Jak Żywotko pojechał po mistrzostwo Czarnego Lądu
W piątek odbył się finał Afrykańskiej Ligi Mistrzów, w którym Esperance Tunis mierzył się w rewanżowym meczu u siebie z egipskim Al-Ahly Kair. Zapyta ktoś, co to ma wspólnego z Polską i z trenerem Żywotko. Ano ma, bo 98-letni trener triumfował w rozgrywkach o klubowe mistrzostwo Czarnego Kontynentu dwukrotnie. To zresztą nie jego jedyne osiągnięcia.
Sto klubów we Lwowie
Stefan Żywotko urodził się 9 stycznia 1920 roku we Lwowie, a raczej Zniesieniu, które w administracyjnych granicach Lwowa znalazło się na początku lat 30. Jego ojciec brał udział w obronie Lwowa przed Ukraińcami. Jak z dumą podkreśla pan Stefan, był za to nawet odznaczony. Sam zaczął kopać piłkę jako kilkunastolatek w dzielnicowym klubie Zniesienczanka Zniesienie. Akurat w przedwojennym Lwowie nie było z tym problemów, bo oprócz ligowych jedenastek Pogoni czy Czarnych, istniało tam jeszcze sto innych klubów! Pan Stefan grał w Zniesienczance, a przed wybuchem wojny trenował też w Czarnych Lwów. Poznał zresztą kilku nietuzinkowych zawodników grających w tym klubie. Co ciekawe, pochodzili z Górnego Śląska. Pod koniec lat 20. grał tam pochodzący z Lipin świetny napastnik Rochus Nastula, król strzelców ekstraklasy z 1929 roku z 25 bramkami na koncie. Żywotko osobiście znał się z Alojzym Dziwiszem, który w Czarnych występował w latach 1932-35. Znał też jego brata Augustyna, który w lwowskim klubie grał z kolei w połowie lat 30. Stefanowi Żywotce nie było dane zaistnieć w lidze jako zawodnikowi, uczynił to jednak jako szkoleniowiec.
Miał pracować z Górskim
Po wojnie, razem z rodziną musiał opuścić ukochane Kresy. Wylądował na tzw. Ziemiach Odzyskanych, jak komunistyczna władza nazywała ziemie zachodnie i północne, które zostały Polsce przyznane za grabież przez Sowietów Kresów Wschodnich. Grał i trenował w Gwardii Szczecin, z którą w 1950 roku awansował do I ligi (ekstraklasy). Potem zajął się już tylko trenerką. Jego drogi krzyżowały się z Kazimierzem Górskim, krajanem ze Lwowa, który był młodszy o niewiele ponad rok. Razem kończyli kurs trenerski w Krakowie na początku lat 50. Razem startowali do ligowej piłki.
Pan Stefan związał swoje losy z Pomorzem, a konkretnie ze Szczecinem, gdzie do dziś mieszka. Do ekstraklasy wprowadzał Arkonię w 1961 i Pogoń pięć lat później. Potem to samo osiągnął z Arką Gdynia w połowie lat 70. W uznaniu za zasługi piłkarskie władze pozwoliły mu wyjechać za granicę. Razem z trenerem Górskim miał lecieć do Kuwejtu. – Wszystko było już ustalone, kontrakt podpisany. Ja, po awansie z Arką do ekstraklasy, zrezygnowałem z pracy. Oferta była bowiem bardzo atrakcyjna. Niestety, wszystko zepsuła „porażka” polskiej reprezentacji na igrzyskach w Montrealu i „tylko” srebrny medal. Władze cofnęły pozwolenie na wyjazd. Zostałem na lodzie, bo wcześniej zrezygnowałem z pracy. Kaziu miał paszport w kieszeni i pojechał do Grecji – wspomina tamten okres Żywotko.
Dumni Kabylowie
Czekał ponad rok. W końcu nadarzyła się okazja wyjazdu, tyle że nie do krajów Zatoki Perskiej, ale… Algierii. Tam też, jak w ludowej Polsce panował socjalistyczny ustrój, a władze kraju, który na niepodległość wybił się w 1962 roku po krwawej wojnie z Francją, mocno zainteresowany był współpracą z państwami Bloku Wschodniego.
Żywotko wyjechał tam tuż przed Wigilią 1977 roku, żeby zająć się szkoleniem klub z Tizi Wuzu. To miejscowość położona sto kilometrów od Algieru na wschód, w górzystym regionie. Kabylowie na każdym kroku podkreślają swoją niezależność w odniesieniu do Arabów. Mają swoją kulturę, muzykę i język. To dumny naród, który od lat walczy o większą autonomię czy nawet coś więcej. Są jak Katalończycy czy Baskowie. Kabylskie pochodzenie mają tacy piłkarze, jak Zinedine Zidane czy Karim Benzema.
Kiedy Żywotko przyjechał tam pod koniec 1977 roku klub nosił nazwę JE Tizi-Ouzou, obecnie JS Kabylie. Był liczącym się klubem w Algierii, ale to pod wodzą polskiego szkoleniowca zaczął osiągać wyniki, które przeszły najśmielsze oczekiwania, a jedenastka dumnych Kabylów zyskała sobie na afrykańskim kontynencie przydomek „Jumo JET”.
Był dla nich jak ojciec
Sukcesy? Siedem tytułów mistrza kraju, dwa klubowe mistrzostwa kontynentu w 1981 i 1990 roku, do tego Superpuchar Afryki i jeszcze Puchar Algierii! Żywotko pracował tam w latach 1977-91. Dla JS Kabylie jest jak Alex Ferguson dla Manchesteru United. W Polsce mało kto go zna. W Algierii jest prawdziwą legendą, którą znają wszyscy. Sam przekonałem się o tym podczas tygodniowego pobytu w tym kraju na początku kwietnia. Znają go tam taksówkarze, sprzedawcy gazet, już nie mówiąc o piłkarskich kibicach.
– Dla mnie był bardziej ojcem niż trenerem. Dyscyplina, rygor, odpowiednie nastawienie i przygotowanie, to wszystko wyniosłem ze współpracy z nim, to kształtowało mnie jako człowieka i piłkarza oczywiście też. Do dziś jest kimś, kogo chce się naśladować, skąd czerpie się wzory. Nawet teraz, kiedy jestem trenerem, to staram się korzystać z tego co wyniosłem z pracy z nim.
To wielka postać w algierskiej piłce – tłumaczył mi w Algierze Djamel Menad, 81-krotny reprezentant Algierii, jeden z najlepszych napastników w historii kraju z Afryki Północnej, który teraz z powodzeniem pracuje jako szkoleniowiec. Żywotko sprowadził Menada do klubu z Tizi Wuzu w 1981 roku. Prowadził go przez sześć sezonów, nim piłkarz wyjechał grać do francuskiego Nimes.
Dalej go tam chcą!
Trener Żywotko miał pracować w Algierii dwa lata, a został 14. W 1981 roku prowadzony przez niego zespół pokonał w finale Afrykańskiego Pucharu Mistrzów Krajowych AS Vita Club z Zairu. W 1990 roku już pod szyldem JS Kabylie w pokonanym polu został zambijski Nkana Red Devils.
Żywotko wyjechał stamtąd po 70-tce, kiedy w kraju wybuchła brutalna wojna domowa, która kosztowała życie setek tysięcy, często brutalnie zamordowanych osób. Kabylowie nie zapomnieli jednak o swoim trenerze. JS Kabylie nie odnosi teraz takich sukcesów, jak w okresie, kiedy zespół prowadził Żywotko wspólnie z Mahieddine Khalefem. We dwójkę, z najbardziej utytułowanym klubem w algierskiej piłce, wywalczyli połowę z 14 tytułów. Jeszcze niedawno chcieli tam polskiego trenera ściągnąć do pracy ponownie! – Teraz dalej jestem w kontakcie z piłkarzami i kibicami stamtąd. Nieraz mówią: „Stefan, przyjeżdżaj do nas!” – śmieje się będący w dobrem formie trener ze Lwowa, który w styczniu skończy 99 lat.
Na zdjęciu: Stefan Żywotko prowadził Pogoń Szczecin przez 4,5 roku w latach 1965-69.
Trenerskie sukcesy Stefana Żywotko
Polska
Awans do ekstraklasy: 1950 r. – Gwardia Szczecin, 1961 – Arkonia Szczecin, 1966 – Pogoń Szczecin, 1976 – Arka Gdynia.
Algieria
Klubowy Puchar Afryki: 1981, 1990
Superpuchar Afryki: 1982
Mistrzostwo Algierii: 1980, 82, 83, 85, 86, 89, 90
Puchar Algierii: 1986
Wszystkie tytuły z JS Kabylie.