Janusz Kupcewicz: Misja jest oczywista

Rozmowa z Januszem Kupcewiczem, medalistą MŚ z 1982 roku, 20-krotnym reprezentantem Polski.


FIFA w końcu zdecydowała o walkowerze z Rosją i o tym, że od razu jesteśmy w finale barażu o awans na mundial. Jak pan to skomentuje?

Janusz KUPCEWICZ: – Nigdy nie mieszałem sportu z polityka, ale to, co się dzieje za wschodnią granicą, to jakaś masakra. Są zabijane dzieci, kobiety. To jest barbarzyństwo, nikt się tego nie spodziewał. Takie sceny w środku Europy to coś przerażającego. Nad tym nie można przejść do porządku dziennego. Człowiek żyje tymi sprawami, cały czas je śledzi. Decyzja FIFA jest słuszna.

Gdy patrzy pan na wojenne wydarzenia w Ukrainie, to co chciałby pan powiedzieć?

Janusz KUPCEWICZ: – W XXI wieku takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Powiedziałem młodzieży, z którą pracuję w szkole: „Wytłumaczcie mi jedną rzecz, bo tego nie rozumiem: kraj, który był kiedyś biedny, a teraz ma 650 miliardów nadwyżki budżetowej, jeszcze doprowadza do wojny. „O co im chodzi, o większe zyski, tereny? Po co oni chcą wojny?”. To tak jakbyśmy my napadli nagle na Szwecję, Słowację czy Czechy. W tym wszystkim nie ma żadnej logiki, żadnego wytłumaczenia. Młodzież z ósmej klasy nie była w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I my też nie jesteśmy w stanie sensownie na nie odpowiedzieć.

Na pamiętnym mundialu w Hiszpanii w 1982 roku grał pan w meczu z politycznym podtekstem, chodzi oczywiście o z ZSRR. Jak pan go wspomina?

Janusz KUPCEWICZ: – Jak mówię, zawsze oddzielałem sport od polityki. Grałem wtedy z kontuzją, a co do meczu – nie był jakiś brutalny. Był ostry, ale też było wiadomo, o co gramy. My byliśmy po wygranej z Belgami 3:0, oni pokonali ich 1:0, więc to ostatnie spotkanie z nami musieli wygrać, żeby być półfinale. Spotkanie nie było łatwe ani dla jednych, ani dla drugich, ale nie było jednak jakiejś brutalności czy nieprzyjemnych odzywek. Jasne, jakieś tam przekleństwa były, ale w swoim języku, więc nic nie rozumieliśmy. Skupialiśmy się na graniu, a nie innych rzeczach. Zajmowaliśmy się wtedy graniem w pikę, a nie czymś innym. Zresztą sportowiec nie powinien się polityką zajmować, chyba że już po zakończeniu kariery.

W finale barażu, który odbędzie się 29 marca, zagramy ze Szwecją bądź Czechami. Z którym z tych rywali będzie łatwiej?

Janusz KUPCEWICZ: – Przed losowaniem barażów powiedziałem, że oprócz Włochów, których się najbardziej obawiałem i z którymi pewnie nie mielibyśmy szans, możemy powalczyć z każdym, włącznie z Portugalią. To też działa jednak w drugą stronę. Nie ma co oceniać w żaden sposób potencjału jednych czy drugich. Jasne, Szwedzi ograli nas na Euro 3:2, ale nie widać było jakiejś wielkiej różnicy. To nie jest jakiś rewelacyjny zespół. Też trzeba jednak pamiętać, że z tak przeciętną reprezentacją, jak Słowacja, na mistrzostwach Europy przegraliśmy. Piłka nożna to nieobliczalna dyscyplina sportu. Wiadomo, o co jest walka. Każdy z nas kibiców w Polsce życzyłby sobie, żeby nasza reprezentacja zagrała w mistrzostwach świata w Katarze.

Trener Czesław Michniewicz ogłosił już pierwsze powołania. Na liście pojawili się tacy zawodnicy, jak Szymon Żurkowski czy debiutant Konrad Michalak.

Janusz KUPCEWICZ: – Zobaczymy jak się zaprezentują. Dobrze, ze w kadrze znalazł się taki zawodnik, jak Jacek Góralski. To mocny fizycznie pomocnik, nie odpuszczający. Przynajmniej takim go wszyscy znamy i pamiętamy. Są też jednak dziwne powołania, jak na przykład Płacheta. Nie gra u siebie w klubie, a – jak widać – w kadrze dalej jest dla niego miejsce. Coś chyba nie tak jest z tymi trenerami i widać, że w pewnych sprawach niewiele się zmieniło.

Wierzy pan w powodzenie misji selekcjonera Michniewicza?

Janusz KUPCEWICZ: – W tej sytuacji, jaka zaistniała, to tak. Misja jest oczywista, zakwalifikować się do mistrzostw świata. Wygrywamy walkowerem z niewygodną reprezentacją, jaką jest Rosja. Na pewno łatwo nie byłoby, jeszcze na jej terenie i bez naszych kibiców, których nie chciano tam wpuścić. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, nasze szanse na awans do mistrzostw świata znacznie wzrosły.


Na zdjęciu: Z Rosją 24 marca nie zagramy. „Sborna” pożegnała się z grą na mundialu z powodu wojny w Ukrainie.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus