Janusz Bodzioch zaprasza na kolejkę: Hasło obrona Częstochowy

Dla uważnie śledzącego rozgrywki piłkarskie Janusza Bodziocha 24 kolejka PKO Ekstraklasy ma wyjątkowy mecz.
Janusz BODZIOCH:
– Otwierające kolejkę piątkowe spotkanie Rakowa z Piastem jest mi szczególnie bliskie ze względu na to, że jako zawodnik grałem w obydwu klubach – mówi Janusz Bodzioch. – Do Gliwic trafiłem z zawirowaniami. Po przejściu z Jadowniczanki, która w 1984 roku była rewelacją Pucharu Polski i odpadła dopiero w IV rundzie przegrywając z Widzewem Łódź, grałem w II-ligowym Górniku Knurów. Tam wpadłem w oko wysłannikom Śląska Wrocław. Knurowianie nie chcieli mnie jednak puścić i tak komplikowali formalności transferowe, że zdenerwowani generałowie w końcu postawili na mnie krzyżyk i wylądowałem w… koszarach. Przez rok byłem zwykłym żołnierzem i gdy zaczynałem drugi rok, obowiązkowej wtedy służby wojskowej, rękę podał mi Piast. Zostałem przeniesiony do gliwickiej jednostki i mogłem wrócić do treningów, a trener Fryderyk Cholewa zaufał mi do tego stopnia, że od razu wstawił mnie do drużyny, z której odchodził kończący karierę, legendarny stoper Ryszard Kałużyński. Zająłem jego miejsce i z Adamem Wilczkiem stworzyliśmy wiosną 1987 roku zgraną parę stoperów. Na koniec sezonu otarliśmy się nawet o awans do ekstraklasy. W barażach graliśmy z Bałtykiem Gdynia i po remisie 1:1 na naszym boisku przegraliśmy rewanż w Gdyni 0:2. Do Piasta wróciłem jeszcze na koniec kariery i w nim jako 40-latek zakończyłem grę w II lidze.

A jak trafił pan do Rakowa?
Janusz BODZIOCH:
– Przez przypadek. Po zakończeniu okresu służby wojskowej pożegnałem się z Piastem i wróciłem do Knurowa, gdzie na jeden z meczów sparingowych przyjechali wysłannicy z Częstochowy. Byli zainteresowani napastnikiem Piotrkiem Brzozowskim, który w III-ligowych rozgrywkach wyróżniał się strzelaniem goli, ale po meczu podeszli do mnie i zaproponowali przejście do Rakowa. Wyraziłem zgodę, bo częstochowianie grali w II lidze, a co najważniejsze sfinalizowali wypożyczenie i sezon 1992/1993 spędziłem w zespole trenera Zbigniewa Dobosza, który budował drużynę na ekstraklasę. Awans przyszedł jednak w następnym sezonie, który ja zacząłem już w Górniku Zabrze i w nim zadebiutowałem w ekstraklasie. Grałem w pierwszym składzie zespołu prowadzonego przez Henryka Apostela, który miał do dyspozycji silny zespół z wicemistrzami olimpijskimi: Kłakiem, Wałodchem, Brzęczkiem, Stańkiem, Kosełą, Mielcarskim czy Jegorem i świętej pamięci Bałuszyńskim i Krausem. Niestety w szóstej kolejce podczas meczu z Wartą Poznań doznałem kontuzji, którą leczyłem 6 miesięcy. A gdy wyzdrowiałem i wróciłem do gry, to sięgnął po mnie Raków, w którym w ekstraklasie rozegrałem ponad 100 meczów. Zacząłem od remisu 1:1 z GKS-em Katowice na inaugurację sezonu 1994/1995, a później był pierwszy gol, strzelony w trzeciej kolejce Majdanowi, broniącemu dostępu do bramki Pogoni Szczecin, którą pokonaliśmy 3:0. Najbardziej pamiętny był jednak mecz, w którym na koniec tego pierwszego sezonu Rakowa w ekstraklasie, walcząc o utrzymanie, wygraliśmy w Olsztynie ze Stomilem 1:0, choć od 60 minuty graliśmy w dziesiątkę. Wtedy zrozumiałem, co znaczy hasło „Obrona Częstochowy”.

Czy to hasło będzie także obowiązywać w dzisiejszym meczu w Bełchatowie?
Janusz BODZIOCH:
– Oj. Piast to dojrzały ligowiec i obrońca mistrzowskiego tytułu, za który czapki z głów przed trenerem Fornalikiem. Wykonał mega robotę i gliwiczanie walczą o najwyższe cele, punktując systematycznie. Nawet gdy w wyjściowym składzie nie wychodzi Piotr Parzyszek, to ma kto „ukłuć” rywala, choć lista strzelców Piasta w tym sezonie jest zaledwie 5-osobowa. Natomiast Raków, chwalony za ładną, ofensywną grę, ma problemy ze zdobywaniem punktów. Wiosną zdobył tylko 1 oczko i ma bilans bramkowy 4:8. Drużyna budowana była z pomysłem, za co szacunek dla właściciela i uznanie dla trenera, a bramkostrzelny stoper Petrasek wymazał chyba moje rekordy. Jest jednak wyższy ode mnie (śmiech). Spodziewam się więc ciekawego meczu zakończonego bramkowym remisem.

Który mecz jest jeszcze bliski pana sercu?
Janusz BODZIOCH:
– Górnika z Pogonią. Liczę na zwycięstwo zabrzan, którzy po szybkiej stracie dwóch goli we Wrocławiu „gonili” wynik, ale nie udało się im doprowadzić do remisu. U siebie wcześniej jednak w końcówce zapewnili sobie wygraną z Arką więc moim zdaniem Angulo i spółka w konfrontacji z drużyną ze Szczecina też mają więcej atutów. Jimenez, Wolsztyński, Prochazka czy Bochniewicz, którego piłka szuka w polu karnym to także atuty Marcina Brosza, ale Kosta Runjaić też ma solidny zespół, więc będzie ciekawy mecz.

Które spotkanie zasługuje na miano hitu kolejki?
Janusz BODZIOCH:
– Gdy lider podejmuje wicelidera, to na pewno można mówić o szlagierze. Legia jest bardzo mocna, ale Cracovia także zbudowała solidny zespół, który w każdym meczu gra o swoje. Tym razem jednak nie zatrzyma warszawskiego ataku, w którym Kante zastępuje Niezgodę. Ciekawie zapowiada się także mecz Jagiellonii z Lechem. Nieskuteczni obcokrajowcy z Białegostoku w konfrontacji z odważną młodzieżą, wśród której jest także 17-letni wychowanek Szombierek Kamiński, nie zdobędą pierwszych punktów w tym roku. Także ŁKS na wyjeździe skazuje komplet punktów, bo Arka, choć z Rakowem zaprezentowała skuteczny finisz, to na grę drużyny Kazimierza Moskala nie znajdzie recepty. Dla odmiany w Krakowie gospodarze przedłużą serię zwycięstw i wygrają z Wisłą Płock. Drużyna Artura Skowronka w tym roku imponuje. 9 punktów i bilans bramkowy 6:0 wskazuje na to, że boiskowy lider Błaszczykowski potrafi na boisku poprowadzić zespół, w którym 17-letni Buksa wyrasta na snajpera. Takiego zawodnika brakuje co prawda Koronie, która w 23 kolejkach strzeliła tylko 12 bramek, ale dla trenera Mirosława Smyły mam dobrą wiadomość. Piast, w którym byłem menedżerem w sezonie 2008/2009 strzelił tylko 17 goli, ale zajął 10 miejsce i pewnie się utrzymał. Uważam, że Korona, której siłą jest zespół, wreszcie się przełamie i pokona Lechię, choć oczekiwania i możliwości gdańszczan są na pewno duże. Na koniec kolejki czekają nas derby Dolnego Śląska i w Lubinie stawiam na remis ze wskazaniem na Śląsk. Trener Vítezslav Lavicka zbudował ciekawy zespół z Pichem, Chrapkiem i Mączyńskim na czele, a Zagłębie dopiero się buduje, czego dowodem jest 1 gol strzelony w tym roku. To za mało, żeby myśleć o zwycięstwie z wrocławianami.