Jan Firlej: Głowy zostały otwarte

 

Skrzętnie liczę godziny spędzone przez pana i pańskich kolegów parkiecie. To już 17 z kwadransem 15 min…
Jan FIRLEJ: – Jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, co jest zasługą całego sztabu szkoleniowego, zaś trener przygotowania fizycznego, Piotr Karlik, zrobił wszystko, byśmy tak właśnie się prezentowali. Sił nam nie zabraknie i o to jestem spokojny. Ale przecież dochodzą jeszcze obciążenie psychiczne.

Podczas gry towarzyszy nam ogromne napięcie, są niebywale emocje. Proszę pamiętać, że w spotkaniach w Olsztynie oraz Bydgoszczy startowaliśmy z poziomu 0:2 i potrafiliśmy wyjść z tych tarapatów. Na dodatek w Bydgoszczy odnieśliśmy zwycięstwo. W poprzednim meczu – z Będzinem – też było trudno, aczkolwiek rozegraliśmy cztery sety. Ale… Jestem młody, pełen zapału, omijają mnie kontuzje,a w ogóle czuję się znakomicie. Ostatnio miałem drobne dolegliwości, ale to już poza mną.

Gdy się przegrywaliście po tie-breaku w szatni było burzliwie?
Jan FIRLEJ: – To chyba naturalna reakcja. Byłoby bardzo źle, gdyby w szatni nie było głośno. W każdym z nas się buzowała sportowa złość, bo przecież włożyliśmy tyle wysiłku, a w tych długich meczach odnieśliśmy tylko dwa zwycięstwa. Każdy na swój sposób mocno to przeżywał. Gdy przegrywaliśmy z Bydgoszczą 0:2, w przerwie między setami pomyślałem, że jeżeli odwrócimy losy tego spotkania, to odmieni się również nasz ligowy los.

Tak też się stało; w meczu z Będzinem, w trudnych momentach, których nie zabrakło, byliśmy pewniejsi. Rywal był wymagający, miał sporo świetnych momentów, sprawiał kłopoty zagrywką. Potrafiliśmy to wytrzymać… Wcześniej, w tych nieszczęsnych przegranych tie-breakach, jak ktoś na nas naskoczył, nasze głowy się zapychały i klops! Z Będzinem mieliśmy trudne chwile, ale potrafiliśmy odwrócić losy setów. Nasze głowy zostały odblokowane i to teraz wydaje się to najważniejsze.

Już dzisiaj czeka was mecz z mistrzem kraju z Kędzierzyna-Koźla. Jaki pan przewiduje scenariusz?
Jan FIRLEJ: – Z mistrzem gra się na luzie, bo on musi, a my tylko możemy. Wiadomo, kto jest faworytem. Ogólnie gra z ZAKSĄ jest przyjemna. Warto wylewać litry potu na treningach, by potykać się z takim klasowym zespołem. Wychodzimy na parkiet bez lęku, kompleksów…. ZAKSA jest faworytem, ale my już mamy otwarte głowy. To zespół kompletny, ale i „GieKSiarze” posiadają swoje atuty (śmiech). Postaramy się je wykorzystać. Zobaczymy, na ile nam starczy argumentów.

 

Na zdjęciu: Jan Firlej umiejętnie dyryguje swoim kolegami.