Jakub Szumski: Ciężar ciała poszedł w lewo…

Rozmowa z Jakubem Szumskim, bramkarzem Rakowa Częstochowa.


Raków od końca sierpnia tego roku nie zaznał goryczy porażki. Dwunastokolejkowy serial skończył się dopiero w starciu z zespołem ze stolicy Dolnego Śląska.

Jakub SZUMSKI: – Skończył, choć nie byliśmy zespołem słabszym. Złapaliśmy swój rytm, stwarzaliśmy okazje bramkowe. Troszkę zabrakło wykończenia, ale to nie było złe spotkanie w naszym wykonaniu.

W końcówce batalii straciliście jednak gola. Jak wyglądała bramkowa sytuacja z pańskiej perspektywy? Pojawiały się głosy, że interweniował pan niezbyt fortunnie.

Jakub SZUMSKI: – Bartłomiej Pawłowski oddał strzał w stronę naszej bramki. Piłka odbiła się jednak od Kamila Piątkowskiego i po prostu mnie zmyliła. Ciężar ciała przeniosłem już na moją lewą stronę i jakikolwiek ruch w drugą był kłopotliwy. Każdy, kto ma pojęcie o bronieniu, zdaje sobie sprawę, jak trudna to sytuacja dla bramkarza. Może to z telewizyjnej relacji wyglądało nieco inaczej, ale ten rykoszet był bardzo nieprzyjemny. Podobna rzecz wydarzyła się w Poznaniu, gdy po uderzeniu Ramireza piłka też zaliczyła „obcierkę” i wylądowała w naszej bramce. Ale tak na chłodno: mimo tych niesprzyjających okoliczności powinienem obronić strzał Pawłowskiego w potyczce ze Śląskiem.

To jedno niepowodzenie chyba was jednak nie zdeprymowało. I z optymizmem patrzycie w przyszłość.

Jakub SZUMSKI: – Oczywiście. Może mieliśmy pewne problemy w spotkaniu z Wartą Poznań, w którym mało było składnych, ciekawych akcji, zagrażających bramce rywala, ale szybko wróciliśmy do swojego grania. Plan mamy jasno wyznaczony. Zamierzamy walczyć o wyższe niż siódme miejsce na koniec sezonu, które z historycznego punktu widzenia byłoby dla klubu wspaniałym osiągnięciem. Takie były przedsezonowe przymiarki, gdy rozmawialiśmy z właścicielem klubu. Mamy naprawdę ciekawy zespół, o dużej piłkarskiej jakości. I nie jest tak, że rywale patrzą na nas, jak na niedawnego beniaminka, którego marzeniem jest utrzymanie się w lidze. Wiedzą, że czeka ich ciężki mecz. Jako zespół mamy swoje cele i chyba normalne jest, że jako zawodnicy swoje piłkarskie ambicje.

Sięgają one mistrzostwa Polski?

Jakub SZUMSKI: – Sięgają jak najwyższego miejsca na zakończenie zmagań ekstraklasy. A jak to będzie miejsce na podium, to wypadnie wszystko wspaniale. Powtórzę jeszcze raz. Teraz każdy wie, że Raków to groźny przeciwnik. Nikt nas nie lekceważy. Dostrzegam raczej, że przeciwnicy są bardzo mocno zmobilizowani.

Czy błyskotliwy strzelec bramki dla częstochowian Daniel Szelągowski może być przyszłą gwiazdą Rakowa?

Jakub SZUMSKI: – Być może. Jest młody, utalentowany, a jego rajd i gol w spotkaniu Lechem tylko potwierdza, że ma przed sobą ciekawą piłkarską przyszłość. Ta bramka dała mu pewność siebie, zrobiła z niego takiego pełnoprawnego zawodnika w naszym zespole, aspirującego do występów w pierwszej „jedenastce”.

Niesłychanie ucieszyłeś z tego, co ten nastolatek zrobił. Po bramce przebiegłeś niemal całe boisko i uwiesiłeś się na jego plecach. Sam bohater też nie mógł uwierzyć w to, co się stało na boisku. Twarz z zaszklonymi oczami schował w dłoniach.


Czytaj jeszcze: Na porażkę Rakowa zanosiło się od kilku tygodni

Jakub SZUMSKI: – Zrobiło to na mnie wrażenie, gdy Daniel mijał rywali, gdy żaden z nich nie był mu w stanie zagrozić. Pędził fantastycznie i strzelił niesłychanie precyzyjnie – jak dojrzały, pewny siebie piłkarz. Na co dzień to chłopak bardzo spokojny. W szatni nas trochę bada, kto jak się zachowuje. Ale wcale się nie dziwię jego wzruszeniu po bramce z Lechem. To naprawdę piękna, rzadko spotykana historia.

Raków przez lata był klubem z piłkarskiej prowincji. Ale były takie czasy, że i tu, na niewielki stadion przy ul. Limanowskiego, zaglądały futbolowe gwiazdy, w tym najlepsi bramkarze świata, których boiskowy życiorys blisko związany jest niedawno zmarłym Diego Maradoną. Wie pan o kim mówię?

Jakub SZUMSKI: – Nie. To dla mnie niespodzianka.

Jean Marie Pfaff.

Jakub SZUMSKI: – Muszę lepiej poznać.


Na zdjęciu: Jakub Szumski z satysfakcją podkreśla, że każdy rywal podchodzi do Rakowa z dużym szacukiem.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus