Jakub Bednaruk: Jestem szczęśliwym człowiekiem!

Rozmowa z Jakubem Bednarukiem, trenerem i komentatorem ligowej siatkówki.

Jakub Bednaruk jest najbardziej medialnym trenerem w Polsce. Prawda czy fałsz?

Jakub BEDNARUK: – Trenerem byłem, a teraz medialność dał mi Polsat. Nie „cieszy” mnie popularność, ale dobrze się przy tym bawię. Poza tym nie czuję wielkiej różnicy. Na dzisiaj jestem człowiekiem, który zna się na siatkówce i tę wiedzę chcę przekazać kibicom. Występuję w programie „7. strefa”, komentuję mecze ligowe, do tego dochodzi jeszcze internet, a to wszystko tworzy całość, która daje mi dużą medialność. Jestem trochę żółtodziobem w tym nowym fachu, ale uczę się od starszych, a także młodszych kolegów z Polsatu.

48 godzin do namysłu

Był pan zaskoczony propozycją Polsatu, by zostać etatowym komentatorem meczów PlusLigi? Myślał pan wcześniej o tej nieoczekiwanej zmianie miejsc?

Jakub BEDNARUK: – Wcześniej był TVP Sport, więc zaczynając pracę w Polsacie, wiedziałem czym to się je… Dostałem telefon od Mariana Kmity, dyrektora Polsatu Sport i miałem trzy dni do namysłu. Musiałem podjąć życiową decyzję i w 48 godzin ją podjąłem. Byłem zaskoczony tym, jak szybko to poszło.

Wielu kibiców siatkówki zastanawia się, czy Bednaruk zakończył już definitywnie rozdział trenerski i szuka sobie miejsca w świecie dziennikarskim, czy też to tylko chwilowy rozwód z ławką trenerską?

Jakub BEDNARUK: – Trudno powiedzieć kategorycznie, że jest tak, czy też tak. Nie wiemy, co się zdarzy za 5-10 lat. Jako zawodnik, czy też trener wielkich sukcesów nie osiągnąłem. Ale coś tam jednak zrobiłem. Zobaczymy czy jakiś inny trener będzie pracował dziesięć lat bez zwolnienia… W tym zawodzie trudno osiągnąć taki wynik. Mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem, gdyż mogę robić to co lubię. Chciałbym w swoich komentarzach chwalić wszystkich: zawodników, trenerów czy sędziów, ale też muszę czasami powiedzieć kilka gorzkich słów. Taka jest moja rola. A wracając do pytania, to nie mogę stać w rozkroku, muszę wsiąść do łódki z napisem „Media”. Nie czekam w żadnym wypadku na telefon z klubów z ofertą powrotu do trenerki, bo byłbym nieuczciwy. Wobec siebie, a szczególnie wobec kibiców.

Łatwo było przenieść się z szatni trenerskiej za pulpit komentatorski?

Jakub BEDNARUK: – Żadnego problemu nie było, ani też stresu, natomiast trochę emocji się pojawiło. Debiut miałem akurat w Radomiu, gdzie komentowałem mecz towarzyski Polska – Ukraina. Tak jak w programie „7. strefa” wspierał mnie Marek Magiera, z którym współpracuje mi się znakomicie. Praktycznie robię to samo, co wcześniej, z tym, że oglądam więcej meczów, niż jak byłem trenerem. Obserwuję wszystkie spotkania mężczyzn w danej kolejce, do tego dochodzą jeszcze mecze w lidze kobiet. Teraz, jak wracam do domu, to żona jest uśmiechnięta, bo widzi, że jestem bardzo zadowolony z nowej pracy. Dawniej to był wieczny stres, niezadowolenie, a czasami i złość.

Problemy z zagranicznymi nazwiskami

Nie pracuje pan zbyt długo w nowej roli, ale z pewnością nie obyło się bez wpadek, czy też lapsusów językowych. Ten najśmieszniejszy to…?

Jakub BEDNARUK: – Na początku największym problemem dla mnie była odmiana nazwisk zagranicznych graczy. Dla trenera to nie było ważne, ale dla dziennikarza już tak. Przychodzi Liga Mistrzów i trzeba przejrzeć wszystkie nazwiska, oswoić się z nimi. A co do wpadek to takich dużych nie miałem.

A te mniejsze?

Jakub BEDNARUK: – Wiem na pewno, że mnóstwo ludzi ogląda kontrowersje w moim kąciku w „7. strefie”. Jak jest niezrozumiała sytuacja to ją tłumaczę, wyjaśniam. Część ludzi odbiera to jednak jako atak na środowisko sędziowskie. Ale jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.

Dla wielu telewidzów największym zdziwieniem jest to, jak pan… się dziwi. Takie naturalne, nie reżyserowane zachowanie przysparza panu rzeszę sympatyków.

Jakub BEDNARUK: – Bardzo lubię oglądać siatkówkę i to bez reżyserii. A przede wszystkim lubię dobre emocje. I nie zawsze chodzi o „wbicie gwoździa” w trzeci metr. Są inne rzeczy, które wywołują fajne emocje, jak chociażby akcja DeFalco w niedawnym meczu Asseco Resovii z PGE Skrą Bełchatów, kiedy to broniąc trudną piłkę, spod bandy idealnie ją wystawił. Zarządzanie emocjami jest bardzo ważne. To wszystko zależy od osobowości. Staram się koledze, z którym komentuję mecz, coś dopowiedzieć, wyjaśnić i są emocje. Każdy partner, z którym pracuję, jest inny, to są różne osobowości. Inaczej się komentuje z Markiem Magierą, Tomkiem Swędrowskim czy Krzyśkiem Wanio. Wspólnie dajemy kibicom piękne emocje. Może stąd taka popularność siatkówki, która jest taka kolorowa…

Włosi dostali „mocny strzał”

Będąc blisko ligi cały czas ma pan właściwą optykę widzenia. Jaka zatem jest ta nasza liga? Czy jest jedną z najsilniejszych w Europie?

Jakub BEDNARUK: – Jeśli chodzi o hierarchię to jesteśmy drugą ligą po włoskiej. Tam są nieco większe pieniądze, większy potencjał. Jak zawodnik dostaje porównywalną ofertę z Polski i Włoch to wybiera włoską. Jakby porównać 5-6 zespół z Włoch i Polski to te pierwsze ekipy są mocniejsze. ZAKSA pokazała klasę, dwa razy wygrała Ligę Mistrzów, ale jako całość to Włosi są silniejsi. Oni wygrali teraz wszystko w młodzieżowych rozgrywkach, więc dostali „mocny strzał”, jeśli chodzi o napływ młodych, zdolnych zawodników. Jest dyskusja czy 16 drużyn w PlusLidze to był dobry pomysł, ale to już inna sprawa.

Przegrany finał mistrzostw świata nie wpłynął na obniżenie prestiżu naszej ligi i w ogóle polskiej siatkówki?

Jakub BEDNARUK: – Absolutnie nie, to nie miało wpływu na poziom i prestiż naszej ligi. Trzymamy poziom niezależnie od tego, co się dzieje. Nie mówimy o najeźdźcach (chodzi o ligę rosyjską – j. m.), ale inne ligi w Europie nas nie dogonią.

Pański faworyt w walce o mistrzostwo Polski? ZAKSA wzmocniona Bartoszem Bednorzem da radę sięgnąć po 10. tytuł, czy też nastąpi zmiana warty?

Jakub BEDNARUK: – Nie jestem w stanie ocenić ZAKSY, dopóki nie zobaczę w akcji Bartka Bednorza. Na razie wszyscy mówią, że jest to poważne wzmocnienie, ale poczekajmy do jego debiutu w nowym zespole. Co do moich typów, to jeśli wygra ligę Jastrzębski Węgiel, Asseco Resovia czy wspomniana ZAKSA to nie będzie to żadna niespodzianka. To na pewno są faworyci. Z drugiej strony mamy PGE Skrę Bełchatów, która przeżywa poważny kryzys, i nie wiadomo, czy zakwalifikuje się do pla off. Jeśli jednak pierwszy raz w historii mistrzostwo Polski zdobędzie Aluron CMC Warta Zawiercie to już będzie niespodzianka. Sam zadaję sobie pytanie czy jeden Uros Kovacević jest w stanie wygrać dla Zawiercia mistrzostwo kraju? Bardzo jestem ciekaw… To wszystko mówi nam, że nasza liga jest bardzo emocjonująca. Z drugiej strony widzimy jednak ogromne problemy BBTS-u Bielsko-Biała i Legionovii w Tauron Lidze. BBTS próbuje walczyć, zawodnicy walczą, ale to jest na zasadzie wielkiego chaosu. Z kolei Legionovia najprawdopodobniej w ogóle nie dokończy sezonu. Walka o utrzymanie powinna być do końca, ale to się już wyjaśniło. Na szczęście o „ósemkę” jest walka i to bardzo cieszy.


Na zdjęciu: Jakub Bednaruk (w środku) za stołem komentatorskim czuje się równie dobrze, co na ławce trenerskiej.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus


Od redakcji

W czwartek stało się to, co przewidział Jakub Bednaruk: Legionovia wycofała się z rozgrywek. To efekt utraty głównego sponsora i problemów finansowych, z którymi podwarszawska drużyna borykał się już od kilku sezonów.

We wtorek zarząd Legionovii wydał oświadczenie informujące o zakończeniu współpracy z głównym sponsorem zespołu firmą IŁ Capital Igor Łukasik i potwierdzające tym samym kłopoty finansowe.