Płachta: Jestem dumny z syna i reprezentacji Niemiec

Rozmowa z Jackiem Płachtą, byłym reprezentantem kraju oraz selekcjonerem biało-czerwonych, obecnie drugim trenerem Eispiraten Crimmtschau 2DEL, a prywatnie ojciec świeżo upieczonego srebrnego medalisty IO w Pjongczang.

Jaki ojciec, taki syn?…

JACEK PŁACHTA: (śmiech). Nie, zdecydowanie nie. Syn przerósł ojca dosłownie i w przenośni. Matthias ma srebro olimpijskie, a mnie nawet nie było dane wystąpić na igrzyskach. Tak to bywa. Niemniej jestem dumny z postawy syna oraz tego, co reprezentacja Niemiec dokonała w tym turnieju.

Co pańskim zdaniem zadecydowało o powodzeniu niemieckiej reprezentacji? Początek turnieju miała średni, delikatnie mówiąc…

JACEK PŁACHTA: Marco Sturm, którego dobrze znam, stworzył stuprocentowy zespół. To właśnie jego siła i osobowość sprawiły, że drużyna walczyła od początku do końca i mimo różnych przeciwności losu potrafiła pokonać rywali w dogrywce czy rzutach karnych. Niemcy byli świetnie przygotowani fizycznie, do samego końca turnieju prezentowali nienaganną kondycję. Sturm to motywator, sporo pracuje nad mentalnością zawodników. Proszę zauważyć, jak oni zachowywali się we własnej strefie. Rzucali się na krążki po strzałach rywali, z pasją atakowali na bandach… Nie mam słów uznania dla ich pracy. Oczywiście, mieli też bramkarza, który stanowił o sile drużyny. Gdy tylko nadarzała się okazja, szybko wychodzili z groźną kontrą. Sturm dopasował taktykę do możliwości oraz umiejętności zawodników, zaś oni ją konsekwentnie realizowali. Zresztą, w licznych wywiadach podkreślali, że są drużyną kompletną, taką na sto procent, i dlatego potrafią walczyć i wygrywać z teoretycznie silniejszymi.

Czy ten sukces przełoży się na popularyzację hokeja w Niemczech?

JACEK PŁACHTA: Taką mamy nadzieję, jak wszyscy związani z hokejem. W niemieckich mediach zapanowała euforia, o niczym innym się ostatnio nie mówiło. Na pewno zwiększy to zainteresowanie hokejem, a w konsekwencji dla dzieciaków ćwiczących w najmłodszych grupach wiekowych powinny nadejść lepsze czasy.

A jak wicemistrzowie olimpijscy będą świętowali sukces?

JACEK PŁACHTA: Nie mają na to czasu, bo niemal prosto z samolotu z Korei wyjdą na lód. Kolejka ligowa jest w środę, a liczne grono reprezentantów z Monachium czy Mannheim ma swoje obowiązki. Nikt nie może sobie pozwolić na absencję. Myślę, że wszyscy reprezentanci sobie poradzą, bo przecież adrenalina będzie jeszcze buzowała. Choć oczywiście chwila wytchnienia by się im przydała…

Poziom turnieju olimpijskiego zadowolił pana?

JACEK PŁACHTA: Zabrakło w nim graczy z NHL, więc można sobie gdybać… Dość jednak powiedzieć, że wszystkie drużyny zgromadziły najlepszych zawodników, spośród tych, którzy byli dostępni, a więc rutyniarzy z doświadczeniem w NHL oraz utalentowaną młodzież. A poziom? Mnie osobiście zadowolił. Zobaczyliśmy wiele wyrównanych meczów, zakończonych dogrywkami czy karnymi. Rosjanie mieli bez wątpienia najlepszy zespół, choć przypomnę, że przegrali pierwszy mecz ze Słowakami. Jestem pod wrażeniem postawy Niemców, ale przecież Czesi czy Kanadyjczycy również pokazali się z dobrej strony. Najbardziej chyba mogą czuć się zawiedzeni Skandynawowie; w Szwecji czy Finlandii na pewno liczono na więcej.