Jak po grudzie

Będzinianie w 12. konfrontacji ligowej z Jastrzębskim Węglem chcieli zdobyć pierwsze punkty, by zerwać z niechlubną tradycją fatalnego startu, jaki zdarzał im się w ostatnich latach.


Zadanie było jednak szalenie trudne, zwłaszcza że rywale prezentowali w poprzednich spotkaniach wysoką formę, grając skutecznie i z fantazją. – Jastrzębianie mają bardzo napięty terminarz, ale to dopiero początek sezonu, więc sił im na pewno nie braknie – mówił przed spotkaniem Bartosz Gawryszewski, środkowy MKS-u, który ma za sobą dwa sezony gry w Jastrzębiu.

Gawryszewski miał na uwadze niedawny turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzów z udziałem Jastrzębskiego Węgla”, który specjalnie nie kosztował go jednak zbyt dużo sił.

Pierwszy set pokazał, że gospodarze nie powinni mieć żadnych kompleksów względem rywali. Chociaż do połowy partii przyjezdni zdawali się mieć kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, ale wystarczyło by na zagrywce zameldował się Rafał Faryna. Atakujący MKS-u popisał się pierwszym asem w tej partii. Drugi miał miejsce na zakończenie, gdy jastrzębianie byli już w odwrocie. Wspomniany Faryna zaczął mecz z problemami, długo nie mógł się wstrzelić, ale jak już to uczynił, to przeciwnik nie potrafił przyjmować jego dynamicznych serwisów. Taka sytuacja miała jednak miejsce tylko w inauguracyjnej partii, później as będzinian często był zastępowany przez Michała Godlewskiego. – Mieliśmy problemy w pierwszym secie, nie wszystko funkcjonowało jak należy, ale potrafiliśmy zareagować i odmienić losy spotkania – stwierdził później trener „pomarańczowych” Luke Reynolds.

Jastrzębianie chyba liczyli, że w Sosnowcu będzie lekko, łatwo i przyjemnie, a tymczasem natrafili na opór ambitnego MKS-u. Poza łatwo wygraną drugą odsłoną goście mieli problemy z rywalami, nie kończąc wielu prostych piłek. Nawet zwykle niezawodny Lukas Kampa nie miał najlepszego dnia. Wystawiał niedokładnie, powodując wiele nerwowości w drużynie. Nerwowa sytuacja, ale już z innej przyczyny, miała miejsce w secie trzecim, gdy Tomasz Fornal twierdził, że po stronie MKS-u były cztery odbicia, a sędziowie nie zareagowali. Wywiązała się dyskusja, do której włączył się jeszcze Reynolds. Ostatecznie żółtą kartką za opóźnianie gry ukarana została cała drużyna gości.

Jednym z kilku graczy Jastrzębskiego Węgla, do których można było mieć największe pretensje, był Yacine Louati. Paradoksalnie to właśnie francuski przyjmujący załatwił zespołowi wygranie newralgicznej, trzeciej partii. W jej końcówce popisał się dwoma asami, dokładając udane akcje w ataku. W poprzednich setach Francuz nie był tak skuteczny, często nadziewając się na blok przeciwnika.

Będzinianie, którzy z pewnością liczyli na więcej, muszą pomyśleć o wzmocnieniu składu. W klubie ma zameldować się dzisiaj przyjmujący z Kanady, który może poprawić potencjał kadrowy drużyny.


MKS Będzin – Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:22, 15:25, 18:25, 18:25)

BĘDZIN: Veloso (3), Sobański (10), Kalembka (7), Faryna (8), Santana (15), Gawryszewski (1), Gregorowicz (libero) oraz Godlewski (6), Makowski, Haduch, Teklak, Szmidt. Trener Jakub BEDNARUK.

JASTRZĘBIE: Kampa (1), Fornal (17), Gładyr (10), Al Hachdadi (21), Louati (18), Szalacha (6), Popiwczak (libero) oraz Wiśniewski. Trener Luke REYNOLDS.

Sędziowali Bartłomiej Adamczyk (Kielce) i Maciej Twardowski (Radom). Widzów 650.


Fot.