Jak nie szło, tak nie idzie

„Niebieskie” nadal zamykają tabelę, a ich licznik punktowy nawet nie drgnął. Tym razem lepsze okazały się piotrkowianki.


Przecież Piotrcovia to nie reprezentacja Norwegii, na którą nie ma mocnych. Trzeba wreszcie zacząć zdobywać punkty – mówił przed meczem 4. serii trener Ruch, [Walentyn Wakuła]. Bramkarka Monika Ciesiółka zapewniała o pełnej determinacji i chęci zostawienia serc na parkiecie, bo ona i jej koleżanki z zespołu też mają już dość porażek. Z zapowiedzi niewiele jednak wyszło, bo zwycięstwo zapisały na swoje konto rywalki, a „Niebieskie” na przełamanie muszą jeszcze poczekać.

Początek nie zapowiadał 4. porażki. Miejscowe zaczęły odważnie, w mocno zmodyfikowanym składzie i po bramkach Michaliny Gryczewskiej oraz Natalii Doktorczyk prowadziły 2:0. Nieźle też funkcjonowała defensywa, a kilka udanych interwencji zanotowała Ciesiółka. Z biegiem czasu do głosu zaczęły dochodzić przyjezdne i po trafieniu Magdaleny Drażyk, która długie lata spędziła w Ruchu, było 2:4. Odpowiedź chorzowianek była natychmiastowa, ale na golach Doktorczyk i Natalii Stokowiec się zatrzymały. Bramkowy przestój piotrkowianki wykorzystały bezbłędnie, odskakując na 5 trafień i to mimo gry w osłabieniu. Zryw Ruchu pozwolił odrobić część strat i dał nadzieję, że na przerwę jego zawodniczki schodzić będą z minimalną stratą. Wówczas do głosu doszła Żaneta Senderkiewicz, która nie miała litości dla byłego kubu. Zdobyła 3 bramki, zapewniając swemu zespołowi względny spokój. Ostatnie słowo należało jednak do Doktorczyk. Lewoskrzydłowa beniaminka znakomicie sfinalizowała akcję rozpisaną przez ukraińskiego szkoleniowca.

Decydujący wpływ na przebieg drugiej połowy miały jej pierwsze minuty. Na prawym skrzydle uaktywniła się Patrycja Królikowska, potem kilka bramek dołożyły jej koleżanki i w pewnym momencie Piotrcovia miała 7 bramek przewagi.

– Mieliśmy okazje na kolejne trafienia, ale źle rozwiązaliśmy niektóre akcje i o to mam pretensje do moich dziewczyn. Mogliśmy odjechać na 10 goli i w pełni kontrolować spotkanie – żałował trener Krzysztof Przybylski, który dwukrotnie prowadził Ruch. – Mam sentyment do Ruchu, ale teraz pracuję w Piotrkowie i staram się robić wszystko, by był wysoko w tabeli. W Chorzowie zaczynałem przygodę z kobiecą piłką ręczną i kiedyś może skończę… – uśmiechnął się szkoleniowiec, który drugą odsłonę mógł obserwować ze spokojem i rotować składem, choć w 42 minucie było tylko 21:25.

Wśród miejscowych na wyróżnienie zasłużyła Marcelina Polańska. Ambitna środkowa rozgrywająca często brała ciężar gry na siebie, popisując się zaskakującymi rzutami z dystansu i większość z nich znajdywała drogę do siatki. – Początek w naszym wykonaniu nie był zły, ale później coś się zacięło i rywalki wykazały wyższość. Nie zwieszamy głów, walczymy dalej – zapowiedziała Polańska.


Ruch Chorzów – Piotrcovia 28:35 (14:18)

RUCH: Ciesiółka, Knapik – Stokowiec 5, Kolonko 4/3, Polańska 10, Jasinowska 1, M. Gryczewska 2, Doktorczyk 3, Masiuda, Bondarenko 2, Grabińska 1, Morozenko, Kavalova, Miłek. Kary: 12 min. Trener Walentyn WAKUŁA.

PIOTRCOVIA: Opelt, Suliga – Królikowska 3, Drażyk 3, Raduszko 2, Oreszczuk 4, Polaszkova 3, Grobelna 2, Sobecka 2, Trbović 2, Senderkiewicz 3, Jasińska, Jureńczyk 4, Waga 3, Martins-Schneider 3, Szczepanek 1. [Kary:] 2 min. Trener Krzysztof PRZYBYLSKI.


Na zdjęciu: Marcelina Polańska (z lewej) 10 razy trafiła do siatki, ale punktów Ruchowi nie zapewniła.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus