Jan Kocian po meczu z ROW-em: To dla mnie duże emocje

Janek dziękujemy, cudów nie oczekujemy – transparentem tej treści kibice przywitali Jana Kociana, który po blisko 5 latach znów zawitał na Cichą. A jednak stał się cud.  – Bardzo się cieszę, że zadebiutowałem takim meczem, takim wynikiem. To dla mnie duże emocje. Mam 61 lat, ale na mało którym stadionie przeżyłem to, co w Chorzowie – mówił wyraźnie wzruszony Jan Kocian po meczu z ROW-em, który po końcowym gwizdku podchodził po kolei do każdej z trybun, by podziękować kibicom.

Słowak w czasie meczu nie dyrygował zespołem zza linii. Jeśli kogoś widywano w tym miejscu, to był to Karol Michalski, którego oficjalnie ogłoszono trenerem „Niebieskich” po rozstaniu z Markiem Wleciałowskim.

Rocha też chciał pomóc

– Skoro jestem team menedżerem, to siadam tylko na ławce. Główny trener może być jeden. Daję informacje Karolowi, a Karol przekazuje je dalej. Nie jest to złe. Jeśli mamy grać w ten sposób, to może tak zostać – uśmiechał się Kocian.

Ruch rozegrał bardzo dobry mecz, mimo że w składzie – w porównaniu do ostatniej klęski (2:3) w Wejherowie – nie doszło do przewrotu. Na środku obrony pauzującego za kartki Bartłomieja Kulejewskiego zastąpił Lukasz Duriszka, a Wojciech Kędziora wskoczył do drugiej linii za Michała Walskiego. Reszta? Bez zmian.

– Bo nie chciałem dokonywać ich zbyt wielu. To nie miała być rewolucja. Piłkarze mogli coś udowodnić i to zrobili. Za nami fajny mecz. Mieliśmy trochę problemów w drugiej części I połowy, gdy straciliśmy kontrolę. Ale pierwsze 20 minut, a następnie II połowa, były w naszym wykonaniu bardzo dobre – oceniał słowacki szkoleniowiec, który w 2014 roku zdobył z „Niebieskimi” brązowy medal i otarł się o fazę grupową Ligi Europy.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ