Jacek Zieliński: Słabsi mają trudniej

Rozmowa z Jackiem Zielińskim, trenerem klubów ekstraklasy, byłym szkoleniowcem m.in. Ruchu Chorzów.



Trener Bogusław Kaczmarek, w niedawnej rozmowie ze „Sportem” powiedział , że mecze piłki nożnej bez udziału kibiców przypominają „bal manekinów”. Czy takie odczucia towarzyszyły panu, kiedy oglądał pan pierwsze mecze Bundesligi po restarcie?

Jacek ZIELIŃSKI: – Najważniejsze, że rozpoczął się powrót do normalności, ale rzeczywiście coś w tym jest. Ja z kolei słyszałem określenie „mecze duchów”. Nie było kibiców, widzieliśmy ludzi w maskach…. Powzięto wszelkie środki bezpieczeństwa, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Na pewno pierwsza kolejka Bundesligi odbyła się w niecodziennych okolicznościach.

Czy to wszystko wpłynęło na poziom prezentowany przez takie drużyny, jak Borussia Dortmund, Bayer Leverkusen, czy Bayern Monachium?

Jacek ZIELIŃSKI: – Na szczęście nie i to bardzo cieszy, bo obawy były. Widać jednak, że przerwa odcisnęła swoje piętno na niektórych drużynach, tych trochę słabszych. Werder Brema wobec obostrzeń lokalnych władz mógł trenował jedynie w 4-osobowych grupach. I na negatywne efekty nie trzeba było długo czekać – 1:4 z Leverkusen. Niestety, ten zespół – broniący się przed spadkiem – przynajmniej na początku będzie miał spore problemy.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Podobnie zresztą jak inne, słabsze piłkarsko drużyny. Te, które bazują na przygotowaniu motorycznym. Przynajmniej w początkowych spotkaniach więcej atutów będą miały ekipy, które posiadają w swoich szeregach, po prostu, lepszych piłkarzy. Ale przecież to właśnie te zespoły są na czele tabeli, więc nie można mówić o wypaczaniu sportowej rywalizacji.

Czy fakt, że na stadionie panuje cisza i ułatwia to komunikację z zespołem, należy traktować jako plus?
Jacek ZIELIŃSKI
: – Nie ma to większego znaczenia, bo nie należy jakoś specjalnie wywyższać roli trenera w trakcie spotkania. Jasne, że czasami się coś krzyknie i podpowie, ale sami piłkarze mówią, że przeważnie szkoleniowca nie słyszą. Nagle w trakcie gry nie zmieni się planu na mecz, bo nie ma na to czasu. Na boisku realizuje się to, co zostaje wypracowane w trakcie treningów i jest powiedziane podczas odpraw taktycznych.

W jakim stopniu gra bez kibiców redukuje atut własnego boiska? Jeden z piłkarzy Unionu Berlin powiedział, że żałuje braku fanów, ale najważniejsze, że jego drużyna będzie grać na swojej murawie i przebierać się w swojej szatni, którą doskonale zna.
Jacek ZIELIŃSKI
: – Akurat w przypadku takiego zespołu, jak Union gra bez kibiców na własnym stadionie to spory problem. Ten obiekt jest specyficzny, ma swój urok, a kibice dodają kolorytu. Co zresztą było widać podczas meczu z Bayernem.

Zespół z Monachium wygrał pewnie, a wyglądało to jak sparing pomiędzy zespołami, które różnią dwie klasy rozgrywkowe. Znów wracamy do tego, że te nieco słabsze drużyny, które czasami sprawiają niespodzianki grając na sporych emocjach, wraz ze swoimi kibicami, tracą ten jakże ważny atut.


Czytaj też: Inni powinni z Niemców brać przykład


Niemcy zdecydowali się na zaimplementowanie przepisu UEFA, który dopuszcza przeprowadzenie pięciu zmian. Czy takie rozwiązanie może mieć znaczący wpływ na przebieg rywalizacji? Czy np. będzie stawiał w uprzywilejowanej sytuacji zespoły, które mają „dłuższe ławki”?
Jacek ZIELIŃSKI:
– Po jednej kolejce ciężko to ocenić. Mądrzejsi będziemy za 2-3 tygodnie. Na razie nie zauważyłem różnicy. Zmiany specjalnie nie wpłynęły na przebieg poszczególnych meczów. Roszady dokonywane w końcówkach meczów były wręcz kosmetyczne.

Wszystko zależy od podejścia poszczególnych trenerów. Jeżeli ktoś będzie chciał zrobić pięć zmian, to zrobi. A jak nie, to pozostanie z trzema zmianami. Ale wprowadzenie takiej możliwości wydaje się rozsądne. Z jednej strony jest ukłonem w kierunku tych drużyn, które mają krótsze ławki i są bardziej narażone na straty zawodników z powodu kontuzji. A z drugiej jest atutem drużyn, które mają więcej wartościowych piłkarzy.

Warto z tego skorzystać, bo w pierwszej kolejce Bundesligi widzieliśmy sporo urazów mięśniowych, które są spowodowane tym, że nie można było normalnie trenować i przygotowywać się do meczów. W miarę upływu czasu powinno być jednak dużo lepiej.

Gra bez kibiców odbiera jakąś część motywacji. Trenerzy stoją teraz przed jeszcze większym wyzwaniem w tym aspekcie i mają spore pole do popisu.
Jacek ZIELIŃSKI
: – Na pewno zmotywować zespół będzie trudniej. Widzieliśmy, że drużyny wychodzą na boisko osobno. Są jakieś uśmieszki, czy przywitania… łokciem. Wiadomo, że kiedy wychodzi się na pełny stadion, to emocje są większe, a – co za tym idzie – inna jest motywacja. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z zespołów ma swój cel.

Walczą o mistrzostwo, puchary i utrzymanie. Tutaj na korzyść działał będzie upływ czasu. Za 3-4 kolejki zawodnicy się do tego przyzwyczają.



Na zdjęciu: Union Berlin przekonał się, że bez normalnego przygotowania i przy pustych trybunach ciężko jest rywalizować z takim zespołem, jak Bayern Monachium.
Fot. Pressfocus