Świetnie jest być siatkarzem

– Świetnie jest być częścią tej grupy i tej społeczności Jastrzębskiego Węgla. To ja dziękuję z całego serca kibicom mówi Jakub Popiwczak.


Rozmowa z Jakubem Popiwczakiem, libero Jastrzębskiego Węgla

Jak dziś, z perspektywy czasu, widzi pan przegrany przez Jastrzębski Węgiel finał LM w Turynie?

Jakub POPIWCZAK: – Teraz to zawodnicy ZAKSY są najlepsi na świecie. Bo w sporcie tak jest. My czuliśmy się po finale zbici i gorsi. Na pewno nie czujemy się tak, jakbyśmy sobie wymarzyli. Różnica między oboma zespołami po Turynie jest minimalna. Na poziomie dwóch punktów. Polega na jednym, lepszym dotknięciu danego zawodnika w danej akcji.

Gdybyśmy to my lepiej dotknęli w tie breaku, to wygralibyśmy go i cały finał. I to my dziś świętowalibyśmy triumf w Lidze Mistrzów. Byłaby dzika radość, a tak, to jest niedosyt. Tak, z jednej strony to jest piękne. To piękno sportu. Z drugiej strony jednak jest to też jego ciemniejsza strona.

Zabrakło nam tak niewiele, a jednocześnie tak wiele. Bo to przecież tylko dwa punkty, dwie lepiej rozegrane akcje na setki, jakie miały miejsce w tym meczu. A teraz mijają dni, będą mijać tygodnie i miesiące…

Wszystko się zgrało

Niemniej jednak jesteście mistrzem Polski, a w finale Plus Ligi ZAKSĘ zdeklasowaliście.

Jakub POPIWCZAK: – To były trzy mecze, w miarę pewnie wygrane, pod kontrolą. Pokazaliśmy świetną siatkówkę. Ale gdyby spojrzeć przekrojowo, nie tylko na siatkówkę, ale na wszystkie gry zespołowe, to na 100 meczów 10 gra się koncertowo. 10 gra się słabo, a pozostałe 80 spotkań, to… „średniawka”. Czasami trochę lepiej, czasem ciut gorzej. U nas w finałach, szczególnie w tym ostatnim meczu, zgrało się absolutnie wszystko.

Każdemu wszystko wychodziło. Dlatego był taki oddźwięk, że to my jesteśmy najlepsi, a oni daleko z tyłu za nami. Tak jednak nie było i zarówno my, jak i oni, doskonale o tym wiedzieliśmy. ZAKSA miała trochę czasu, żeby odetchnąć i wyczyścić głowę. Przygotować się tego finału. Udało im się. To nie jest łatwe.

Mimo wszystko uważam, że wprawdzie było bardzo blisko. Przegraliśmy, ale powinniśmy się cieszyć.


Czytaj także:


Jak porównałby pan atmosferę i emocje finału Plus Ligi z Super Finałem Ligi Mistrzów?

Jakub POPIWCZAK: – Czuć było skalę wydarzenia. Jedynym, co mi się nie podobało w Turynie było to, że połączono finały kobiet i mężczyzn. Osobiście lubię wyjść na rozgrzewkę trochę wcześniej. Pokopać i pokozłować piłką. Usiąść na chwilę, pomyśleć i złapać atmosferę wydarzenia. To taka rutyna, która pozwala mi wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Tam wyszliśmy na boisko, zawodniczki Vakifbanku się cieszyły i nie było czasu, by wykonać swoje nawyki.

Wszystko było trzeba zrobić szybko, na łapu capu. To jedyny, negatywny aspekt, bo generalnie świetnie jest być częścią tego widowiska. Rozmawialiśmy z chłopakami i każdy powtarzał, że nie wiadomo, ile takich meczów w karierze zagramy. Na największej światowej arenie. Przecież Europa jest centrum siatkarskiego świata. Jeden taki mecz w roku się odbywa.

Szkoda, że nie udało się zapisać w historii, jako zwycięzca. Stworzyliśmy jednak niezłe widowisko i ludzie zapamiętają to na bardzo długi czas. Pierwszy finał Jastrzębskiego Węgla i pierwszy polski finał w historii.

Wydawało się, że kiedy ZAKSA – w 2021 roku – wygrywała po raz pierwszy, długo się taki sukces polskiej siatkówki nie powtórzy. A stało się inaczej. Za rok również chcielibyśmy znaleźć się w finale, choć do tego bardzo długa droga.

Wielka radość

Jak panu i kolegom dziękować, w imieniu kibiców, za sukcesy, jakie stały się waszym udziałem?

Jakub POPIWCZAK: – Nikt nie musi mi za nic dziękować. Tak samo, jak dla kibiców, tak samo dla mnie to wielka radość. Świetnie jest być częścią tej grupy i tej społeczności Jastrzębskiego Węgla. To ja dziękuję z całego serca kibicom. Za to, że zawsze są z nami, że tak licznie byli z nami w Turynie. Jak zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, stworzyli niesamowitą atmosferę.

Dwa lata temu, gdy wygraliśmy Plus Ligę, wszystko było inne, bo hala była pusta. Jestem wdzięczny, choć nie wiem komu konkretnie, że mogę być jednym z głównych aktorem takich widowisk. Że mogę to wszystko przeżywać. Świetnie jest być siatkarzem, zdobywać trofea i cieszyć się tym wszystkim.

Za panem kolejny, bardzo udany sezon klubowy. Czasu na odpoczynek nie będzie jednak miał pan – przed sezonem reprezentacyjnym – zbyt wiele.

Jakub POPIWCZAK: – Zostałem powołany do reprezentacji, a zatem niedługo udaję się na zgrupowanie. Takie jest życie profesjonalnego sportowca. Ale tak trzeba, jeżeli chce się reprezentować klub i kraj. Trzeba pewne prywatne rzeczy zostawić z boku. Jednocześnie być gotowym, żeby po jednym wielkim wydarzeniu, przystąpić do kolejnych.

Staram się zregenerować, wyczyścić głowę. Aspekt mentalny jest najtrudniejszy. Zaraz postaram się robić to samo, co robiłem. Ale już dla reprezentacji Polski.

Pomóc drużynie

Wyzwania na pewno są poważne, a jakie pan stawia sobie cele na ten sezon reprezentacyjny? Pozycja pierwszego libero zespołu narodowego?

Jakub POPIWCZAK: – Nie podchodzę do tego w ten sposób. Moim celem jest pojechać na zgrupowanie i pomóc drużynie. Reprezentacja ma to do siebie, że każdy, który na nią przyjeżdża, chce dołożyć swoją cegiełkę. Wiadomo, że każdy chce grać i spędzać czas na boisku.

Jesteśmy jedną, świetną grupą kumpli i przyjaciół, którzy na koniec są po to, by wyjść na boisko, grać i najlepiej wygrywać. Aby nasz kraj był z nas dumny. O to chodzi w grze dla reprezentacji. Na koniec nie ma znaczenia, czy gra Popiwczak, Zatorski, Szymura czy Hawryluk. Najważniejsze jest to, żeby reprezentacja wygrywała. O to nam wszystkim chodzi.

Liga Narodów, mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie. Wszystko jest do wygrania?

Jakub POPIWCZAK: – Mamy na tyle mocną kadrę, że kto by nie pojechał na daną imprezę, to jesteśmy w stanie wygrać. Jako reprezentacja Polski zawsze musimy mierzyć bardzo wysoko.


Na zdjęciu: Jakub Popiwczak nie będzie miał zbyt wiele czasu, po wyczerpującym sezonie ligowym, na to, by odpocząć. Wkrótce stawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie nas oczywiście na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.