Janusz Białek: Zagrać dwoma napastnikami!

Rozmowa z Januszem Białkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski U-19 i U-20.


Po meczu Polski z Meksykiem jakie przyszły panu refleksje do głowy?

Janusz BIAŁEK: – Pierwsza myśl jest taka, że jak się nie chce wygrać meczu, to się go po prostu nie wygrywa. Przez wiele miesięcy mawiano nam, że reprezentacja Polski będzie grała dwoma napastnikami, a jak przyszło do konkretów, to przeszliśmy na wariant z jednym napastnikiem. A przecież Karol Świderski, taki zawodnik z cienia, znakomicie radził sobie jako pomocnik „Lewego”, strzelał ważne bramki. W meczu z Meksykiem Robert pozbawiony był należytego wsparcia, robił co do niego należało, ale całego ciężaru na swoich barkach nie był w stanie udźwignąć.

Zagraliśmy w tym spotkaniu bardzo bojaźliwie, o czym świadczyło chociażby ustawienie, z jednym tylko napastnikiem. Taki sposób gry nie zagwarantuje nam przepustki do fazy pucharowej. Podziela pan mój pogląd?

Janusz BIAŁEK: – Myślę dokładnie tak samo. Zabrakło nam siły ognia z przodu. Ileż można orać prześwietlonym na wszelkie możliwe sposoby i dokładnie rozpracowanym Lewandowskim? Ja bym psów na nim nie wieszał za występ przeciwko Meksykowi, bo na boisku nie miał warunków, jakie stwarzali mu koledzy w Bayernie Monachium, a teraz w Barcelonie. W naszej grze w pierwszym meczu była zachwiana równowaga w grze defensywnej i ofensywnej. Meksykanie z bocznych sektorów boiska wykonali pięć razy więcej dośrodkowań niż my, bo nasi skrzydłowi nie istnieli. Nie zauważyłem żadnego prostopadłego podania do Lewandowskiego. Na siłę stosujemy samobójczą taktykę, próbując z Roberta stworzyć rozgrywającego, a on nim nie jest, tylko klasycznym killerem. Pod bramką przeciwnika potrafi zrobić coś z niczego, ale koledzy muszą mu tę piłkę dostarczyć! Na siłę nie zrobimy z niego Messiego, który w najlepszych latach zabierał się z futbolówką na środku boiska, mijał kilku przeciwników i strzelał bramki. Robert to zupełnie inny format piłkarza. Każda minuta spędzona przez „Lewego” poza polem karnym przeciwnika, to czas stracony.

Zna pan odpowiedź na pytanie, dlaczego Piotr Zieliński, doskonale spisujący się w Napoli, w drużynie narodowej jest cieniem samego siebie?

Janusz BIAŁEK: – Piotrek Zieliński na pewno jest zawodnikiem potrzebnym reprezentacji, bardzo przydatnym w grze ofensywnej. Czyli powinien przebywać na połowie przeciwnika. Tymczasem my w meczu z Meksykiem ustawialiśmy się 30-40 metrów przed naszą bramką, więc atuty Piotrka zostały zaprzepaszczone. Trudno od niego oczekiwać dobrej gry w defensywie. Znam go bardzo dobrze, bo pracowałem z nim 3,5 roku. To piłkarz na wskroś ofensywny, to jest jego żywioł. Został „ofiarą” przyjętej taktyki, która nijak nie pasuje do jego predyspozycji. W imprezie rangi mistrzostwa świata trzeba grać „na tak”, odważnie atakować, strzelać bramki.

Spodziewa się pan radykalnych zmian w wyjściowej jedenastce Polaków w meczu przeciwko Arabii Saudyjskiej? Czy raczej Czesław Michniewicz pozostanie konserwatystą?

Janusz BIAŁEK: – Dalej drążyłbym temat gry dwoma napastnikami. Trener Michniewicz w tym względzie ma ból głowy i oby było to tylko jedno jego zmartwienie. Ma duży wybór – Piątek, Milik i Świderski. Ponadto musimy grać wyżej i korzystać z Zielińskiego, który w ofensywie jest zawodnikiem bardzo kreatywnym. Jeżeli znowu zagramy „bezpiecznie”, to wszystko pachnie remisem. A on nas oddala ode celu, a nie do niego przybliża. Trzecie mecze w grupie wychodzą nam najlepiej, więc niech się martwi Argentyna. Ale to tylko pozory. Przekonywano nas, że nasi piłkarze jadą na mistrzostwa bez presji, to ja się zastanawiam, czy i kiedy ona będzie? I po co był mecz z Chile, skoro z Meksykiem zagraliśmy inaczej? Szkoda byłoby zakończyć udział w turnieju w Katarze na trzech meczach.

Janusz Białek
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus

Nasi najbliżsi rywale są w komfortowej sytuacji, bo zaksięgowali już trzy punkty?

Janusz BIAŁEK: – Teoretycznie tak, ale co będzie, jak przegrają z nami? Na pewno nie zmienią swojego sposobu gry, zastanawiam się tylko, czy wytrzymają kondycyjnie, bo z Argentyną grali w szaleńczym tempie.

Ile procentowo szans przyznaje pan biało-czerwonym na wyjście z grupy?

Janusz BIAŁEK: – W tej chwili szanse oceniam na 50 procent. Piłka jest po naszej stronie. Jeżeli zaczniemy grać do przodu, to jestem przekonany, że stać nas na więcej niż pokazaliśmy to w spotkaniu z Meksykiem. Wierzę w naszą drużynę, bo jest w niej kilku naprawdę jakościowych zawodników. A wskazówką do nas powinny być mecze Japonii, czy Kanady na tych mistrzostwach.


Na zdjęciu: Robert Lewandowski bez wsparcia w ataku w pojedynkę wiele nie zdziała.
Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus