Jak to ze sparingami bywało

Emocji i komentarzy po przedturniejowych meczach towarzyskich kadry zawsze jest co nie miara, ale czy jest się czym emocjonować?


W XXI wieku tak naprawdę co turniej, to inaczej wszystko było rozplanowane, bo i sytuacja była inna. Jeszcze kilkanaście lat temu selekcjonerzy przed mistrzostwami mogli rozegrać (przez kilka miesięcy rzecz jasna) nawet i 8 sparingów, a obecnie z biedą wciśnięto w przygotowania dwa „sprawdziany”.

Najlepszy i najgorszy

Po remisach z Rosją i Islandią zadowolenia być nie może, bo choć były to mecze o nic, w mocno rotacyjnych zestawieniach, to jednak chcielibyśmy, aby reprezentacja Paulo Sousy prezentowała się zdecydowanie lepiej. Po dwóch nie najlepszych sparingach ludzie już wieszczą najgorsze, załamują ręce i zaczynają żałować, że krytykowany od prawej do lewej Jerzy Brzęczek… odszedł.

Historia pokazuje, że sparingami nie ma się co przejmować. Pomińmy na razie chronologię i przypomnijmy rok 2016, kiedy zespół prowadzony przez Adama Nawałkę przygotowywał się do mistrzostw Europy we Francji, trzeciego z rzędu Euro Polaków. Skupiona na organizacji gry i solidności w defensywie reprezentacja biało-czerwonych osiągnęła na ME bardzo dobry wynik, docierając do ćwierćfinału, gdzie w rzutach karnych uległa późniejszemu triumfatorowi z Portugalii. Półfinał był o krok, ale czy najlepszy wynik w XXI wieku był zasługą sparingów?

Nie, bo Polska osiągnęła w nich tylko remis, przegrywając z Holandią i grając na 0:0 ze słabiutką Litwą. Choć na turnieju wynik był najlepszy, to przygotowania do mistrzostw były… bezsprzecznie najgorsze. Zresztą nawet Niemcy przyzwyczaili tego, że przed wielkimi imprezami „Die Mannschaft” nigdy nie wygrywają pierwszego spotkania towarzyskiego.

Pewni siebie

Na wielkich turniejach biało-czerwoni przyzwyczaili do meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. Schemat ten przełamał dopiero na Euro 2016 Nawałka, który przecież beznadziejnie radził sobie w sparingach, a przed wcześniejszymi imprezami w spotkaniach towarzyskich biało-czerwoni radzili sobie całkiem nieźle i dawali większe bądź mniejsze promyki optymizmu.

W 2002 roku Polacy przed mistrzostwami świata emanowali pewnością siebie, a Jerzy Engel bezgranicznie wierzył w swój pomysł na reprezentację, dlatego w sparingach raczej nie próbował eksperymentować. Jakieś 3 tygodnie przed inauguracyjną potyczką z Koreą Południową piłkarze znad Wisły zmierzyli się z Estonią, którą pokonali skromnie 1:0, zapominając o przegranej z Rumunami sprzed miesiąca. Engel w obu meczach puszczał w bój bardzo podobną wyjściową jedenastkę, planu nie zmienił na mecz z Koreą… a resztę pamiętamy.

Koszmar Kuszczaka

Przed mundialem w Niemczech sytuacja wyglądała już bardziej „znajomo”, bo na krótko przed turniejem Polacy rozegrali dwa spotkania towarzyskie – z Kolumbią, która miała być odpowiednikiem grupowego Ekwadoru – oraz z Chorwacją. W pamięci został szczególnie bój z ekipą południowoamerykańską, ostatni przed wyjazdem z kraju, kiedy kolumbijski bramkarz Luis Martinez przez całe boisko… pokonał Tomasza Kuszczaka. Chorwatów pokonać się udało, ówczesny selekcjoner Paweł Janas w obu tych meczach raczej przesadnie podstawowym składem nie rotował, jednak koniec końców i tak na mistrzostwach nic to nie dało. Nadzieje znowu zostały zaprzepaszczone.



Optymizm wrócił wraz z kolejną imprezą – pierwszym Euro w historii reprezentacji Polski. Selekcjoner Leo Beenhakker cieszył się wielkim uznaniem wszystkich, a po jego drużynie oczekiwano wiele. Tuż przed turniejem Holender zdecydował się na odważną decyzję – zorganizował dwa sparingi dzień po dniu (z Macedonią, jeszcze nie Północną, i Albanią), a biało-czerwoni najpierw zremisowali, później zwyciężyli. Niektórzy zawodnicy zagrali w obu tych spotkaniach (!), choć oczywiście nie w pełnym wymiarze (aczkolwiek Adamowi Kokoszce niewiele brakowało). Po tych meczach na niemieckim zgrupowaniu Beenhakker wybrał finalną kadrę na Euro, potem jego wybrańcy zremisowali jeszcze z niezłą Danią, a następnie… klątwa trzech meczów ponownie dała o sobie znać.

Im lepiej, tym gorzej

Najbardziej sparingowe były przygotowania do mistrzostw Europy w roku 2012, bo Polska nie musiała grać w eliminacjach z racji statusu gospodarza. Franciszek Smuda mógł więc eksperymentować do woli i właściwie to szło mu całkiem dobrze. Licząc prawie dwuletni okres przed Euro, kiedy meczów towarzyskich było bardzo dużo, Polacy przegrali ledwie 3 razy – z Litwą i dwoma potęgami z Włoch i Francji. Przed samym turniejem „Franz” mógł chodzić z wysoko uniesionym czołem, bo jego gracze pokonali Łotwę, Słowację i Andorę, nie stracili gola, a potem… kompletnie zawalili mistrzostwa.

Co z tego, że udało się pokonać Andorę, skoro całe Euro 2012 było jedną wielką kompromitacją?
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Przy Euro 2016 warto przypomnieć, jak ekipa Nawałki radziła sobie przed mundialem w 2018 roku – a radziła sobie przyzwoicie, wszyscy zacierali ręce na turniej, pamiętając o udanej imprezie we Francji, wyniki sparingów również były znacznie lepsze, lecz w Rosji znów była kompromitacja i doskonale znany scenariusz z otwieraniem, walką o byt i honorem. I tym razem okazało się, że im lepiej Polska gra przed turniejem… tym gorzej.

Wątki bez kontekstu

Teraz tylko Sousa i piłkarze wiedzą, co dzieje się za kulisami i jaki stosunek ma do sparingów sam selekcjoner, co chce osiągnąć, jak reaguje itd. Można oczywiście zastanawiać się nad teorią, że dla poprawy nastrojów dobrze jest wygrać ostatni mecz przed mistrzostwami (np. Niemcy rozbili 7:1 Łotyszów), ale koniec końców nie ma to żadnego przełożenia na finalną imprezę, kiedy motywacja, koncentracja i „napinka” są zupełnie inne. Spotkania z Rosją i Islandią to tylko wątki nawet nie wyrwane z kontekstu, bo znacznie istotniejszy jest całokształt pracy Sousy i to właśnie on… stoi pod znakiem zapytania, bo żaden z wymienionych w tym tekście selekcjonerów nie miał tak mało czasu na przygotowanie reprezentacji Polski na mistrzostwa, jak trener z Portugalii.


Przed mundialem 2002…

17 kwietnia Bydgoszcz Polska – Rumunia 1:2 Hajto (86) – Ganea (31), Mutu (36)

18 maja Warszawa Polska – Estonia 1:0 Żurawski (56)

Przed mundialem 2006…

30 maja Chorzów Polska – Kolumbia 1:2 Jeleń (90) – Murillo (19), Martinez (63)

3 czerwca Wolfsburg Polska – Chorwacja 1:0 Smolarek (54)


Przed Euro 2008…

26 maja Reutlingen Polska – Macedonia 1:1 Matusiak (83) – Maznow (45)

27 maja Reutlingen Polska – Albania 1:0 Żurawski (3)

1 czerwca Chorzów Polska – Dania 1:1 Krzynówek (43) – Vingaard (28).


Przed Euro 2012…

22 maja Klagenfurt Polska – Łotwa 1:0 Sobiech (82)

26 maja Klagenfurt Polska – Słowacja 1:0 Perquis (30)

2 czerwca Warszawa Polska – Andora 4:0 Obraniak (13), Lewandowski (37), Błaszczykowski (39), Wasilewski (77)


Przed Euro 2016…

1 czerwca Gdańsk Polska – Holandia 1:2 Jędrzejczyk (60) – Janssen (33), Wijnaldum (76)

6 czerwca Kraków Polska – Litwa 0:0


Przed mundialem 2018…

8 czerwca Poznań Polska – Chile 2:2 Lewandowski (30), Zieliński (34) – Valdes (39), Albornoz (56)

12 czerwca Warszawa Polska – Litwa 4:0 Lewandowski (19, 33), Kownacki (71), Błaszczykowski (82)


Na zdjęciu: Bezbramkowy remis z Litwinami w 2016 roku nie napawał optymizmem, ale potem było tylko lepiej.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus