Jak oni debiutowali?

Cztery gole wbite przez Krzysztofa Piątka w jego oficjalnym debiucie w barwach Genoy zrobiły spore wrażenie. O polskim napastniku mówi się na Półwyspie Apeniński całkiem sporo i choć do tego jeszcze daleka droga, to wkrótce może okazać się, że jego klub zrobił znakomity interes. Poniżej przypominamy debiuty polskich napastników w zagranicznych klubach, rozpoczynając oczywiście od Roberta Lewandowskiego. Wniosek? Żaden z nich nie był tak spektakularny, jak wyczyn byłego gracza Cracovii.

Robert LEWANDOWSKI (Borussia Dortmund, 2010 rok)

W przedsezonowych sparingach, po transferze z Lecha Poznań za niespełna 5 mln euro, spisywał się świetnie, ale na pierwszy mecz o stawkę nie wyszedł w wyjściowym ustawieniu. Borussia rywalizowała w I rundzie Pucharu Niemiec z Wackerem Burghausen, zespołem występującym na trzecim poziomie rozgrywkowym. Wygrała pewnie, 3:0 na wyjeździe, ale nasz napastnik nie wpisał się na listę strzelców. „Lewy” wszedł na boisko w 56. minucie spotkania, kiedy losy rywalizacji były już ustalone. Polak mógł jednak zwiększyć rozmiary zwycięstwa swojego zespołu, ale nie wykorzystał dwóch dogodnych sytuacji bramkowych. Swojego pierwszego gola dla Borussii strzelił dopiero w siódmym oficjalnym występie.

Paweł BROŻEK (Trabzonspor, 2011 rok)

Zadebiutował w barwach tureckiego klubu wraz ze swoim bratem, Piotrem. Bliźniacy przenieśli się nad Bosfor w tym samym czasie, zimą 2011 roku, a ich pierwszy występ miał miejsce w rozgrywkach Pucharu Turcji, przeciwko Besiktasowi Stambuł. Trabzonspor przegrał 1:2, ale napastnik mógł być po tym meczu zadowolony, bo zaliczył asystę przy jedynym golu dla swojego zespołu. Później Pawłowi Brożkowi wiodło się w barwach tureckiego klubu dużo gorzej, a pierwszego gola strzelił dopiero na początku maja, w starciu przeciwko Gaziantepsporowi. Było to jedno z dwóch jego trafień w całym sezonie.

Jakub ŚWIERCZOK (1. FC Kaiserslautern, 2012 rok)

To był bardzo obiecujący debiut 20-latka w Bundeslidze. Świerczok, po transferze z Polonii Bytom, znalazł się w wyjściowym składzie swojego zespołu na starcie przeciwko Werderowi Brema, które dla jego klubu było inauguracją rundy wiosennej. Polak początkowo miał tremę i zaliczył kilka nieudanych zagrać, ale później było coraz lepiej. W 90. minucie spotkania napastnik mógł zostać bohaterem swojego zespołu, ale jego strzał z półobrotu był minimalnie niecelny i spotkanie skończyło się bezbramkowo. Mimo obiecującego początku Świerczok nie zagrzał zbyt długo miejsca w składzie. Łącznie wystąpił w sześciu spotkaniach Bundesligi, a następnie ugrzązł w drużynie rezerw. Później był powrót do Polski, a następnie kolejny zagraniczny wyjazd. Do Łudogorca Razgrad.

Arkadiusz MILIK (Bayer Leverkusen, 2013 rok)

Z Górnika Zabrze wyjechał w wieku 19 lat do Bayeru Leverkusen, a debiut w Bundeslidze trwał krótko, bo zaledwie kilka minut. W 87. minucie spotkania przeciwko Borussii Dortmund, tyszanin wszedł na plac gry zastępując autora dwóch trafień dla „Aptekarzy” w tym spotkaniu, Stefana Reinartza. Mimo to Bayer przegrywał 2:3 i takim też wynikiem zakończyło się to spotkanie. Znakomitą partię w zespole rywala rozegrali inni Polacy. Robert Lewandowski strzelił gola i zaliczył asystę, a Jakub Błaszczykowski wykorzystał rzut karny. Ogólnie Milik furory w Bayerze nie zrobił. Rozegrał dla tego klubu osiem oficjalnych meczów i nie zdobył ani jednego gola.

Łukasz TEODORCZYK (Dynamo Kijów, 2014 rok)

Chociaż w pierwszym spotkaniu w barwach ukraińskiego giganta pojawił się na placu gry dopiero w 85. minucie spotkania, to i tak może zaliczyć tamten debiut do zdecydowanie udanych. Zaledwie kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko mocno wstrzelił piłkę w pole karne. Bramkarz Czornomorca Odessa odbił futbolówkę przed siebie, do której dopadł następnie Andrij Jarmołenko i z bliska ustalił wynik spotkania na 2:0. Na pierwszą bramkę „Teo” długo czekać nie musiał, bo niecałe trzy tygodnie później wpisał się na listę strzelców w starciu przeciwko Zorii Ługańsk, w zremisowanym 2:2 meczu ligowym. W sumie w pierwszym sezonie strzelił dla Dynama 10 goli i trafiał do siatki we wszystkich rozgrywkach, czyli oprócz ligowych, w Pucharze Ukrainy i Lidze Europy.

Kamil WILCZEK (Carpi FC, 2015 rok)

Do Włoch wyjechał z koroną króla strzelców ekstraklasy, ale pobyt na Półwyspie Apenińskim okazał się w zasadzie całkowicie nieudany. Po raz pierwszy pojawił się na boisku w oficjalnym meczu Carpi kiedy jego drużyna zmierzyła się w 1/32 finału Pucharu Włoch z Livorno. Polak na boisku zameldował się w 103. minucie spotkania, przy stanie 0:0, bo do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.

Ostatecznie jego drużyna zdobyła dwa gole, ale nasz napastnik nie miał udziału przy żadnym z tych trafień. Łącznie w trakcie rundy jesiennej zagrał w zaledwie trzech spotkaniach Serie A i nie zdołał wpisać się na listę strzelców.