Jak za dawnych dobrych lat

W latach 90. „Pomarańczowi” należeli do absolutnego topu. Guido Goertzen, Richard Schuil, Ron Zwerver, Peter Blange czy Bas van de Goor dzielili i rządzili na parkietach. Holandia zdobyła mistrzostwo (1996) i wicemistrzostwo (1992) olimpijskie oraz wicemistrzostwo świata (1992) i mistrzostwo Europy (1997). Gdy najlepsi zawodnicy zakończyli kariery, Holendrzy popadli w przeciętność. Do trzech ostatnich igrzysk nie zdołali się zakwalifikować, a na ponowny występ w MŚ czekali od 2002 roku.

W tegorocznych MŚ znów zrobiło się o nich głośno. Pokonując Brazylijczyków i Francuzów, zadziwili cały siatkarski świat i zostali okrzyknięci rewelacją pierwszej części rozgrywek. – To najważniejsze zwycięstwo w moim życiu. Z większością kolegów jesteśmy w drużynie  od dawna i mieliśmy wzloty oraz upadki. Wreszcie znaleźliśmy się na dużym turnieju i pokonaliśmy mistrzów olimpijskich. W ubiegłym roku spadła na nas wielka krytyka. Mówiono, że Holandia nie jest już tak dobra jak kiedyś – mówił po triumfie nad Brazylijczykami przyjmujący Maarten van Garderen.

W kolejnym starciu  podopieczni Gido Vermeulena – na co dzień trenera MKS-u Będzin – pokazali, że ten triumf nie był jednorazowym wyskokiem. Tym razem okazali się lepsi (3:2) od mistrzów Europy z 2015 roku, Francuzów. Wygrana była tym bardziej efektowna, że Holendrzy przegrali pierwsze dwa sety. Ostatni punkt w tie-breaku zdobyli po challenge’u, który potwierdził, że Michael Parkinson atakował po bloku. W mundialu tych rywali pokonali 28 lat temu, a biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki międzynarodowe, 18 lat temu. Po pierwszych dwóch setach zdecydowaliśmy się na wprowadzenie nowych zawodników, by dać drużynie nową energię. Nasz drugi rozgrywający spisywać się bardzo dobrze, tak samo jak drugi libero. Powinienem powiedzieć, że nie mamy rezerwowych, bo wszyscy w naszym zespole mogą grać i to pokazali. Zagraliśmy niesamowity mecz jako zespół – podsumował Vermeulen.

Jego podopieczni nie ukrywali, że sami są zaskoczeni takim obrotem spraw. – Naszym głównym celem w grupie było odniesienie zwycięstw nad Chinami i Egiptem, a tymczasem pokonaliśmy Brazylię i Francję. Jesteśmy nieco zaskoczeni – przyznał kapitan Nimir Adbel-Azis, bohater niedzielnego spotkania, w którym zdobył 31 punktów.

Środkowy Jasper Diefenbach powiedział z kolei, że gra w nieco… dziwnym zespole, bo żaden z siatkarzy nie wie, kto będzie w stanie pociągnąć grę. – Z Francją zaczęliśmy grupą, która dobrze się spisywała, ale nie była w stanie wygrać pierwszej odsłony, a drugą przegrała wyraźnie. Kiedy w trzeciej pojawili się nowi zawodnicy, to właśnie oni wygrali mecz. Gdyby ktoś mi powiedział, że wygramy z Brazylią i Francją, to bym nie uwierzył – podkreślił Diefenbach.