Jaka piękna katastrofa… Co dalej?

Przegrana z Francją sprawiała, że biało-czerwoni już w tym składzie nie pojawią się na parkiecie, choć jeszcze oficjalnych deklaracji nie ma.


Czekaliśmy 45 lat na medal olimpijski siatkarzy to możemy jeszcze dołożyć kolejne 3 lata – tak zgryźliwie można skomentować porażkę po tie-breaku biało-czerwonych z Francją. Nic a nic nie zapowiadało takiej katastrofy. Siatkarze na przestrzeni ostatnich trzech sezonów, pod kierunkiem trenera Vitala Heynena, rozpieszczali nas sukcesami, więc tym trudniej pogodzić się z tą porażką.

Wyrwa w zespole

Belgijski, jakże barwny szkoleniowiec, już od dłuższego czasu mówił, że w swojej karierze nie miał okazji pracować z taką utalentowaną grupą siatkarzy, jak Polacy. – Doczekaliśmy się zespołu, który powinien spełnić swoje i kibiców marzenia – przekonywał na długo przed wyjazdem w Tokio. Zresztą, niektórzy zawodnicy nie kryli się z planami i również przekonywali, że interesuje ich tylko złoto, a każdy inny krążek będzie dla nich rozczarowaniem. A tymczasem … marzenia legły w gruzach w ćwierćfinale!

Niedawny turniej Ligi Narodów rozgrywany w „bańce” w Rimini, utwierdził nas w przekonaniu, że mamy tak szeroką kadrę, że obojętnie w jakiej konfiguracji, poradzi sobie z rywalami. Trener wybrał najlepszych z najlepszych, ale nie przewidział, że będziemy mieli wyrwę w zespole.

Michał Kubiak, kapitan i jeden z najlepiej przyjmujących na świecie, miejsce w olimpijskim składzie miał już zapewnione rok wcześniej – tak deklarował Heynen. – On jest najważniejszy w tej drużynie – dodawał. Uraz pleców, z którym boryka się już od dłuższego czasu, pokrzyżował plany. Sprawił, że swoich umiejętności nie mógł w pełni pokazać. W olimpijskim turnieju grał mało, a w przegranym starciu z Francją parkiet opuścił już w drugim secie. Tłumaczenie porażki brakiem Kubiaka w optymalnej dyspozycji byłoby jednak zbyt proste. Niemniej to był istotny problem, bo jak się później okazało, jego zmiennicy podczas gry pod presją stracili swoje walory i nie byli sobą.

Klucz do wygranej

„Trójkolorowi” rozpoczęli turniej poniżej oczekiwań, przegrali z USA 0:3 i Argentyną 2:3 oraz zwyciężyli Tunezję 3:2. Potem nieoczekiwanie pokonali zespół Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego 3:1 i na zakończenie przegrali po twardym boju z Brazylią 2:3. Te dwa starcia pokazały, że walcząc z nimi trzeba się mieć na baczności, że ich forma wyraźnie szła w górę.

Kluczem do powodzenia Francji miała być zagrywka, ale to akurat nie była żadna tajemnica, bo jedynie odrzuceniem rywali od siatki, Polacy mogli wytrącił im najmocniejszy atut, czyli kombinacyjną i szybką grę. Biało-czerwoni w pierwszym secie serwowali silnie i dokładnie. Nie zdobywali wprawdzie bezpośrednio punktów z zagrywki, ale Francuzi mieli problem z dokładnym dograniem piłki do rozgrywającego. To wystarczyło. Potem jednak, nagle zaczęli serwować asekuracyjnie, bojaźliwie, zbyt prosto i to znacznie ułatwiło zadanie rywalom, którzy byli też zdecydowanie lepsi w elemencie blok – obrona. Tutaj wykonali gigantyczną pracę, która potem przełożyła się na zdobycze punktowe.

Ustępowaliśmy rywalom w elementach czysto siatkarskich, ale również nie wytrzymaliśmy mentalnie. Gdy pojawiły się problemy na boisku, bo Francuzi wcale nie zamierzali ustępować, biało-czerwono nie potrafili się zmobilizować. Presja usztywniła zawodników. Zaczęli popełniać błędy jakie im się wcześniej nie zdarzały.

Czas pożegnań

Medal olimpijski byłby ukoronowaniem pięknych i bogatych karier kilku zawodników oraz pracy trenera Heynena. Tak się nie stało i jesteśmy przekonani, że nastąpił kres tego zespołu. Mecz z Francuzom by prawdopodobnie ostatnim w takim zestawieniu. Michał Kubiak, Bartosz Kurek i Piotr Nowakowski już dawno zapowiadali, że będzie to ich ostatni turniej w biało-czerwonych barwach. Czy zmienią zdanie?

Nie przypuszczamy, by tak się stało, bo osiągnęli prawie wszystko (bez medalu olimpijskiego) i trudno im będzie się zmobilizować do kolejnych imprez: tegorocznych mistrzostw Europy i przyszłorocznych mistrzostw świata. O igrzyskach w Paryżu nawet nie wspominamy, bo to przecież za trzy lata. Kto wie może w ślady tych zawodników będą chcieli pójść kolejni. Wcale nie bylibyśmy tym zaskoczeni, bo Fabian Drzyzga czy Grzegorz Łomacz, dla przykładu, mogą również się czuć zmęczeni i mieć inne plany.

Trener Heynen ma kontrakt do końca września. Przed nim oraz kadrą przygotowania do mistrzostw Europy, zaś po nich nastąpi również kres jego pracy z naszą kadrą. Belg wraz z biało-czerwonymi zaliczył najlepszy czas i pewnie będzie go mile wspominał, wszak ukoronowaniem było mistrzostwo świata w 2018 r. Zabrakło tylko jednego… najważniejszego.

W połowie września zostaną wybrane nowe władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej i nie przypuszczamy, by podjęły rozmowy o przedłużenie kontraktu z Belgiem. Nowy prezes (?) zapewne będzie chciał dokonać nowego otwarcia, wszak za rok mistrzostwa świata, a w 2024 r. kolejne zmagania olimpijskie.


Na zdjęciu: Michał Kubiak nie tak sobie wyobrażał zakończenie turnieju olimpijskiego.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus