Jakub Piątek: Tarasiewiczowi zawdzięczam najwięcej

Rozmowa z Jakubem Piątkiem, środkowym pomocnikiem Ruchu Chorzów, byłym zawodnikiem GKS-u Tychy.


Z jakimi emocjami czeka pan na sobotni mecz w Tychach?

Jakub PIĄTEK:
– Z pewnością innymi niż zwykle. Darzę Tychy sympatią, w pewnym stopniu wychowałem się tam jako zawodnik, trochę występów zaliczyłem.

Trochę – czyli 99.

Jakub PIĄTEK:
– Miałem świadomość, że zabrakło jednego do stówy. Trochę przykro, że nie dostałem szansy, aby rozegrać jeszcze ten jeden mecz, ale mówi się trudno. Nic już z tym nie zrobię.


A gdyby z tych 99 miał pan wybrać jeden, to…?

Jakub PIĄTEK:
– Najmilej wspominam mecz z Garbarnią Kraków, wygrany 5:0. Zdobyłem wtedy swoją pierwszą bramkę, zszedłem z kontuzją, zmienił mnie młodszy brat Kacper i też strzelił gola. Były emocje, Daniel Tanżyna powiedział o nas „bracia weekend”. Wszyscy to podłapali.

Któremu trenerowi w Tychach zawdzięcza pan najwięcej?

Jakub PIĄTEK: – Myślę, że trenerowi Tarasiewiczowi. To on mi dał szansę w ostatnim meczu wiosny 2018 z Zagłębiem Sosnowiec, które miało już pewny awans. Tę szansę wykorzystałem w 100 procentach. Wcześniej byłem w drugoligowym Rakowie, tam debiutowałem w seniorskiej piłce, w Tychach moja droga toczyła się inaczej. Trenowałem z pierwszym zespołem, grałem w rezerwach, a dobrą postawą w IV lidze i w treningach zapracowałem na szansę, co trener Tarasiewicz docenił. Żałuję, że nie doczekaliśmy się awansu do ekstraklasy. Najbardziej szkoda sezonu 2020/21, gdy byliśmy w barażach. To był przykry moment. Naprawdę dobrze graliśmy, wygrywaliśmy mecze, nie udało się awansować bezpośrednio i liczyliśmy mocno, że dokonamy tego z baraży. Mieliśmy fajny zespół, dobrze graliśmy w piłkę. W półfinale straciliśmy bramkę z Łęczną w 88 minucie na 1:1, polegliśmy w karnych, żal był duży.

Z kim z obecnej szatni GKS-u ma pan najlepszy kontakt?

Jakub PIĄTEK: – Z Jankiem Biegańskim, który wrócił z Lechii Gdańsk. Z nim najbardziej się trzymałem. Bywały z Jankiem… problemy, ale ogarnął się, dobrze się prowadzi, robi liczby, zdobywa bramki. Wykonał krok do przodu.

Biegański odchodził z Tychów do ekstraklasy, pan – do I ligi. Dlaczego latem zamienił pan GKS na Ruch?

Jakub PIĄTEK: – Już wcześniej po głowie chodziła myśl, że to chyba jest ten czas. Że coś się w Tychach wypaliło. Kończył mi się kontrakt, grałem mniej – stwierdziłem, że najlepszą opcją, by się rozwijać, będzie odejście z GKS-u. W klubie trochę namawiali na nową umowę, trochę nie, chyba sami nie wiedzieli, czy jeszcze mnie chcą. A ja nie wiedziałem, czy ja chcę. Dlatego podjąłem decyzję, nie czekając już na ruch klubu. Po kilku miesiącach utwierdzam się w przekonaniu, że była bardzo dobra. Trafiłem do bardzo fajnego klubu, fajnego zespołu, idą za tym wyniki.

Czy jest pan usatysfakcjonowany ze swojej roli w Ruchu?

Jakub PIĄTEK: – Gram sporo, dlatego jestem zadowolony. Byłbym jeszcze bardziej, gdyby wpadły jakieś liczby, gole czy asysty, ale nie mam co narzekać. Wszystko idzie dobrze, a są w zespole osoby, które gwarantują liczby, strzelają, asystują. Może ja nie znajdowałem się tam, gdzie powinienem, ale za to byli tam inni.

Tyszanie przystąpią do sobotniego meczu z 11. miejsca w tabeli. Co pan na to?

Jakub PIĄTEK: – Spodziewałem się, że będą trochę wyżej. Umieli wygrać 5:0, umieli też przegrać 0:5. GKS gra mocno w kratkę, raz przegrywa, raz zwycięża, a w tej lidze trzeba złapać serię, by skoczyć wyżej. Jeszcze nie złapał – i oby nie złapał teraz!

Ostatnio GKS dość niespodziewanie wygrał 2:1 w Rzeszowie. Podpytywał pan o ten mecz brata Kacpra, który gra w Stali?

Jakub PIĄTEK: – Podpytywałem! Wyglądało to tak, jak zwykle – Stal gra, dominuje, ale nie potrafi wygrać meczu. Może trochę brakuje jej szczęścia… Zawsze dzwonię do Kacpra, bo tak się ułożył terminarz, że Ruch zbiera rywali po Stali. Biorę jednak dystans do tych spostrzeżeń. Po kilku kolejkach doszliśmy do wniosku, że zespół grający z rzeszowianami tydzień później przeciwko nam prezentuje się zupełnie inaczej. Mecz meczowi nierówny.

Na dwie kolejki przed końcem macie jeszcze teoretycznie szansę, by przezimować w fotelu lidera. W czym tkwi siła Ruchu?

Jakub PIĄTEK: – W całokształcie, w doborze osób, jakie tworzą Ruch. Tu jest charakter, zaangażowanie, ludzie wokół kochają ten klub i to widać na każdym kroku. Od pani Reni w jej kantorku, po pana piorącego sprzęt – czuje się, że wszyscy chcą dla Ruchu jak najlepiej. Nam na boisku się to udziela, chcemy odwdzięczać się za to, dawać radość tym ludziom, kibicom.

Jakiego meczu spodziewa się pan w sobotę?

Jakub PIĄTEK: – Kolejne derby, na Śląsku sporo tego jest… Zwycięstwo z GKS-em Katowice dało nam kopa, prestiż tego meczu był ogromny, 3 punkty w takich derbach, przy udziale tylu kibiców, dodają powera. Jak po każdej wygranej, na następny mecz wychodzi się z większą energią, większym optymizmem. Trudno powiedzieć, czego się w sobotę spodziewać. Wiem jedno – serce na pewno mocniej mi zabije. Wybiegnę na boisko, by rozgrzewać się po przeciwnej stronie niż czyniło się to cztery lata, ale staram się podejść do tego meczu, jak do każdego innego.


Na zdjęciu: Jakub Piątek zagra w sobotę w barwach Ruchu w Tychach, a więc miejscu, w którym stawiał pierwsze poważne kroki w seniorskim futbolu.
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus