Jak zwyciężać bez strzelania bramek?

Szanuję ten punkt, choć z przebiegu gry należały nam się trzy – przyznawał po swoim sobotnim debiucie z Olimpią Grudziądz trener Ruchu Dariusz Fornalak. Kilka dni później, na dzień przed starciem z Chojniczanką, szkoleniowiec „Niebieskich” był już bardziej otwarty w swych deklaracjach. – Chcemy robić małe kroki, ale do przodu. Zdajemy sobie sprawę, że presja będzie rosła z każdym meczem i z każdą stratą punktów. Nie mamy możliwości jakiejkolwiek kalkulacji. Każde spotkanie musimy traktować jakbyśmy grali o mistrzostwo świata. Najlepsza w naszej opinii jedenastka będzie rozpoczynała mecz – powiedział Dariusz Fornalak i ocenił swego najbliższego rywala. – Przyjeżdża do nas przeciwnik, posiadający w składzie zawodników o bogatym dorobku ekstraklasowym. Gdyby je zsumować, zapewne by nas prześcignęli – z Hubertem Wołąkiewiczem na czele. Natomiast teoretycznie silniejszy kadrowo zespół jeszcze nigdy nie wygrał przed rozpoczęciem meczu. Stadion przy Cichej widział już nie takie rzeczy i nie takie zespoły tu przyjeżdżały.

Strzelecka anemia

Ze wszystkim można się zgodzić, tylko prawda jest taka, że Ruchowi potrzebne są zwycięstwa, najlepiej ich seria i księgowanie trzech punktów za wygrany mecz, a nie słowa otuchy za poprawę gry, waleczność po zremisowanym meczu. Jak można jednak zwyciężać bez strzelenia bramek? A strzelecka anemia chorzowian urosła już do ponad 300 minut. – Faktem jest, że zdobywanie bramek idzie „Niebieskim” jak po grudzie – uważa Mariusz Śrutwa, jeden z najskuteczniejszych napastników klubu w historii. – Na szczęście ostatnio były chociaż sytuacje bramkowe, których wcześniej nie było. Widać było zdecydowaną różnicę w grze w ostatnim meczu z kurczową trzymającą się własnego pola karnego Olimpią w stosunku do tego, co zaprezentowali w Tychach. W składzie Ruchu brakuje jednak typowych „dziewiątek”, łowców bramek. Paradoksalnie, teraz z teoretycznie silniejszym przeciwnikiem, łatwiej będzie atakować, bo nie wierzę, ze Chojniczanka będzie się tylko broniła.

Koledzy z boiska

Zapewne mało kto wie, że Mariusz Śrutwa jest… sąsiadem Dariusza Fornalaka, więc zna go znakomicie. – Miałem przyjemność być kolegą Darka z boiska. Wiele się od niego nauczyłem, a potem Darek był moim trenerem. Dlatego wiem, że bardzo dobrze potrafi przygotować zespół do sezonu. Ma też niekonwencjonalny charakter i wielką charyzmę. Po jego nominacji usłyszałem od znajomego, że jeśli chorzowska szatnia miała wcześniej problem, było w niej coś nie tak, to teraz zderzyła się z pociągiem pośpiesznym, który wyprowadzi ją na właściwe tory. Darek jest moim przyjacielem. To człowiek starej szkoły, który najpierw wymaga od siebie, a potem od innych. Jednak teraz piłkarze Ruchu już nie będą się spotykać dwie godziny przed grą, tylko będą żyli meczem o wiele dłużej. Przedmeczowe ustalanie taktyki nie potrwa chwilę, bo sama analiza poprzedniego meczu będzie z prawdziwego zdarzenia przez kilkadziesiąt minut. Tak to wygląda w pełni profesjonalnych klubach i w Ruchu też tak będzie.