Janusz Kowalski: Naznaczony sukcesem

 

W plejadzie wychowanków czy zawodników, którzy piłkarskiego abecadła uczyli się w Gwarku, na którym miejscu jest Łukasz Piszczek?
Janusz KOWALSKI: – Na pewno na pierwszym miejscu, bo nie mieliśmy zawodnika, który tak jak on zagrałby w finale Ligi Mistrzów czy miałby na swoim koncie tyle występów w reprezentacji co Łukasz.

Kiedy trafił do was w 2001 roku, to jakim był chłopkiem?
Janusz KOWALSKI: – Na pewno jednym z wielu. To nie jest tak, że ktoś przychodzi i od razu na sto procent można przewidzieć, że będzie odnosił sukcesy. Co jednak akurat w jego przypadku jest charakterystyczne, to nie raz, jak tak rozmawiamy, to śmiejemy się, że jest naznaczony sukcesem.

W zespole, w którym występował, to co rok odnosiliśmy sukcesy. Zdobyli mistrzostwo Polski juniorów młodszych, mistrzostwo Polski juniorów starszych, a potem w juniorach starszych ten jego zespół był też wicemistrzem. W decydującym turnieju Łukasz nie mógł już zagrać, bo występował w finałach mistrzostw Europy 19-latków, gdzie zresztą sięgnął po koronę króla strzelców imprezy, mimo, że nasza drużyna nie wyszła z grupy [było to w lipcu 2004 roku na ME U-19 w Szwajcarii. Piszczek na swoim koncie miał 4 bramki. Najlepszym piłkarzem tamtego turnieju był Hiszpan Juanfran – przyp. red.]. Grał wtedy w ataku.

Co pomogło mu w zrobieniu tak znakomitej kariery, charakter?
Janusz KOWALSKI: – To na pewno. To fantastyczna osoba. Do tego miał talent i taki niesamowity zmysł taktyczny, umiejętność przewidywania co się może wydarzyć. Nigdy nie mieliśmy z nim żadnych problemów. W Techniku Górniczym poznał swoją żonę, wszystko układało się u niego tak jak powinno, a kiedy grał u nas, to miał też taki niesamowity wpływ na chłopaków. Zresztą z tego co się słyszy z Borussii Dortmund, to tam jest podobnie. Też go postrzegają tak jak my.

Odwiedza was w Zabrzu-Biskupicach?
Janusz KOWALSKI: – Mamy stały kontakt. I my i jego koledzy z boiska. Michał Zioło jest przecież tam u niego dyrektorem w akademii w Goczałkowicach. Z kolei Damian Baron prowadzi pierwszy zespół Goczałkowic, a gra tam też kilku naszych chłopaków, tak że ta nasza współpraca układa się fantastycznie. Teraz, przy okazji ostatniego meczu w reprezentacji, i ja i trener Pańpuch otrzymaliśmy od Łukasza zaproszenie na mecz do Warszawy, na który oczywiście zamierzamy się udać.

Patrząc na to, jak prezentuje się na murawie, nie szkoda, że zrezygnował z gry w reprezentacji Polski?
Janusz KOWALSKI: – To był jego świadomy wybór, a nie jakaś decyzja podjęta pod wpływem impulsu. Wszystko sobie dokładnie przemyślał. Gra przez tyle lat na takim poziomie sprawia, że ma to wpływ na zdrowie. To była odpowiedzialna decyzja profesjonalnego piłkarza, którą trzeba uszanować.