Janowski nie żałuje!

W trakcie i po 16. biegu sobotniego Grand Prix w Gorzowie doszło do scen, których nie chcielibyśmy oglądać na torach żużlowych. Nicki Pedersen zmusił Macieja Janowskiego do szerokiego wyjazdu z jednego wirażu, ale w żadnym wypadku nie sfaulował Polaka. Ten jednak jeszcze na torze pokazał Duńczykowi środkowy palec, a zjeżdżając do parku maszyn najechał na motocykl rywala.

To tylko pobudziło do działania teamy obu żużlowców. Doszło do przepychanek w tunelu prowadzącym z parkingu na tor, a najbardziej agresywny był ojciec polskiego żużlowca. Senior Janowski mocno popchnął od tyłu Pedersena, przez co ten o mało się nie przewrócił.

Wydawało się, że kara nałożona przez FIM na team Janowskich (2000 euro) skłoni reprezentanta Polski do refleksji. Po niedzielnym meczu Fogo Unii Leszno z Betard Spartą Wrocław w telewizyjnym Magazynie PGE Ekstraligi stwierdził jednak z uśmiechem: – Mogłem troszeczkę dłużej przytrzymać tę rękę… by pokazać Nickiemu, że powinien jechać bliżej krawężnika, bo… tam była lepsza ścieżka.

Janowski upierał się, że nim pokazał Pedersenowi obraźliwy gest, ten go faulował. – Gdybym nie schował barku, to po prostu byśmy się sczepili – zauważył.

W zgodnej opinii ekspertów Duńczyk jednak zostawił Polakowi wystarczająco dużo przestrzeni. – Ja rzeczywiście czasami jeżdżę twardo, ale tam absolutnie nie było faulu z mojej strony. Minął mnie, mając naprawdę sporo miejsca na wyprzedzenie, więc uważam, że jego zachowanie było naprawdę głupie. Normalnie mógłbym pojechać do samej bandy i go zatrzymać, ale tego nie zrobiłem – stwierdził Pedersen, którego zbulwersowały przede wszystkim wydarzenia w tunelu prowadzącym do parku maszyn.

– Za taki atak, mocne popchnięcie, to powinno być 20 tysięcy euro kary, a nie 2. Ojciec Janowskiego do końca sezonu powinien mieć zakaz przebywania w parku maszyn. Przecież następnym razem mój mechanik może zrobić to samo jemu i okaże się, że też nie spotka go adekwatna kara. Nie możemy pozwalać na takie rzeczy, to jest złe i psuje wizerunek naszej dyscypliny – zaznaczył Duńczyk.

Trzykrotny mistrz świata w przeszłości był jednym z najbrutalniej jeżdżących żużlowców, ale po dwóch złamaniach kręgów szyjnych, mocno wygrzeczniał. Wciąż jednak w oczach pozostałych zawodników postrzegany jest jako agresor. Podczas Grand Prix w szwedzkiej Malilli gdy w półfinale Pedersen ostro przyblokował Taia Woffindena, sztab Brytyjczyka ruszył do niego z pięściami.

– Dlatego od razu po incydencie z Janowskim podjechałem do Phila Morrisa (dyrektora cyklu GP – przyp. red.) i powiedziałem, że staram się być spokojny, ale dlaczego inni mogą robić coś takiego w stosunku do mnie? W Malilli też nie zrobiłem nic złego. Tak się po prostu jeździ na żużlu. Prędzej czy później będę musiał wykonać jakiś ostry atak i potem dojdzie do czegoś gorszego. Staram się być mocny, ale nie chcę też wyglądać na głupiego – skomentował Pedersen, który w rozmowie z Morrisem użył ponoć nieparlamentarnych słów i też dostał karę finansową od FIM (300 euro).

Janowski za swe i ojca zachowanie Pedersena nie przeprosił i nie zamierza. – Ojciec zachował się jak każdy ojciec. Jeździ ze mną od początku kariery i widział mnóstwo sytuacji stykowych z Pedersenem. Sobota jest nas jakąś nauczką, ale za bardzo tego nie żałuję – podsumował temat.