bardziej otwarty, zawodnicy mają więcej możliwości samodoskonalenia. Są trenerzy od przygotowania fizycznego, również tacy, którzy dbają o głowę, profesjonalni doradcy. Jeśli więc tylko są chęci, utalentowany piłkarz może naprawdę w sposób harmonijny robić postępy i budować karierę także w Polsce.

 

W związku z tym, że piłkarze mało grają w kubach, najistotniejsza w pańskim sztabie jest rola trenera przygotowania motorycznego – Sebastiana Krzepoty?
Jacek MAGIERA: Rola każdego mojego współpracownika jest bardzo ważna, ale to rzeczywiście specjalista od przygotowania motorycznego pozostaje w nieustannym kontakcie z trenerami klubowymi. Analizuje raporty GPS, jeśli kluby je posiadają, i także na tej podstawie buduje świadomość zawodników.

 

Nie zadaje dodatkowych prac domowych?
Jacek MAGIERA: Nie może być tak, że coś zrobimy bez wiedzy klubów. Naszą rolą jest komunikowanie się ze szkoleniowcami, którzy na co dzień prowadzą reprezentantów. Po kryjomu się nie da, byłoby to niepoważne. Tylko w ten sposób, po rozmowach i wypracowaniu wspólnego pomysłu na optymalne przygotowania, drużyna może dobrze biegać podczas mundialu. A to warunek podstawowy, aby z dobrej strony zaprezentować się podczas turnieju. Aby składnie grać, trzeba szybko myśleć i szybko biegać. Innej drogi do tego niż ciężka, ale właściwie zaplanowana i ściśle monitorowana praca, nie ma. Tyle że to nie uprawnia nas do wkraczania na teren trenerów klubowych. Wszystkie działania podejmujemy przy pełnej współpracy z nimi.

 

Jako człowiek skrupulatny wizualizował pan już mecze biało-czerwonych w finałach MŚ, mimo że jeszcze nie znamy rywali?
Jacek MAGIERA: Po to rozgrywaliśmy spotkania na stadionie Widzewa, z Włochami i Czechami, aby zawodnicy poznali obiekt, szatnię i atmosferę panującą na łódzkim stadionie. Przerwę podzieliliśmy już wtedy na segmenty, aby piłkarze wiedzieli, co w danej chwili będziemy analizować, kto będzie mówił i na jaki temat. A w marcu dodatkowo sprawdzimy łączność z ławką rezerwowych i analitykami, którzy będą zajmować miejsca na koronie stadionu. Za każdym razem podczas nielicznych spotkań z zespołem robimy coś, co przybliży nas do optymalnego przygotowania do finałów.

 

Tak szczerze, dostał pan utalentowaną generację do poprowadzenia w turnieju mistrzowskim w Polsce?
Jacek MAGIERA: Dziś trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jeszcze nie zostaliśmy przecież sprawdzeni w starciach o punkty, a dotąd mierzyliśmy się głównie z zespołami nieco od nas starszymi. Wyniki tych spotkań nie były istotne, liczyło się przede wszystkim to, aby pokazać zawodnikom, jaką pracę muszą wykonać. I na jaką przygotować intensywność. Przegraliśmy 0:3 z Włochami, 1:4 w Holandii, 0:2 w Portugalii i 0:1 ze Szwajcarią, ale również wygrywaliśmy – 3:0 z Czechami i 2:1 z Ukrainą. Cały czas szukaliśmy rozwiązań, i zbieraliśmy informacje o zawodnikach oraz ich reakcjach. Przecież na takim turnieju może się zdarzyć, że dla dobra zespołu zaistnieje konieczność zdjęcia kogoś już po kwadransie. Nawet jednak w takiej sytuacji dąsy będą niedopuszczalne. Selekcja była bardzo skrupulatna, prowadzona także pod tym kątem, ale na odpowiedź na postawione przez pana pytanie czas przyjdzie dopiero po mistrzostwach świata.

 

Zapytam zatem wprost – jaki jest pański cel na młodzieżowy mundial? Czwarty mecz? Formuła jest taka, jak podczas Euro 2016 we Francji – z grupy wyjdą po dwa najlepsze zespoły i cztery z trzecich miejsc z najlepszym bilansem.
Jacek MAGIERA: Najlepsza drużyna rozegra w turnieju siedem spotkań, ale… my jeszcze nie bawimy się w matematykę. W pierwszej kolejności chcemy po prostu grać najlepiej, jak nas stać i godnie zaprezentować kraj w finałach mistrzostw świata. Choć oczywiście wyjście z grupy to podstawa.

 

Dla pana jako trenera to szansa, czy raczej możliwość wzięcia ostrego zakrętu w szkoleniowej karierze, skoro prowadzenie tej kadry przypomina randkę w ciemno?
Jacek MAGIERA: Ani przez sekundę nie przyszło mi do głowy, że to może być ostry zakręt. Dla mnie to jest misja do wypełnienia, na turnieju chciałbym rozegrać nawet więcej niż cztery mecze. I logistycznie tak wszystko układamy w PZPN, aby przygotować się na ewentualność, że będziemy grać nie tylko w maju, gdy rozegrana zostanie faza grupowa, ale także w czerwcu. To wielka sprawa prowadzić reprezentację Polski w mistrzostwach świata, kolejny krok w moim rozwoju. Zresztą na przykład rok 2016 zacząłem od obserwacji meczu Piast Tuczempy – Motor Lublin. Gdyby wówczas ktoś powiedział mi, że za pół roku usiądę na ławce na Santiago Bernabeu w spotkaniu Ligi Mistrzów, to jedynie popukałbym się w czoło. A przecież zmierzyłem się jako trener z Realem Madryt! To mi przypomniało, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych. Mam dopiero 42 lata, więc jeszcze wiele fajnych planów będę mógł zrealizować. A dzięki doświadczeniom zdobytym w młodzieżowym mundialu powinienem być lepszym trenerem.

FOT. JAKUB ZIEMIANIN / 400mm.pl