Jakub Szumski: Nauczyłem się cierpliwości

 

W styczniu miną dwa lata odkąd jest pan w Rakowie. Początek tej przygody był udany, przez pół roku grał pan cały czas. Później przyszedł Michał Gliwa i wszystko się zmieniło.
Jakub SZUMSKI: – Zawód bramkarza uczy cierpliwości. Z wiekiem mam jej zdecydowanie więcej. Gdy byłem młodszy, trochę mi tej cierpliwości brakowało. Przez to często się denerwowałem, podejmowałem pochopne decyzje. Sporo czasu minęło, odkąd jestem w Rakowie. Do klubu przyszedł Michał Gliwa, dostał swoją szansę, którą wykorzystał, a między innymi dzięki jego postawie wywalczyliśmy awans. A ja sam jestem już za stary, żeby przeszkadzała mi taka rywalizacja.

Napędza Was do lepszej gry?
Jakub SZUMSKI: – Właśnie. A jest to zdrowa rywalizacja. Chce się przychodzić codziennie na treningi niezależnie, czy ktoś gra, czy nie. Teraz przyszła moja kolej. Dostałem szansę, zagrałem w kilku spotkaniach. Myślę, że kiedy nie grałem, nie pokazywałem żadnych negatywnych emocji w stronę Michała. On zresztą też się świetnie zachowuje. Mam jego wsparcie. Niby to są slogany, ale można powiedzieć, że w Rakowie patrzymy w jednym kierunku.

Wrócił pan do bramki w ekstraklasie po prawie sześciu latach. Ostatni mecz rozegrał pan w wieku 21 lat, teraz ma pan ich 27 i zupełnie inne doświadczenie życiowe. Jak bardzo zmieniła się nasza liga w tym czasie i jak pan na nią teraz patrzy?
Jakub SZUMSKI: – Dużo się zmieniło. Te lata byłyby dobrą lekcją dla każdego. Gdyby ktoś mi, wtedy w autokarze, którym wracaliśmy z Gdańska powiedział, że kolejny raz w ekstraklasie zagram za pięć i pół roku, to uznałbym to za fatalną przepowiednię i totalną katastrofę. Życie napisało taki scenariusz i trzeba było to przyjąć. Może sam potrzebowałem tego czasu, było go bardzo dużo. Na pewno zdecydowanie za dużo dla profesjonalnego sportowca, dla kogoś kto już zaznał smaku ekstraklasy. Poziom pierwszej ligi, wbrew pozorom, nie jest zdecydowanie gorszy od ekstraklasy, lecz jednak cała otoczka jest zupełnie inna. To wielka przyjemność móc co tydzień występować w najwyższej lidze. Kiedy się tego posmakuje, a później straci, to po prostu boli.

Ale jest też głód, żeby wrócić.
Jakub SZUMSKI: – Jeżeli czegoś nie znamy, to mówimy, że chciałoby się to kiedyś zrobić. Jednak kiedy już coś poczuliśmy na swojej skórze, a później życie nam to zabrało, albo nawet sami sobie to odebraliśmy, to jest to po prostu przykre. W moim przypadku nie mogę winić innych, jest w tym też sporo mojej winy i zaniedbań. Do tego jeszcze dochodzi splot różnych innych okoliczności, jak kontuzje czy słabsza dyspozycja. To właśnie spowodowało, że nie grałem przez tyle lat na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

Myślę, że teraz jestem bogatszy w życiowe doświadczenie. Nauczyłem się cierpliwości, dzięki której nie podejmuję już pochopnych decyzji. W przeszłości, znając siebie, gdybym nie grał przez rok, pewnie zacząłbym szukać jakiegoś rozwiązania. A w Częstochowie nawet nie przeszło mi to przez głowę. Liczyłem na to, że przyjdzie ten dzień, że w końcu zagram w ekstraklasie. Cieszę się, że udało mi się wrócić. Staram się wykorzystywać każdą minutę na boisku, tym bardziej że sprawia mi to ogromną przyjemność.

Nie cieszyłoby pana bardziej, gdyby mógł grać w barwach Legii, w której się pan wychował? Może gdyby pan został rok, to nie Radosław Majecki, a pan, miałby teraz bluzę z numerem jeden w Legii?
Jakub SZUMSKI: – Ja nie miałem wtedy już tyle lat, ile Radek. Inaczej z perspektywy takiego klubu, jak Legia, jest postawić na młodego, 19-letniego chłopaka, a inaczej na 25-latka. Choć po cichu liczyłem, że kiedyś ta szansa pojawi się przede mną. Tak jednak poza tym wcale nie wykazałem się cierpliwością.

W wieku 19 lat odszedłem do Gliwic. Może trzeba było trochę poczekać i nie działać tak pochopnie. Wiadomo, jak duży to jest klub i jakie trzeba spełniać wymagania, jaką trzeba prezentować formę na boisku i jak silnym trzeba być mentalnie. Dla młodego chłopaka nie jest to proste, tym większy szacunek dla Radka, że on to dźwiga na swoich barkach i potrafi bardzo dobrze bronić..

Nie będę się żalił, że nie otrzymałem swojej szansy. Uważam, że nie byłem na to gotowy przez większość czasu spędzonego w Legii. Czasami wydawało mi się, że mi się należy, bo jestem stamtąd. Tak to nie działa. Teraz jestem bogatszy o doświadczenie. Czy myślę o tym, że chciałbym teraz grać w Legii zamiast w Rakowie… Szczerze mówiąc, pierwszy raz o tym pomyślałem.

Krótko mówiąc – głowa jest przy Limanowskiego.
Jakub SZUMSKI: – Mam 27 lat. Wiem, jaka jest sytuacja. Nie grałem pięć i pół roku w ekstraklasie, więc dlaczego mam myśleć, że nagle teraz dostanę szansę w Legii. Dobrze się czuję w Częstochowie i nie wybiegam myślami daleko. Mamy przed sobą kolejny mecz i jeżeli w nim zagram, to będę się starał czerpać z niego całymi garściami, ale oczywiście wiadomo – drużyna zawsze jest najważniejsza.

Jak w meczu w Kielcach, gdzie można było pana uznać za najlepszego zawodnika Rakowa.
Jakub SZUMSKI: – Liczy się to, że przegraliśmy, niestety. Ale zamknęliśmy ten mecz. Zdarzył nam się po prostu słaby dzień. Swoją drogą, poprzednią rundę zaczęliśmy bardzo słabo, i również padło na mecz z Koroną. Ale tydzień później pojechaliśmy do Białegostoku, gdzie wygraliśmy. I nie była to przypadkowa wygrana. Nie „murowaliśmy” bramki, tylko graliśmy fajnie w piłkę. To pokazało, że potrafimy wymazać z pamięci słabe spotkanie. Po analizie pomeczowej przestaliśmy myśleć o porażce, tylko skupiliśmy się na kolejnym meczu. Jedyne, co możemy zrobić, to wyciągnąć wnioski. Wiemy, co zawodziło i co mamy poprawić.

Nadal macie sporą przewagę nad strefą spadkową, jednak dystans do górnej ósemki się powiększa. A rozmawiając z innymi zawodnikami, można wyczuć, że górna część tabeli to wasz cel. Rzeczywiście jesteście w stanie go osiągnąć, przeplatając dobre spotkania porażkami w średnim stylu?
Jakub SZUMSKI: – Jest trochę za wcześnie na wydawanie wyroków. Owszem, skończyła się już oficjalna część zimowa sezonu i rozpoczynamy rewanże, ale meczów do końca sezonu zasadniczego jest jeszcze bardzo wiele. Ostatnio lepiej punktowaliśmy. Jednak żeby osiągnąć coś więcej, nie mogą nam się przytrafiać takie spotkania, jak to z Koroną. My się tej ekstraklasy nadal uczymy. To wszystko wymaga czasu. Myślę że jest on naszym sprzymierzeńcem. Im dalej w sezon, tym będzie nam łatwiej. Wiadomo, że im większa przewaga nad strefą spadkową, tym łatwiej patrzeć w górę na rywali i łapać luz. Co tydzień sprawdzamy siebie. Myślę, że z biegiem czasu będzie nam tylko łatwiej.