Jak rasowy bokser

 

Zorganizowali doping dla swoich starszych kolegów oraz przyjaciół ze szkolnej ławki, których duchowo wspierał nawet biskup pomocniczy Diecezji Bielsko-Żywieckiej Piotr Greger. To wszystko jednak nie wystarczyło, żeby III-ligowcy sprawili pucharową niespodziankę.

W pierwszej połowie podopieczni Piotra Juraszka oddali inicjatywę grającym klasę wyżej gościom i skoncentrowali się na obronie. Ten sposób gry przyniósł oczekiwany przez gospodarzy efekty, bo choć Górnik Łęczna rozgrywał piłkę nie potrafił wypracować okazji bramkowej. Krzysztof Żerdka interweniował przed przerwą tylko raz, łapiąc piłkę w 43 minucie po strzale Krystiana Wójcika z dystansu.

Adrian Kostrzewski natomiast ani razu nie musiał się wykazać swoimi umiejętnościami, choć w 36 minucie bielszczanie wypracowali znakomitą okazję strzelecką.

Po rozegranej na prawym skrzydle akcji dośrodkowana przez Szymona Szymańskiego futbolówka spadła idealnie na nogę Marcina Czaickiego, będącego 8 metrów od bramki rywali. Bielszczanin miał sporo czasu i miejsca, ale źle przyłożył nogę i okazja uciekła.

Po przerwie widząc, że nie taki II-ligowiec straszny Rekord śmielej zaatakował i natychmiast został skontrowany. Marek Sobik stracił piłkę pod polem karnym gości, którzy błyskawicznie przenieśli akcję na prawe skrzydło. Stamtąd Aron Stasiak dośrodkował w pole karne, a Paweł Wojciechowski wolejem z 6 metra w 54 minucie zamknął kontrę.

Po stracie gola bielszczanie jeszcze bardziej zaczęli myśleć o ofensywie, a rywale wyprowadzali szybkie ataki, taki jak w 70 minucie, kiedy to Stasiak znalazł się oko w oko z Żerdką, ale bramkarz Rekordu obronił. Tak samo jako w 80 minucie strzał Dominika Lewandowskiego.

Najlepszą okazję na wyrównanie miał w 87 minucie Kamil Żołna, który po zagraniu Marcina Koziny wpadł w pole karne i mając przed sobą tylko Kostrzewskiego spudłował. Nie trafił także główkujący chwilę później z 5 metra Bartosz Guzdek, za to po kolejnej kontrze goście postawili pieczęć na zwycięstwie. W 90 minucie gry Wojciechowski spod końcowej linii wycofał piłkę na 12 metr, skąd wprowadzony chwilę wcześniej Igor Korczakowski z zimną krwią zakończył pucharową przygodę Rekordu.

– Pod każdym względem Górnik był od nas ciut lepszy – stwierdził kapitan Rekordu Dariusz Rucki. – I umiejętności czysto piłkarskie, i wybieganie, i czytanie pozycji, i spokój były po ich stronie. Dla nich takie mecze to jest chleb powszedni, a dla nas to jest święto. Przestrzegaliśmy się, że przeciwnik może być dla nas najbardziej groźny wtedy gdy za bardzo uwierzymy, że możemy coś ugrać. I tak się stało.

Gdy poczuliśmy, że możemy im zagrozić to oni jak rasowy bokser wyprowadzili kontrę. Szkoda tych dwóch sytuacji Marcina Czaickiego w pierwszej połowie i Kamila Żołny przy stanie 0:1. Nie udało się i choć naszym marzeniem był awans i mecz z drużyną z najwyższej półki, ale Górnik Łęczna też nam pokazał w jakim kierunku musimy iść.

Rekord Bielsko-Biała – Górnik Łęczna 0:2 (0:0)

0:1 – Wojciechowski, 54 min
0:2 – Korczakowski, 90 min
Sędziował Bartosz Owsiany (Opole). Widzów 500.

REKORD: Żerdka – Gaudyn (85. Kozina), Rucki, Kareta, Waliczek – Żołna, Wyroba (73. Guzdek), Szymański, Sobik – Czaicki (69. Czernek), Wróbel. Trener Piotr JAROSZEK.
GÓRNIK: Kostrzewski – Orłowski, Baranowski, Pajnowski, Sasin – Goliński (67. Lewandowski), Tymosiak, Wójcik (85. Korczakowski), Stromecki, Stasiak (90+1. Cielebąk) – Wojciechowski. Trener Kamil KIEREŚ.
Żółte kartki: Sobik – Goliński.