Jan Tomaszewski: Brzęczek musi odejść!

Rozmowa z Janem Tomaszewskim, 63-krotnym reprezentantem Polski, medalistą MŚ i igrzysk olimpijskich  

Znowu o panu głośno w związku z wypowiedzią, że Jerzy Brzęczek powinien przestać być selekcjonerem. Czym się panu naraził?
Jan TOMASZEWSKI: Niczym się nie naraził. Moje zdanie na temat jego pracy z kadrą jest takie, że ta drużyna nie ma automatyzmu, a do tego cały czas gramy innym składem. Cały czas gramy dwoma „9”, a były też takie, że na boisku mieliśmy aż trzy „dziewiątki”. Co jeszcze? Były mecze, że graliśmy trzema defensywnymi pomocnikami. Ligę Narodów przegraliśmy w sposób kompromitujący, po wspaniałym – powtarzam – wspaniałym pierwszym meczu z Włochami, który powinniśmy byli wygrać. Do tego jeszcze jakieś dziwne roszady z bramkarzami, gdzie dochodzi potem do konfliktów. To wszystko sprawia, że nie ma automatyzmów w grze.

Do Euro jednak zakwalifikowaliśmy się…
Jan TOMASZEWSKI: Przepraszam, ale tam zakwalifikowało się pół Europy! W finałowym turnieju mamy 24 zespoły, a tych federacji jest niewiele ponad 50. To za mało na potencjał i żeby grać tak, jak ci zawodnicy których mamy w kadrze zasłużyli na to. Mamy w tej chwili najlepszych piłkarzy w historii polskiej piłki, którzy grają w światowej klasy klubach. Adam Nawałka zepsuł to wszystko na mundialu w Rosji po wspaniałych eliminacjach mistrzostw świata, gdy zaczął kombinować i wprowadzać jakieś zmiany systemu. Brzęczek zaczął kapitalnie we Włoszech, ale od momentu jak pracuje z kadrą, to my nie wiemy, jak ta reprezentacja tak naprawdę gra…


Zobacz jeszcze: Grillowanie selekcjonera


Styl jaki wypracuje sobie dana drużyna powoduje to, że ma ona automatyzm w grze. My tego nie mamy. Podam przykład. Cały świat gra tak, że gra się na jedną „9”. Bayern Monachium to taki klub, który może sobie kupić czterech czy pięciu piłkarzy na tę pozycję, ale grają jedną dziewiątką. I ta „9”, jak robi to Robert Lewandowski, tak trenuje i gra, jak piłkarz na tej pozycji. I nagle Brzęczek, nie wiem kto mu to podpowiedział ,czy ci pseudo dziennikarze i pseudo eksperci, którzy zamiast być dziennikarzami zrobili się wielkimi ekspertami, nagle podpowiedzieli, że mam grać na dwie „9”. No to proszę mi powiedzieć, jak my gramy? Na 4,5? To może w takim razie zagramy na dwóch bramkarzy? Obok Glika czy Bednarka wystawmy Fabiańskiego i niech tylko kopie nogą. Byłby to największy idiotyzm. Chcę powiedzieć, że role na boisku są rozpisane, bo inaczej gra się na dwóch napastników, a inaczej w innym systemie. Cały świat gra w systemie 1-4-4-1-1 czy 1-4-5-1, a my szukamy nie wiadomo czego. Ja na miejscu Bońka po meczu w Izraelu zwolniłbym Brzęczka!   

Czyli tutaj największe zastrzeżenia dotyczą spraw taktycznych.
Jan TOMASZEWSKI: Powiedziałem w odniesieniu do selekcjonera, że wyszedł z klubu, ale klub z niego nie wyszedł. U nas, niestety, w ekstraklasie mamy do czynienia z taką sytuacją, że gramy systemem 1-10 i można zdobyć mistrzostwo Polski. Mnie to jednak nie interesuje. Interesuje mnie natomiast to, jak mistrz Polski zaprezentuje się w rywalizacji europejskiej, a my odpadamy w eliminacjach do eliminacji. Promowanie zawodników na życzenie dziennikarzy jest nie do przyjęcia. Patrzę na jeden z meczów, a tutaj wchodzi jakiś pomocnik z Wisły Płock, który nie wiem nawet, jak się nazywa [chodzi o Dominika Furmana – przyp. red.]. To dla mnie psucie atmosfery, bo mówimy o meczu w eliminacjach do mistrzostw Europy.


Zobacz jeszcze: Pandemia zwolni selekcjonera?


I zapytam tak, jakby się pan czuł, gdyby w takiej sytuacji był pan na miejscu Grosickiego czy Góralskiego, kiedy siedzi się na ławie? A jest to bardzo ważny mecz, bo dla każdego zawodnika licznik w reprezentacji się liczy. I nagle wpuszcza się takiego zawodnika. Ja nawet nie wiem, że taki piłkarz gra, bo nie oglądam ekstraklasy. Sami napisaliście, że zimą Brzęczek jeździł po klubach i gasił pożary. No to to jest dobra atmosfera? Reprezentacja to nie jest klub. Ja oczywiście byłem za Brzęczkiem, popierałem go i zaczął z Włochami fenomenalnie, ale później Ligę Narodów przegrał w kompromitujący sposób, bo mieliśmy ją wygrać i mieć Final Four u siebie.

Jeszcze coś?
Jan TOMASZEWSKI: Mamy dwóch bramkarzy, to czy się to podoba czy nie, to grać może jeden. Mamy trzech napastników na pozycję numer „9”, bo jest Lewandowski, Milik i Piątek, ale może grać jeden. Proszę sobie przeanalizować tych wszystkich pseudo ekspertów, którzy mówili, że Piątek jest już lepszy od Lewandowskiego. Pamięta pan? Jedyny Jan Tomaszewski pytał wtedy, kto to jest Piątek? Lewandowski pilnowany jest przez dwóch rywali, a gra kapitalnie. A wtedy te pistolety w studio i ich ośmieszanie się… Jeżeli „ekspert” mówi, że mamy grać dwoma czy trzema „dziewiątkami”, to ten ekspert nie powinien się odzywać na tematy piłkarskie. 

Czyli pomysł prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, żeby pracę selekcjonera Brzęczka zweryfikowały jesienne mecze w nowej edycji Ligi Narodów, jeżeli oczywiście pozwoli na to sytuacja, jest pana zdaniem dobry?
Jan TOMASZEWSKI: Nie! Nie o to mi chodzi. Ja podziękowałby Jurkowi z końcem jego kontraktu [umowa wygasa z końcem lipca tego roku – przyp. red.]. Jego praca nie daje żadnych gwarancji. Zresztą „Lewy” kiedyś powiedział, po bodajże przegranym meczu z Włochami na Stadionie Śląskim, „że musimy zacząć grać swoje”. W tej sytuacji trenerowi trzeba podziękować już teraz, bo to wszystko go przerosło. Ja nie widzę żadnych szans, żeby ta drużyna nabrała automatyzmu przy Brzęczku, który doprowadził do tego, że mając kapitalnych zawodników nic nie gramy i nie mamy swojego stylu.


Zobacz jeszcze: Trzeba pomagać jak się da – mówi Kamil Glik

Dobre statystyki trenera Brzęczka pana nie przekonują?      
Jan TOMASZEWSKI: A ja się pytam, z kim graliśmy?! Z Włochami i z Portugalią przegrał u siebie w Lidze Narodów, prawda? A to, że z Macedonią czy z rozpadającą się Austrią wygrywamy, a u nas z nimi szczęśliwie remisujemy, jak Austriacy się pozbierali, to mnie to nie przekonuje. Statystyki statystykami, często nic z nich nie wynika. Ja mam lepsze warunki od Tysona, ale gdyby doszło do pojedynku, to w pierwszej rundzie głowę urwałby mi z płucami. Z moich lepszych warunków nic nie wynika. Zapytam pana jakim systemem my gramy?

No cóż, nawet kiedy rozmawia się z byłymi reprezentantami, to jeśli chodzi o styl gry kadry, to nie są przekonani… 
Jan TOMASZEWSKI: Ale ja się pana pytam, w jakim systemie my gramy?

Hmm…
Jan TOMASZEWSKI: No właśnie, widzi pan! A jak się zapyta, jak gra taka Francja, to każdy odpowie, że z przodu Giroud, za nim Griezmann, czwórka w pomocy, czwórka w obronie i bramkarz. U nas tymczasem nie wiadomo kto gra! Przywołany wcześniej mecz z Izraelem na ich terenie… Gramy świetnie do 60 minuty, 4-4-1-1. Nagle na życzenie kogoś, przy stanie 2:0 wpuszcza na boisko Lewandowskiego. Tak, mógł to zrobić, ale to się robi 1 za 1 czyli zdejmuje Piątka, a stawia się Lewandowskiego, jak chce się pokazać publiczności najlepszego piłkarza na świecie na tej pozycji. A selekcjoner co robi? Stawia Lewandowskiego przy Piątku. Całe szczęście, że tego meczu nie przegraliśmy. Po takim spotkaniu ja bym od razu podziękowałbym mu za pracę. To jest jednak moja opinia, a o wszystkim zdecyduje Boniek. Ja uważam, że jak Brzęczek zostanie, to na mistrzostwach Europy zagramy trzy mecze i na tym się skończy.


Zobacz jeszcze: Nie ma jak Lato. Grzegorz Lato


Kto w takim razie miałby pana zdaniem zasiąść na fotelu selekcjonera reprezentacji? Jak pan mówi zagraniczny szkoleniowiec?
Jan TOMASZEWSKI: Tak i tłumaczę dlaczego. Ci niektórzy pseudo dziennikarze, którzy robią się teraz za wielkich ekspertów, a w życiu nie byli w szatni zawodowego zespołu, uzurpują sobie wpływ na to kto gra, a kto nie. Jeśli miałby to być ktoś z Polski, to byłby to ktoś z dwójki trenerów Probierz – Stokowiec. Mam nadzieję, że byliby odporni na to, co się mówi. Z kolei zagraniczny szkoleniowiec będzie miał, za przeproszeniem, gdzieś opinie tych pseudo ekspertów.

Pan we wspaniałej reprezentacyjnej karierze miał przyjemność pracy ze szkoleniowcami, którzy doprowadzili Polskę do medalowych miejsc w finałach mistrzostw świata. Jak pan ocenia Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka?
Jan TOMASZEWSKI: Podam przykład. Na mistrzostwach świata w 1974 roku na zakończenie grupowej rywalizacji graliśmy z Włochami i wygraliśmy to spotkanie, choć nie musieliśmy. Po tym meczu pan Kazimierz powiedział: „do 23 macie wolne”, bo graliśmy w południe. Adam Musiał spóźnił się wtedy o pół godziny i pan Kazimierz wyczuł u niego, że wypił o jedno piwo za dużo. I co? Wyrzucił Adama, nie grał w kolejnym meczu ze Szwecją. Dopiero po naszej interwencji, mojej i Kazimierza Deyny, Adam nie wyjechał do domu, a decyzja została odroczona do zakończenia kolejnego spotkania. Otrzymał potem potężną karę.

Takim postępowaniem zdobywało się autorytet. Potem po mistrzostwach pytałem na spokojnie pana Kazimierza, dlaczego to zrobił, a on na to w swoim stylu: „panie kolego zrobiłem tak, bo za dobrze wam szło i potrzebny był lekki wstrząs”. Jeśli autorytet zostanie nadwyrężony, to zawodnicy szybko to wyłapują. U was w redakcji jest pewnie podobnie, jeśli naczelny komuś na coś więcej pozwoli to co, mnie za to samo będzie karcił? Taki autorytet trzeba sobie wyrobić. Pewnych rzeczy nie można zamiatać pod dywan. Dla mnie był jeden Papież polskiej piłki i był nim pan Kazimierz Górski.


Zobacz jeszcze: Selekcjoner paradoksem zabarwiony