Jan Firlej: Proponuje zmienić nazwę klubu na GKS Tie-break Katowice

Planujecie ustanowić rekord świata w rozgrywaniu tie-breaków?
Jan FIRLEJ: Proponuje zmienić nazwę klubu na GKS Tie-break Katowice, bo ona będzie odzwierciedlała naszą postawę w tym sezonie (śmiech). A tak na poważnie zagraliśmy kolejny 5-setowy mecz, bo jako zespół nasza gra cały czas falowała. Nie potrafiliśmy utrzymać dobrego poziomu w dłuższym wymiarze czasowym. Potrafiliśmy wygrać seta do 17, by następnego oddać rywalom. Zespół z Olsztyna grał równo i uniknął wzlotów oraz upadków. Ta wygrana po tie-breaku chyba mnie bardziej cieszy niż ta w Gdańsku, bo gra nam się nie kleiła.

Jednak tie-breaka rozpoczęliście w kiepski  stylu. Dlaczego?
Jan FIRLEJ: Gdy się zaczyna od 1:4 czy 2:5 to od razu znaleźliśmy się w trudnym położeniu. Tego seta wygraliśmy serduchem i należą się chłopakom słowa uznania. Adrian Buchowski wszedł na parkiet i dał dobrą zmianę. Szymon Gregorowicz wykonał solidną pracę w obronie. Wszyscy zmiennicy dorzucali w tym meczu, tyle na ile mogli. A przecież punkty są niezwykle potrzebne i cieszę się, że w ciągu kilku dni zdobyliśmy ich cztery. Przed nam siatkarski maraton i gra co trzy dni.

Czy już odczuwacie trudy sezonu oraz meczów tie-breakowych?
Jan FIRLEJ: Młodsi zawodnicy, a mam nadzieję, że do takich jeszcze się zaliczam (śmiech), pewnie tego jeszcze tak mocno nie odczuwają. Mamy trudne spotkania, do tego dochodzą podróże, ale poza potyczką z Bełchatowem nie odstawaliśmy poziomem. Nasz sztab dba o regenerację i robimy wszystko, by te ubytki sił były jak najmniejsze. Jeżeli się wygrywa w takich okolicznościach jak w Gdańsku czy teraz z olsztynianami wówczas jesteśmy mocno psychicznie podbudowani. Zespół jest wzmocniony i jeszcze bardziej zintegrowany. O stronę mentalną nie należy obawiać.


Zobacz jeszcze: Rozmowa z Dariuszem Daszkiewiczem z GKS-u Katowice