Janusz Kupcewicz: Mam swoje propozycje

 

Euro 2020 odwołane. Dobrze się stało?
Janusz KUPCEWICZ: – W tej sytuacji, z jaką mamy do czynienia, to nie mogło być inaczej.

Patrząc na sportowy punkt widzenia, to dobrze, że kadra Jerzego Brzęczka dostaje rok czasu więcej?
Janusz KUPCEWICZ: – A ile zespołów mamy w mistrzostwach Europy?

24.
Janusz KUPCEWICZ: – No właśnie, to taka sama sytuacja dla wszystkich, jak dla nas, jak dla Hiszpanów, Francuzów czy Włochów, którzy akurat teraz przeżywają ogromną tragedię. Cały świat zmaga się z koronawirusem. Odłożenie wszystkiego o rok ma takie same przełożenie dla wszystkich innych. Tutaj nie ma żadnych różnic.

Janusz Kupcewicz
Janusz Kupcewicz był bohaterem meczów z Francją w 1982 roku. Zdobył gola w meczu o III miejsce i dwa w towarzyskiej potyczce w Paryżu. Fot. Michał Zichlarz

Finał Ligi Europy, notabene w Trójmieście, gdzie pan mieszka ma się odbyć 24 czerwca. Trzy dni później finał Champions League. Wierzy pan, że te mecze odbędą się w zaplanowanych terminach?
Janusz KUPCEWICZ: – Kto dzisiaj może odpowiedzieć na to pytanie? Myślę, że sami lekarzy nie wiedza, jak to się wszystko rozwinie, jak to wszystko będzie wyglądało.

Tutaj zadałbym inne pytanie, ono dotyczy nie samych piłkarzy, ale w ogóle sportowców. Jak oni zdołają się przygotować do ważnych czekających ich imprez czy meczów? Raz chodzi tutaj o same treningi, a druga rzecz, to ich zdrowie. Słyszy się, że coraz większa ich liczba jest zarażona koronawirusem. Z tego co słyszę i czytam, to we Włoszech jest już dziesięciu takich zawodników. Nikt nie wie, jaki skutek będzie to miało na ich dyspozycję, na ich zdrowie.

To pytania, na które nie ma odpowiedzi. Wiele stadionów zostało teraz pozamykanych. Kluby we własnym zakresie muszą sobie z wszystkim radzić. W takiej trenującej, w dwudziesto czy trzydziesto osobowej grupie, która przecież spotyka się z wieloma osobami, coś też może się przytrafić, choćbyśmy nie wiem, jak uważali.

Słyszeliśmy, że nasz reprezentant Bartek Bereszyński z żoną przestrzegali wszystkich zasad higieny, a zawodnik i tak się zaraził. Tutaj nie ma mądrego, jak postępować.

A co z naszym podwórkiem? Liga zostanie dokończona?
Janusz KUPCEWICZ: – Ja mam swoją opinię na ten temat, przekazałem ją już zresztą sekretarzowi PZPN panu Sawickiemu. Ktoś może powiedzieć, że Kupcewicz tak mówi, bo myśli o „swojej” Arce. Może tak mówić, nie dbam o to. Absurdem dla mnie jest zachowanie stanu z ostatniej kolejki.

Zaproponowałem inne rozwiązanie, niech teraz nikt nie spada, a awansują dwa zespoły z I ligi. Co do reformy, kolejnej w ostatnich latach, to też jest wiele znaków zapytania. To kolejna w ostatnich latach. Ma ona sprzyjać rozwojowi piłki, ale czy tak jest i czy tak będzie? Kiedy teoretycznie za rok w najwyższej klasie rozgrywkowej może grać pięć pierwszoligowych drużyn.

Czy to przyczyni się do rozwoju naszego futbolu, kiedy widzimy, jak te drużyny z zaplecza sobie radzą, walcząc co sezon po awansie o utrzymanie? Zresztą z Arką, po tym jak wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej też tak jest. A co ze stadionami tych klubów, które awansują? PZPN znowu będzie się uginał, jak w przypadku Rakowa? Moim zdaniem lepiej, żeby w ekstraklasie więcej było tych „ekstraklasowych” drużyn, niż z I ligi, dlatego zaproponowałem takie rozwiązanie.

Te przerwanie rozgrywek teraz miało sens, prawda?
Janusz KUPCEWICZ: – Tak. To był zresztą kolejny z absurdów PZPN, żeby grać. Piłkarze, widząc co się dzieje wiedzieli jednak swoje. Dobrze, że głośno wypowiedział się o tym choćby Błaszczykowski. Już w ostatni czwartek powinna była zapaść decyzja, że nie gramy. A popatrzmy na Anglików co oni wyrabiali czy wyrabiają? Pełne stadiony, pełne puby. W głowie się to nie mieści.

Ludzie piłki mają coraz większe obawy, jak poradzą sobie kluby w tej sytuacji…
Janusz KUPCEWICZ: – To kolejna zagwozdka dla PZPN. Obowiązują przecież kontrakty. Do tego są sprawy licencyjne. Cały świat mierzy się jednak z tymi problemami. Nikt się nie spodziewał i nie mógł przewidzieć, że będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją.