Janusz Białek: Idealny scenariusz finału

Rozmowa z Januszem Białkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20.


Tak z ręką na sercu, jaką parę „namaścił” pan na finalistów przed rozpoczęciem turnieju w Katarze?

Janusz BIAŁEK: – Mam szwagra, zapalonego kibica. Poprosił mnie o wskazanie przyszłego mistrza świata, a ja wytypowałem trzech kandydatów: Francję, Argentynę i Hiszpanię. W Brazylię nie wierzyłem. Cieszę się, że udało mi się trafnie wytypować obu finalistów.

Nie stracił pan wiary w Argentynę po jej nieoczekiwanej porażce z Arabią Saudyjską?

Janusz BIAŁEK: – Argentyna ma fundament, którym jest Leo Messi. To była tylko kwestia czasu, kiedy wspólnota mu się podporządkuje. Z nim w składzie i w dobrej formie Argentyna jest zespołem nietuzinkowym.

Do tej pory bardziej przypadła panu do gustu gra Francuzów, czy Argentyńczyków?

Janusz BIAŁEK: – Jednych i drugich lubię oglądać. Argentyńczycy prezentują takie meczowe szaleństwo, jej gra wnosi to coś, co my, kibice, chcemy oglądać. Natomiast Francuzi są maszynką do wygrywania, Didier Deschamps umiejętnie ją skonstruował. Nie wiem, czy w meczu z Marokiem myślami byli już przy finale, ale popełnili kilka rażących błędów indywidualnych, co obniżyło ich wartość jako zespołu. Ale w meczu finałowym wrócą do równowagi. Zauważył pan rotacje w ich bloku obronnym? Nie wiem, czy zmiennicy nie zagrali lepiej od dotychczasowych pewniaków. To świadczy o tym, że z drugiego szeregu walkę podejmuję wartościowi żołnierze, którzy wyrastają jak grzyby po deszczu.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Która z drużyn jest dla pana faworytem meczu finałowego? Której przyznaje pan większe szanse na zwycięstwo?

Janusz BIAŁEK: – Dyplomatycznie odpowiem, że obu tym drużynom przyznaję równe szanse. Jeżeli Argentynie wystarczy powera, mocy, to wyjdzie z tej potyczki zwycięsko. Jeżeli natomiast „trójkolorowi” znajdą antidotum na Messiego, to wygrają. Po cichu kibicuję argentyńskiemu gwiazdorowi, któremu w kolekcji trofeów brakuje tytułu mistrza świata, ale Francuzi to taka maszyneria na działce, skonstruowana do miażdżenia drzew. Powiem jedno – lepszego scenariusza, jeżeli chodzi o uczestników finału, nie mogliśmy sobie wymarzyć. Kibicuję Argentyńczykom, lecz nie będę zawiedziony, jeżeli wygra Francja.

Moment z tych mistrzostw, który na zawsze utkwi w pańskiej pamięci? To może być gol, jakaś spektakularna akcja itp.

Janusz BIAŁEK: – Na zawsze zapamiętam zmarnowany przez Messiego rzut karny w meczu z Polską. Dlaczego? Widziałem jego twarz i zauważyłem, że Argentyńczyk nie był pewny zdobycia bramki. W następnych meczach, gdy podchodził do „jedenastki”, z jego twarzy emanowała pewność siebie. Ta sytuacja w meczu z Polską dla niego i dla Argentyny była momentem zwrotnym. Wojtek Szczęsny w tym momencie nie zdawał sobie sprawy, że zrobił przysługę Messiemu, któremu zapaliła się czerwona lampka. Jeżeli Argentyna sięgnie po mistrzostwo świata, polski bramkarz będzie miał w tym swój udział.

Której drużynie przyznałby pan etykietkę czarnego konia?

Janusz BIAŁEK: – Tutaj nie ma żadnej alternatywy, tylko i wyłącznie Maroko. Postawa tej drużyny w mistrzostwach świata bardzo dobrze świadczy o systemie szkolenia we… Francji. Drużyna z Afryki Północnej przegrała z Francją, lecz nie została pokonana. Wystarczy popatrzeć na statystyki, Marokańczycy byli drużyną, która co najmniej przez połowę meczu rozdawała karty. To taki jednorożec.

Największe rozczarowanie?

Janusz BIAŁEK: – Dla mnie nie byli to Niemcy, czy Hiszpanie, lecz Anglicy. Hiszpanie potknęli się przy rzutach karnych, a Anglicy to zespół gro,zny tylko do pewnego momentu, w mistrzostwach świata nie są w stanie przebrnąć przez ćwierćfinały. Nie mają w składzie Messiego, czyli dyrygenta, za którym zespół pójdzie w ogień, chociaż nie brakuje im w składzie indywidualności. Po ostatnich mistrzostwach Europy wydawało mi się, że Gareth Southgate stworzył zespół zdolny do zwycięstw w dużych imprezach. To złudzenie. Uważam, że jeżeli nie zorganizują mistrzostw w Anglii, nigdy już nie zdobędą mistrzostwa świata.

Czy pańskim zdaniem wyjście z grupy jest sukcesem biało-czerwonych, czy naszą drużynę narodową stać było na więcej?

Janusz BIAŁEK: – Mam mieszane uczucia w tym względzie. Biało-czerwoni wygrali z 51. drużyną w rankingu FIFA, bo to miejsce zajmowała Arabia Saudyjska. Zremisowaliśmy chyba z najsłabszym w historii mistrzostw świata Meksykiem, co splendoru nam nie przyniosło, chociaż ten punkt był na wagę awansu do fazy pucharowej. Potem przegraliśmy z oboma finalistami, czyli przyszłym mistrzem i wicemistrzem świata, więc ktoś może powiedzieć, że mieliśmy pecha. Ale ci przeciwnicy pokazali nam miejsce w szeregu, uświadomili, że to dla nas zbyt wysokie progi. Trener Czesław Michniewicz wykonał zadanie, jakim było wyjście z grupy, ale teraz jest „be”, nie gwarantuje, nie rokuje itp. Widać więc, że wykonanie zadania nie jest dla selekcjonera tarczą ochronną. Poza tym wybraliśmy zły moment do dzielenia pieniędzy.

Ma pan dużo racji, ale moim zdaniem potencjał poszczególnych piłkarzy nie do końca został wykorzystany, wręcz zmarnowany. Zgodzi się pan ze mną?

Janusz BIAŁEK: – Mamy dobrych piłkarzy, którzy potrafiliby stworzyć dobrą reprezentację. Niemcy nie ukrywają, że chcieliby napastnika pokroju Lewandowskiego, a Włosi pieją z zachwytu nad Piotrem Zielińskim. To nie przypadek. Wojtek Szczęsny był numerem jeden w Arsenalu, Romie, teraz jest w Juventusie. To nic nie znaczy? Na pewno zatem możemy i powinniśmy grać lepiej. Ale od postawienia diagnozy, gdzie jest pies pogrzebany, są inni, nie pan, czy ja.


Na zdjęciu: Didier Deschamps stworzył maszynę do wygrywania.

Fot.Grzegorz Wajda