Janusz Bodzioch: Raków powalczy o mistrzostwo

Rozmowa z Januszem Bodziochem, byłym zawodnikiem Rakowa Częstochowa.


To była udana runda w wykonaniu Rakowa?

Janusz BODZIOCH: – Oczywiście. Nie mogło być lepiej, choć pewnie trener Marek Papszun analizuje sobie jeszcze te spotkania czy mogło być lepiej, ale na pewno nie ma powodów do narzekania.

Drugie miejsce w tabeli to spore osiągnięcie biorąc pod uwagę fakt, że rok temu byli beniaminkiem i nadal rozgrywają spotkania poza Częstochową. Gdzie w takim razie drzemie ich siła?

Janusz BODZIOCH: – Ich siła drzemie przede wszystkim w konsekwencji właściciela klubu, Michała Świerczewskiego i trenera Papszuna, który od ponad czterech lat buduje ten zespół. Szkoleniowiec dobiera do niego coraz lepsze ogniwa i ta maszyna coraz lepiej funkcjonuje. Analizując Raków na przestrzeni ostatnich paru lat to trener ma w składzie trzech-czterech zawodników, którzy są z nim praktycznie od początku pracy. Mówię Tomaszu Petraszku, Andrzeju Niewulisie czy Igorze Sapale, nie wspominając o Piotrku Malinowskim, który jest taką ikoną tego zespołu. Dobiera do nich coraz lepszych zawodników. W tamtym roku Raków pewnie utrzymał się w lidze, w tym jeszcze dołożyli sobie lepszych zawodników, by ten zespół lepiej funkcjonował. Na niecałym półmetku efekt tego jest bardzo dobry.

Gdzie jest sufit tego zespołu? Myśli pan, że są w stanie już w tym sezonie powalczyć o mistrzostwo Polski?

Janusz BODZIOCH: – Oczywiście. Półtora roku temu też nikt nie stawiał na Piasta Gliwice, okazało się, że udało im się zdobyć tytuł mistrzowski. Tak samo nic nie stoi na przeszkodzie, by już teraz Raków walczył o mistrzostwo Polski. Nie ma się co oszukiwać – już w tej chwili o niego walczą. W pierwszym meczu zaliczyli falstart w starciu z Legią. Później zdobywali już punkty i są na drugim miejscu, strzelili najwięcej bramek, nad drugim zespołem w tej klasyfikacji mają cztery bramki przewagi. Na przestrzeni 14 rozegranych kolejek to spora przewaga.


Czytaj jeszcze: Nie popełnić tych samych błędów

Nie czuje pan odrobiny zazdrości względem obecnego Rakowa? Dotychczas zespół z panem w składzie osiągnął najlepszy wynik w historii, czyli ósme miejsce.

Janusz BODZIOCH: – Absolutnie nie. My też mogliśmy po sezonie analizować. Mogliśmy wtedy zdobyć kilka punktów więcej i być wyżej w tabeli, nie pamiętam już dokładnie ale chyba piąte, albo i czwarte miejsce. Kibicuję Rakowowi. Szkoda, że grają tak daleko od domu. Niestety nie miałem możliwości być na ani jednym meczu rozgrywanym w Bełchatowie, zresztą obecnie jest to w ogóle niemożliwe.

Uważam, że konsekwencja w budowie tego zespołu przez właściciela i pełne zaufanie względem trenera daje efekty i nie ma co ukrywać – będą walczyć o mistrzostwo. Życzę im tego. Może uda mi się przyjechać na ich ostatni mecz, gdzie będzie wielkie święto w Częstochowie.

Oczywiście, jeżeli sprawa stadionu zostanie do tego czasu rozwiązana, bo ciągnie się ona w nieskończoność…

Janusz BODZIOCH: – Tak jest, ale nawet, jeżeli nie powstanie on na czas to feta i tak będzie w Częstochowie. Szkoda, że tak ważna rzecz, jaką jest stadion nie powstał przez tyle lat… Grałem w Rakowie ponad 20 lat temu i nic się nie zmieniło.

Teraz powstanie stadion, ale na pewno nie taki, na jaki ten zespół zasługuje. Ale lepiej zrobić coś mniejszego i mniej spektakularnego i grać u siebie, niż ciągle być w rozjazdach. Pewnie się już przyzwyczaili do Bełchatowa i czują się tam jak u siebie, ale to nie to samo co stadion przy Limanowskiego. Myślę, że w przyszłości powstanie tam obiekt z prawdziwego zdarzenia.


Fot. Rafal Rusek / PressFocus