Janusz Kupcewicz: Minimum to 6 punktów

Rozmowa z Januszem Kupcewiczem, byłym reprezentantem Polski, medalistą MŚ 1982.


Co pana zaskoczyło przy powołaniach selekcjonera Paulo Sousy?

Janusz KUPCEWICZ: – Jak dla większości ekspertów, dziennikarzy i specjalistów, tak i dla mnie zaskakujące jest niepowołanie dwójki zawodników, chodzi o Tomasza Kędziora i Sebastiana Walukiewicza. Ten pierwszy to pewniak, grał w kadrze, gra w Dynamie Kijów cały czas. Z kolei Walukiewicz z dobrej strony pokazał się w końcówce zeszłego roku w meczu Ligi Narodów i w towarzyskich grach. Wydawało mi się, że będzie nawet walczyć o jedno z dwóch miejsce na środku defensywy, bo nie wiem czy jest gorszy od Bednarka czy Glika.

W kadrze na mecze w eliminacjach mistrzostw świata jest aż czterech środkowych obrońców. To może oznaczać, że nowy selekcjoner będzie chciał grać na trzech środkowych defensorów?

Janusz KUPCEWICZ: – Trudno powiedzieć, wyjdzie to w praniu. Tutaj ciekawe czy na te powołania Sousa miał sam wpływ. Nie chcę siać jakiejś afery, że ktoś mu pomagał, ale proszę zobaczyć, on jest na stanowisku kilka tygodni. Facet zobaczył kilka meczów w naszej lidze i się pewnie załamał. A proszę powiedzieć, kogo z Pogoni by pan teraz powołał? Jest dwójka zawodników, z których jeden jest młody, perspektywiczny, ale nawet w lidze nie gra, a gramy w eliminacjach mistrzostw świata. Czy to jest czas na sprawdzanie tych chłopaków teraz? Całe szczęście, że ta nasza grupa w eliminacjach mistrzostw świata nie jest taka mocna. Mnie, jak mówię, brakuje przede wszystkim dwójki Kędziora i Walukiewicz.

Co jeszcze można powiedzieć o nominacjach selekcjonera Sousy?

Janusz KUPCEWICZ: – Trzeba powiedzieć, że nie zna do końca tych polskich piłkarzy. Z pewnością pooglądał występy tych powołanych przez siebie graczy, ale z drugiej strony taki Kędziora w klubie gra regularnie. W tej reprezentacji też wstępował cały czas. Ja szybciej powołał bym takiego Walukiewicza, który został już sprawdzony, niż na przykład Dawidowicza.

W kadrze jest Kamil Grosicki, który w klubie w ogóle nie gra. Jak pan patrzy na tą nominację?

Janusz KUPCEWICZ: – Coś tam pogrywa w rezerwach, ale na pewno brak takiego regularnego grania mu nie pomaga. Ostatnio cały czas ma kłopoty z graniem i powinien zrobić jak Milik, który przeniósł się w inne miejsce, gra, strzela bramki i pokazuje się z dobrej strony. A „Grosik”? Strzelał fajne bramki z Finlandią, ale to drużyna, która jak pamiętamy grała taką „kaszanę”, że nie dało się na to patrzeć. Na pewno jednak taki zawodnik, z takim doświadczeniem jak on, jest w reprezentacji potrzebny, bo jest lubiany i szanowany. To też ważne, żeby w szatni dobrze się działo, ale będzie tak przede wszystkim, jeżeli będą wyniki, bo to buduje atmosferę.

Pierwsze spotkanie gramy z Węgrami w Budapeszcie. Potem Andora u siebie i wyjazd z Anglią. Jak pan widzi te spotkania?

Janusz KUPCEWICZ: – W piłce wszystko jest możliwe, a teraz to tym bardziej. Nie tylko reprezentacja Polski dawno nie grała, inni też nie mieli możliwości sprawdzenia się. Nie wiem co będą prezentowali główni faworyci naszej grupy czyli Anglicy. Z kolei co do Węgrów, to jeżeli chcemy się liczyć w Europie, to takie spotkanie trzeba rozstrzygać na swoją korzyść. Mają skład w większości oparty na graczach ze swojej ligi, a pozostali nie grają w jakiś topowych zagranicznych klubach. O Andorze nie będę już nawet wspominał. Minimum na te pierwsze trzy eliminacyjne mecze, to sześć punktów. Życie jednak pokaże i boisko wszystko zweryfikuje. Może się okazać, że powołani chłopcy wyjdą, sprawdza się, a ja i inni eksperci pomylimy się w ocenie. Myślę jednak, że nowy selekcjoner i tak w większości będzie się opierał na tych zawodnikach, na których stawiał wcześniej Jerzy Brzęczek.

Na zdjęciu: Brak powołania dla Tomasza Kędziory to dla wszystkich zaskoczenie.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus