Jacek Trzeciak: Zabrakło zwycięstw

Rozmowa z Jackiem Trzeciakiem, byłym trenerem GKS-u Jastrzębie.


Znalazł pan odpowiedź na pytanie, dlaczego GKS Jastrzębie pożegnał się z pierwszą ligą?

Jacek TRZECIAK: – Nie będę się rozwodził na ten temat, powiem krótko – za krótki okres na budowę drużyny, za dużo zmian w kadrze, za dużo rozmaitych problemów w klubie.

A gdybyśmy się skupili wyłącznie na aspektach stricte sportowych? Czego brakowało drużynie, którą prowadził pan przez pół roku? Umiejętności na poziomie pierwszoligowym?

Jacek TRZECIAK: – Za mojej kadencji odstawaliśmy od rywali w dwóch meczach, a w zasadzie przez półtora. Słabo zagraliśmy na wyjeździe z GKS-em Tychy, a tragicznie w pierwszej połowie meczu z Zagłębiem Sosnowiec u siebie. Radziliśmy sobie nawet z najsilniejszymi drużynami w tej lidze, które potem awansowały do ekstraklasy. Z Miedzią zremisowaliśmy w Legnicy, natomiast Widzewowi też dotrzymywaliśmy kroku, ale na własne życzenie sprezentowaliśmy łodzianom gole. Nie przypominam sobie meczów, byśmy byli zdecydowanie gorsi od przeciwnika pod względem piłkarskim, czy stwarzaniem dogodnych sytuacji do zdobycia gola. Naszym problemem było utrzymanie korzystnego wyniku, wskutek czego zabrakło nam zwycięstw.

Ale z Odrą Opole potrafiliście odrobić dwubramkowe manko.

Jacek TRZECIAK: – To prawda, ba, w końcówce mogliśmy to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. W przerwie zrobiliśmy retusze w składzie, zmieniliśmy ustawienie i już nie byliśmy chłopcami do bicia. To pokazuje, że w zespole drzemał większy potencjał niż zawodnicy zademonstrowali na boisku. Po prostu brakowało im regularności.

Tak z ręką na sercu, ilu zawodników – bez podawania nazwisk – tak naprawdę prezentowało pierwszoligowy poziom?

Jacek TRZECIAK: – Nie zamierzam narzekać, ale wszyscy muszą sobie zdawać sprawę, w jakich okolicznościach budowaliśmy drużynę na nowy sezon. Budżet był bardzo, bardzo skromny. Większość zawodników trafiła do nas z niższych lig, głównie trzeciej, a nawet z rezerw Piasta Gliwice, które walczą w IV lidze. Jesienią zaczęli grać regularnie Mateusz Słodowy, czy Lukasz Zejdler, którzy w poprzednim sezonie byli rezerwowymi i grali niewiele. Z kolei Michał Bojdys z powodu poważnej kontuzji miał kilkumiesięczną przerwę i siłą rzeczy nie mógł być w wysokiej dyspozycji.

W całych rozgrywkach GKS Jastrzębie nie grzeszył skutecznością, mniej bramek strzeliła tylko Skra Częstochowa.

Jacek TRZECIAK: – To prawda, faktów nie da się nagiąć. W meczu na własnym boisku zdominowaliśmy Resovię, lecz nie potrafiliśmy jej pokonać. Skrze Częstochowa wystarczył jeden celny strzał na naszą bramkę, by zgarnęła komplet punktów. W wyjazdowym spotkaniu z Widzewem byliśmy stroną wiodącą, ale dobra gra nazbyt nas uspokoiła. Przeciwnik wykorzystał to nasze „uśpienie”, złapał wiatr w żagle i przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Gra obronna GKS-u Jastrzębie jako całej drużyny była tragiczna, o czym świadczy 58 straconych bramek w 34 meczach. Nie można było jakoś temu zaradzić, zbudować bardziej szczelną formację defensywną?

Jacek TRZECIAK: – Rzeczywiście, to była nasza największa bolączka, ale identyczne problemy miał trener Grzegorz Kurdziel. Przeprowadziłem mnóstwo treningów w obronie, wiele z nich było „odizolowanych”. Na tym się skupialiśmy, to było wręcz nudne. W ofensywie najważniejsze są takie elementy jak talent i koncepcja gry, w obronie kluczowe znaczenie ma myślenie i pozytywne nawyki. Próbowaliśmy wychodzić wysoko na przeciwnika, by odsunąć grę od naszego pola karnego, lecz nie przyniosło to spodziewanych efektów. Niestety, mieliśmy niespełna trzy tygodnie, by przygotować zespół i tego czasu nam zabrakło.


Na zdjęciu: Trener Jacek Trzeciak największy problem miał ze zbudowaniem szczelnej defensywy.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus