Jagiellonia Białystok. Trener z kajdankami

Zwolnienie Piotra Nowaka, zatrudnienie Macieja Stolarczyka i zatrzymanie Jesusa Imaza – to najważniejsze wydarzenia letniej przerwy w stolicy Podlasia.


Przywiozłem ze sobą kajdanki, najwyżej przypnę się do krzesła – żartował Maciej Stolarczyk na swojej pierwszej konferencji prasowej w roli trenera Jagiellonii. Do ekstraklasy wrócił po 3 latach, wcześniej – bez powodzenia – prowadząc reprezentację młodzieżową w eliminacjach Euro. Kajdanki mogą się przydać, bo Białystok okazywał się ostatnio dla szkoleniowców wyjątkowo niewdzięczną ziemią: od momentu rozstania z Ireneuszem Mamrotem nikt nie potrafił zagrzać tu miejsca: ani Iwajło Petew, ani Bogdan Zając, ani… wracający do „Jagi” Mamrot, ani zatrudniony w jego miejsce zimą Piotr Nowak.

To, jaka jest w tym wina klubu i że nie można obarczać nią wyłącznie trenerów, stanowi zupełnie inny temat, ale akurat Nowak sobie nie pomógł. Nie przemawiał za nim ani warsztat, ani etyka i kultura pracy, ani efekty, bo białostoczanie grali wiosną futbol nijaki, wygrali zaledwie 3 mecze (w Zabrzu i z Zagłębiem w doliczonym czasie oraz w Łęcznej w ostatniej kolejce, gdy wszystkie karty były już rozdane). Choć skończyło się 12. miejscem, kibice mieli prawo obawiać się w niektórych chwilach o spokojne utrzymanie.

Nie dziwi, że prezes Wojciech Petrkiewicz i dyrektor Łukasz Masłowski, którzy pojawili się w klubie po Nowaku (zatrudniał go przewodniczący rady nadzorczej Wojciech Strzałkowski), przeszkody w rozstaniu nie widzieli nawet w obowiązującym jeszcze przez rok kontrakcie szkoleniowca.

– Zdaję sobie sprawę z długiej historii klubu, tego, że brakuje w gablocie jeszcze mistrzostwa – tak odpowiedź na pytanie o cele rozpoczął Maciej Stolarczyk, ale należy potraktować to jako wypowiedź z równie mocnym przymrużeniem oka, co tę o kajdankach. Dziś „Jadze” potrzebna jest stabilizacja, wyznaczenie kierunku, nabranie przekonania, że wreszcie obrała jakiś kierunek, trzyma się go i notuje progres, a nie miota od ściany do ściany.

Pojawienie się w klubie Stolarczyka na pewno nie przeszkodziło w innym obok zmiany trenera ważnym wydarzeniu lata, czyli szczęśliwie zakończonych negocjacjach z Jesusem Imazem. Fakt, że „Jaga” tak kiepsko radziła sobie w poprzednim sezonie, można również łączyć z absencją 32-letniego Hiszpana wywołaną poważną kontuzją. Wrócił na końcówkę wiosny, zdążył nawet coś postrzelać, teraz znów ma być liderem zespołu. Podpisał kontrakt do 2025 roku, gwarantujący mu zarobki w okolicach 20 tys. euro miesięcznie. Znów będzie podopiecznym Stolarczyka, jak niegdyś w Wiśle Kraków. – Każdy trener chciałby mieć w swoim zespole takiego zawodnika – przyznał szkoleniowiec „Jagi”.

Drużyna z Podlasia zacznie sezon dwoma domowymi spotkaniami: z Piastem i Widzewem. Na rynku transferowym białostoczanie nie byli nadto aktywni, nie doszło w ich szeregach do wielu zmian. Sukcesem jest zatrzymanie napastnika sprowadzonego w trakcie rundy wiosennej z ligi ukraińskiej: napastnika Marco Guala, który wraz z Imazem tworzyć może błyskotliwy hiszpański duet.

Znaczących ubytków nie odnotowano: pożegnano się głównie z zawodnikami rozczarowującymi, jak Michał Nalepa, który najciekawszy występ w „Jadze” zanotował już po… odejściu do Turcji, gdy w wywiadzie dla TVP Sport nie gryzł się w język, krytykując kadencję Piotra Nowaka.

Wojciech Chałupczak


Fot. Michał Kość/Pressfocus