Jan Urban: Jesteśmy w grze

Rozmowa z Janem Urbanem, 57-krotnym reprezentantem Polski.


Z czym kojarzy się panu Meksyk?

Jan URBAN: Pierwsze skojarzenie to oczywiście mistrzostwa świata w 1986 roku, bo wtedy grałem w reprezentacji Polski na meksykańskich boiskach. Nasze grupowe spotkania na Estadio Universitario – San Nicolas de los Garza w Monterrey nie miał jednak tej prawdziwie mundialowej otoczki. Kilkanaście tysięcy widzów na trybunach i kiepska murawa oraz wysoka trawa, nie pozwalająca przyspieszyć gry sprawiły, że nie mieliśmy się możliwości rozpędzić. Inauguracyjny remis 0:0 z niedocenianym przez fachowców Markiem, które okazało się najlepsze w naszej grupie oraz wygrana 1:0 z Portugalią po golu Włodka Smolarka i porażka 0:3 z Anglią, a raczej Garym Linekerem, który skompletował hat-tricka sprawiły, że w walce o ćwierćfinał zmierzyliśmy się z Brazylijczykami.

To spotkanie było już – jak na mistrzostwa świata przystało – rozegrane na prawdziwie piłkarskim obiekcie w Gadalajarze, ze znakomitą murawą i przy trybunach wypełnionych 45. tysiącami widzów, ale jego wynik 0:4 sprawił, że musieliśmy spakować sombrera i wróciliśmy do domów dużo wcześniej niż oczekiwali kibice, pamiętający, że cztery lata wcześniej Polska była trzecią drużyną na świecie.

Jak ocenia pan występ biało-czerwonych z Meksykiem na mistrzostwach świata w Katarze?

Jan URBAN: Ten mecz wyglądał tak jak miał wyglądać w planach Czesława Michniewicza. Strategia ustawiona była tak żebyśmy nie stracili gola i praktycznie Wojciech Szczęsny, no może poza jednym przypadkiem, w którym dobrze wyszedł skracając kąt i interwencją po główce, gdy piłka zmierzała jednak niemal w środek bramki, nie miał okazji żeby się wykazać. Dość pewnie się broniliśmy i zachowaliśmy „zero z tyłu”.

Drugim celem było jednak strzelenie gola, bo selekcjoner liczył, że jakąś sytuację sobie wypracujemy i którąś wykorzystamy. Było ich mało, ale za to jedną był niewykorzystany przez Roberta Lewandowskiego rzut karny, a drugą nieudany wolej Grzegorza Krychowiaka po rzucie rożnym w końcówce. Na więcej okazji przy takim nastawieniu i tej taktyce nie można się było jednak spodziewać. W żargonie piłkarskim mówimy, że to był taki mecz na 1:0. Kto strzeliłby gola ten zdobyłby komplet punktów. Ta sztuka się nie udała nikomu, ale mamy za sobą nieprzegraną inaugurację i jesteśmy w grze.

Polska i Meksyk po pierwszej kolejce są w tabeli grupy C wyżej niż Argentyna. Spodziewał się pan takiego początku?

Jan URBAN: Wspomniałem na początku, że w 1986 roku w Meksyku pierwsze miejsce w grupie, w której grały: Polska, Anglia i Portugalia zajęło Maroko. Wtedy zespół z Afryki był traktowany pewnie tak samo jak Arabia Saudyjska przed mistrzostwami świata w Katarze. Kibice Argentyny, którzy przed pierwszym gwizdkiem liczyli liczbę meczów bez porażki i planowali pobicie rekordu świata, na pewno są w szoku. To jest sensacja. Tym większa, że w pierwszej połowie faworyci szybko strzelili gola z karnego, a minimalne spalone spowodowały, że schodzili na przerwę prowadząc „tylko” 1:0.

Taki przebieg spotkania spowodował, że gdy rywale wyrównali tuż po przerwie, a po chwili dorzucili drugiego gola to trudno było Argentyńczykom przestawić swoje nastawienie. Gdyby wynik 1:2 był po 45. minutach to myślę, że w drugiej połowie faworyt odrobiłby stratę z nawiązką, ale już w trakcie drugiej połowy, gdy zawodnicy Arabii Saudyjskiej weszli w piłkarski trans, Messi i jego koledzy nie byli w stanie nic zrobić.

Czy to znaczy, że Arabia Saudyjska wyrosła na faworyta naszej grupy?

Jan URBAN: Nie. To znaczy tylko, że każdy następny mecz w tej grupie będzie niezwykle ważny dla układu tabeli. Argentyna nadal jest znakomitą drużyną, która w dodatku będzie na każdy następny mecz wychodziła zdeterminowana. Meksyk potwierdził, że nie ma w swoim składzie takich snajperów, z jakich przed laty słynął. W dodatku nie zaprezentował się tez jakoś wyjątkowo dobrze w polu, bo nie zdominował nas tak jak na przykład zrobił to zespół Chile w Warszawie tuż przed wyjazdem do Kataru.

Polska zaliczyła punktowy początek i teraz na mecz z Arabią Saudyjską musi zagrać inaczej. I nie chodzi mi o ustawienie, tylko o nastawienie. To czy będziemy grać czwórką obrońców, czy z wahadłowymi zostaje na papierze, a na boisku są ludzie, którzy mają być odpowiedzialni w każdym fragmencie boiska i dążyć do zwycięstwa, pamiętając, że rywal jest mocny, dobrze przygotowany fizycznie. Nie ma indywidualności, ale już na pewno nie jest traktowany jako skazywany na pożarcie w naszej grupie.

A propos indywidualności. Kto zrobił na panu największe wrażenie w pierwszych dniach Mundialu?

Jan URBAN: Kylian Mbappe. Swoim występem w meczu z Australią pokazał, że jest w wysokiej formie i może poprowadzić osłabiony kontuzjami zespół do obrony tytułu. Nie znaczy to jednak, że będzie mu brakowało konkurentów. Mam nadzieję, że dołączy do nich także Robert Lewandowski, który po niewykorzystanym rzucie karnym w spotkaniu z Meksykiem będzie miał dodatkową motywację, żeby wykazać w polu karnym rywali w momencie ofensywnej gry Polaków. Do takiej taktyki biało-czerwonych w sobotnim meczu z Arabią Saudyjską nasz kapitan zachęca swoich kolegów i ściskam kciuki, żeby przyniosło to dobry efekt.


Fot. Grzegorz Wajda