Jak „Szewa” oddał serce Górnikowi

W ekstraklasie rozegrał 104 mecze i strzelił 6 goli. Nie był pierwszoplanową postacią Górnika, ale kibice zapamiętali go jako walecznego Ukraińca, który potrafił włożyć nogę tam, gdzie inni bali się nogi włożyć… Do Polski sprowadził go Adam Nawałka, który upatrzył sobie „Saszę” w trakcie zgrupowań zabrzan w Turcji. – Mogę powiedzieć, że Nawałka dał mi drugie życie. Wykorzystałem swoją szansę w Polsce i za to jestem mu wdzięczny. Jak były mistrzostwa Europy we Francji to wymienialiśmy z sobą sms-y, ale teraz kontakt ustał – zdradza Szeweluchin.

Zimowa zaprawa

Swój debiut na polskiej ziemi zapamiętał do końca życia. 19 lutego 2012 r., w środku zimy, Górnik podejmował Legię. W ramach rozgrzewki Ukrainiec wspólnie z polskimi kolegami pomogli odśnieżyć zamarznięte i zasypane śniegiem boisko. Jak się później okazało, to była dobra zaprawa przed grą.

– Trener Nawałka kazał mi wcześniej obejrzeć w telewizji mecz Legii w rozgrywkach europejskich. To była dla mnie wskazówka, jak mam grać przeciwko Ljuboji i innym zawodnikom. Wygraliśmy 2:0 i dziennikarzom z Ukrainy powiedziałem, że to był dla mnie mecz na miarę Ligi Europejskiej. Tak ważne były dla mnie występy w Górniku. W lidze zapamiętałem na długo spotkania przeciwko Ruchowi, najważniejsze dla naszych kibiców. Pamiętam, że z sześciu meczów przeciwko Ruchowi z moim udziałem, cztery nie zostały przegrane. Po prostu przynosiłem szczęście drużynie .

Fot. Michał Stawowiak/400mm

Te prawie 7 lat w Górniku to kawał życia. Wracają cały czas wspomnienia, od zakwaterowania w hotelu „Alpex”, gdy kierownik drużyny Igor Nagraba dowoził mnie autem na treningi, po ostatnie lata. Szczególnie chodzą mi po głowie obrazki z treningów z Nawałką. To było coś niesamowitego, zwłaszcza wtorkowe i środowe treningi, gdy ciężko pracowaliśmy dwa razy dziennie. No i wspomnienie „Torcidy”, która była z nami w każdym meczu – uśmiecha się „Szewa”, który w ważnych spotkaniach Górnika stawał na wysokości zadania.

Nutka żalu…

W piłkarzu pozostała nutka żalu, że przy okazji 100-tnego występu w ekstraklasie (Górnik – Lech 0:2, 02.03.2016) nie został uhonorowany. Nie został również oficjalnie pożegnany, jako piłkarz Górnika na stadionie przed swoimi kibicami. Ale Ukrainiec rozumie, że wiosną 2016 roku sytuacja Górnika była szczególna, nikt wówczas nie zawracał sobie głowy uroczystościami pożegnalnymi.

Fot. Michał Chwieduk/400mm

– Zespół walczył o utrzymanie się i ja zdawałem sobie sprawę z tego, że klub jest najważniejszy i tylko to się liczy. Kibice wiedzą o co chodzi, znają mnie i cenią. Żałuję jednak, że tego pożegnania przed kibicami nie było, bo mógłbym wtedy dostać mikrofon do ręki i podziękować im za te lata wsparcia z trybun. Ale mam z nimi bardzo dobry kontakt, spotykamy się w Zabrzu, rozmawiamy o Górniku – przyznaje zawodnik.

Jesienią 2017 roku zagrał w drugiej połowie meczu z Koroną (3:3). To było jego pożegnanie z ekstraklasą, o którym chciałby zapomnieć jak najszybciej. – Zagrałem słabo, popełniłem błędy i po tym meczu zostałem przesunięty do rezerwy. Zrozumiałem szybko, że klub stawia na młodzież i muszę sobie poszukać innej funkcji. Postawiłem na trenerkę, chociaż całkowicie z gry nie zrezygnowałem – przypomina Szeweluchin, który po rozstaniu z pierwszym zespołem Górnika został grającym asystentem Wojciecha Gumoli, ówczesnego trenera rezerw.

Wilka ciągnie do lasu

To wszystko kosztowało go mnóstwo nerwów i „Szewa” podupadł na zdrowiu. Nie obyło się bez wizyt w szpitalu i konsultacji lekarskich, jednak skończyło się szczęśliwie. Z Górnikiem, poza związkiem emocjonalnym, formalnie nic go już nie łączy. Jego kontrakt zawodniczy wygasł 30 czerwca, ponadto rozwiązana została umowa o wypełnianiu obowiązków grającego asystenta rezerw.

Wilka ciągnie do lasu, więc nic dziwnego, że postanowił reaktywować swoją karierę piłkarską, wiążąc się z Rymerem Rybnik, który występuje w lidze okręgowej. W nowej drużynie spotkał Aleksandra Kwieka, z którym grał w Zabrzu. – Ostatnio dużo myślałem o tym, co dalej, czy nie rzucić całkowicie grania. Ze zdrowiem jest już wszystko okej i mogę kontynuować karierę. „Olo” Kwiek rzucił temat właścicielom Rymera i oni skontaktowali się ze mną. Chcemy awansować do czwartej ligi, to nasz cel – zapewnia Szeweluchin, który chciałby na dłużej pozostać w Polsce, już w roli trenera. „Szewa” zapisał się na kurs trenerski A i B w Białej Podlaskiej i spokojnie kompletuje dokumenty.

Fot. Michał Stawowiak/400mm

Na razie spełnia się jako… trener tenisa ziemnego. Jego dwie córki, starsza Iwana i Polina trenują profesjonalnie w Mostostalu Zabrze. Akurat korty Mostostalu sąsiadują z boiskami treningowymi, więc Szeweluchin czuje się wybornie z rakietą w ręku. Jako sparingpartner Iwany spokojnie daje radę. Nie zamierza jednak zmieniać specjalizacji. – Miałem ofertę pracy trenerskiej na Ukrainie, ale nie byłem nią zainteresowany. Chcę dalej z rodziną żyć i pracować w Polsce. Oddałem Górnikowi i Polsce serce, to był mój najlepszy czas – mówi na koniec „Szewa”.

 

Liczba „Szewy”
155 – tyle spotkań w lidze, Pucharze Polski i rezerwach rozegrał w barwach Górnika.