Jak Kulesza trenerów wybierał

Dla prezesa PZPN-u wybór selekcjonera reprezentacji to decyzja w skali kadencji kluczowa. Cezary Kulesza jednak w przeszłości już nie raz zatrudniał trenerów.


Oczywiście należy rozróżnić to, czym jest wybór trenera, a czym selekcjonera. Charakterystyka pracy obydwu fachowców jest zupełnie inna, a jedyne, co ich tak naprawdę łączy, to stanie przy linii podczas meczów. Z tego powodu podczas wyboru opiekuna reprezentacji trzeba zwracać uwagę na inne cechy.

Rządy twardej ręki

Kulesza jest tego świadomy. Ostatni etap wyboru rozgrywa się natomiast w sferze negocjacji z dokładnie wyselekcjonowanym kandydatem, które w tym akurat aspekcie nie różnią się znacznie od tego, co aktualny prezes PZPN-u robił za czasów Jagiellonii. Chodzi przecież głównie o zarobki, długość kontraktu i cele do zrealizowania. Pierwsze miesiące w urzędowaniu Kuleszy pokazały, że jako doświadczony biznesmen nie ma zamiaru odpuszczać. Gdy Paulo Sousa podpadł federacji, musiał za to (dosłownie) zapłacić. Będąc świadomym, że Adam Nawałka jest bardzo chętny na ponowną – nawet krótką – pracę w kadrze, Kulesza zatrzymał go w niepewności, jednocześnie kontaktując się z kandydatem, który bardziej mu odpowiada.

Jednak Andrij Szewczenko również nie dostanie wszystkiego podanego na srebrnej tacy. Ukraińcowi zależy na jak najkorzystniejszym z jego punktu widzenia rozwiązaniu kwestii ze swoim byłym klubem, Genoą. Najkorzystniejszym rzecz jasna finansowo. Kulesza nie ma z tym żadnego problemu, tak po prawdzie to nie jego sprawa. Ale on nie będzie na Szewczenkę czekał w nieskończoność. Trener zza wschodniej granicy dostał kilka dni na załatwienie wszystkich spraw. Jeśli będzie zwlekał, nie dostanie posady w Polsce. Twarda ręka.

Nie boi się ryzyka

Będąc prezesem Jagiellonii, Kulesza odpowiadał za zatrudnienie w Białymstoku trenerów: Michała Probierz (choć wtedy był jeszcze dyrektorem), Czesława Michniewicza, Tomasza Hajty, Piotr Stokowca, znów Probierza, Ireneusza Mamrota, Iwajło Petewa i Bogdana Zająca. Patrząc po tych nazwiskach trudno dostrzec jakiś konkretny schemat. W każdej sytuacji Kulesza kierował się określonym w danej chwili planem, do którego starał się dobierać odpowiednich wykonawców. Nie bał się ryzyka i wyborów nieoczywistych. Dla Hajty i Zająca były to pierwsze samodzielne prace w roli szkoleniowca. Obaj nie skończyli najlepiej, ale akurat Hajto w momencie zatrudnienia – jakkolwiek to dzisiaj nie brzmi – był całkiem ciekawą opcją.

Podobnie było z Ireneuszem Mamrotem. Pierwszoligowy Chrobry Głogów pod jego sterami grał ciekawy i atrakcyjny futbol, a w Białymstoku udzieliła się pewnego rodzaju ekscytacja oddechem, jaki miał dać „Jadze” ten szkoleniowiec. Niektórzy co prawda krytykowali Kuleszę. Mamrot, jako trener w szerszej skali anonimowy, obejmował zespół wicemistrza Polski po świetnym okresie Michała Probierza. Był znakiem zapytania. Inwestycja prezesa okazała się jednak trafiona, bo nowy w ekstraklasie szkoleniowiec doprowadził „Dumę Podlasia” do kolejnego wicemistrzostwa.

Podobny przykład

Najbliższe aktualnej sytuacji w reprezentacji Polski było jednak zatrudnienie Petewa. Gdy ekipie Mamrota zaczynało brakować paliwa, Kulesza chciał tchnąć w drużynę nowe życie. Zależało mu na jak najszybszym powrocie na szczyt, co sam zresztą podkreślał w wywiadach, mówiąc, że w ten sposób chce naprawić błędy zwolnionego szkoleniowca. Nagły bodziec, efekt od zaraz. A Petew był ciekawym kandydatem. Miał świetne CV, osiągał sukcesy i jak na warunki ekstraklasy był trenerem z wysokiej półki. Kulesza nie żałował pieniędzy na jego zatrudnienie, bo dla niego zawsze liczy się końcowy wynik. Nie boi się inwestować, mając świadomość, że potem może czerpać z tego duże zyski.

W przypadku Szewczenki jest podobnie. Prezes PZPN chce wziąć kogoś znanego (choć trenersko jeszcze nie aż tak doświadczonego), zagranicznego, znającego rolę selekcjonera, z nastawieniem na najbliższą przyszłość (baraż), ale też z dalszą perspektywą potencjalnej współpracy. No i nie ma zamiaru szczędzić grosza, bo awans na mistrzostwa świata zwróci to zatrudnienie z nadwyżką. Problem z Petewem był jednak taki, że Kulesza… nie trafił. Bułgar chciał dokonać szerszej rewolucji kadrowej, ale jako że w Jagiellonia nie była do niego przekonana, po kilku miesiącach dała sobie z nim spokój.

Plan B

Oczywiście Kulesza odpowiadał też za drugie zatrudnienie Probierza, za którego zwolnienie wcześniej sam odpowiadał. Prezes przyznał się wówczas do błędu i ściągnął do Białegostoku kogoś, kto znał podlaski klimat i miał zarazem określony styl, miał pobudzić zespół do walki. Ten rysopis pasuje do Adama Nawałki i obecnej sytuacji w reprezentacji, z tym że jak już wiadomo – dla Kuleszy nie jest to nic więcej, jak plan B. Warto jednak mrugnąć tutaj okiem i przypomnieć, że drugie podejście Probierza było dla Jagiellonii bardzo udanym okresem.


Na zdjęciu: Duże pieniądze, dobre CV, efekt od zaraz. Zatrudnienie w Jagiellonii Iwajło Petewa (zdjęcie) przypomina trochę to, co chce obecnie zrobić Cezary Kulesza
Fot. Michał Kość/Press Focus