Japończycy wstąpili w siódmy krąg piekieł…

Po zwycięstwie Brazylii nad Meksykiem wydawało się jednak, że wszystko wraca do normy. Belgia – obok Chorwacji i Urugwaju, które w weekend przebiły się do czołowej ósemki – była przecież tą trzecią ekipą w 1/8 finału, która w trzech meczach grupowych zgromadziła komplet punktów. Japonia z kolei w tej fazie znalazla się w dobrze nam znanych okolicznościach – dzięki klasyfikacji fair play, po wieńczącym mecz z Polską kwadransie z fair play niewiele mającym wspólnego. Faworyt był murowany…

Ostrzeżenie Kagawy

Zapowiedź tego, że w Rostowie nad Donem niekoniecznie jednak realizować się musi scenariusz nakreślony ręką kapryśnej bogini o imieniu Żelazna Logika, mieliśmy jednak już po niespełna 60 sekundach. Shinji Kagawa bezpańską piłkę dopadł przed belgijską „szesnastką” i posłał petardę w kierunku belgijskiej bramki, chybiając może o pół metra. Generalnie w pierwszych minutach „Samurajowie” – odważną grą i wysokim pressingiem – wyraźnie zaskoczyli Belgów. Nie był to może jakiś piekielny kocioł w polu karnym Europejczyków, ale temperatura w pobliżu „świątyni” Thibaut Courtois była wyraźnie wyższa niż po przeciwnej stronie.

Bez kropki

W końcu jednak wyższe umiejętności indywidualne „Czerwonych diabłów” zaczęły brać górę i sąsiedztwie Eijiego Kawashimy rozpętało się piełko. To były cztery minuty szatańskich sztuczek rywali pod jego bramką. Romelu Lukaku, Kevin De Bryune, Eden Hazard – trzy najwybitniejsze nazwiska belgijskiej ekipy rozmontowywały japońską defensywę. A jednak kropki nad „i” zabrakło. W samej końcówce tej odsłony Japończycy znów się jednak otrząsnęli i – za sprawą dogrania Yuto Nagatomo – omal nie objęli prowadzenia: Courtoisowi ewidentnie brakło koncentracji, przepuścił piłkę między nogami i dogonił ją dopiero tuż przed linią bramkową!

Wstrząsy z Wysp Japońskich…

Tej koncentracji w pierwszych minutach drugiej części brakło większości Belgów. Jan Verthongen „przegapił” prostopadłe podanie, po którym Genki Haraguchi niczym japoński ścigacz na autostradzie popędził z piłką na spotkanie z belgijskim bramkarzem, a potem posłał piłkę w długi – odsłonięty – róg jego bramki. Mógł odpowiedzieć niemal natychmiast Hazard, ale po jego uderzeniu zatrząsł się tylko słupek. A chwilę potem – od braw zatrzęsły się trybuny stadionu w Rostowie, gdy Takashi Inui swój pocisk! Belgowie stanęli w tym momencie u wrót piekieł – to im teraz zafundowano cztery wstrząsające minuty.

… i diabelskie zakończenie

Faworyt tym razem jednak zdołał odzyskać równowagę, choć… nie bez pomocy Japończyków. Konkretnie – Kawashimy, który zlekceważył/zbagatelizował (niewłaściwe skreślić) „główkę” Verthongena, nie widząc specjalnie adresata zagrywanej przezeń piłki. A ta… dużym łukiem wpadła do siatki. Chwilę potem w „piątce” Marouane Fellaini odpowiednio wykorzystał swoje 194 cm – i na kwadrans przed upływem regulaminowego czasu gry mecz zaczynał się niejako od początku. W samej końcówce najpierw Kawashima zrehabilitował się, broniąc – w odstępie 8 sekund! – „główki” Chadliego i Lukaku, potem zaś w roli bohatera wystąpił Courtois. Nie tylko kapitalnie parował uderzenia Nagatomo i Hondy, ale w czwartej minucie doliczonego czasu gry uruchomił kontrę, którą trzema podaniami Belgowie przenieśli w „szesnastkę” rywali, a wykończył kolejny z arcyskutecznych rezerwowych, Nacer Chadli!

Japończycy – od 2:0 do 2:3 – wstąpili w ten sposób w siódmy krąg piekieł…

Belgia – Japonia 3:2 (0:0)

0:1 – Haraguchi, 48 min (asysta Osako), 0:2 – Inui, 52 min (asysta Kagawa), 1:2 – Verthongen, 69 min (głową, bez asysty), 2:2 – Fellaini, 74 min (głową, asysta Hazard), 3:2 – Chadli, 90+4 min (asysta Meunier)

BELGIA: Courtois – Alderweireld, Kompany, Verthongen – Meunier, De Bruyne, Witsel, Carrasco (65. Chadli) – Mertens (65. Fellaini), Lukaku, E. Hazard. Trener Roberto MARTINEZ.

JAPONIA: Kawashima – H. Sakai, Yoshida, Shoji, Nagamoto – Hasebe, Shibasaki (81. Yamaguchi) – Haraguchi (81. Honda), Kagawa, Inui – Osako. [Trener] Akira NISHINO.

Sędziował Malang DIEDHIOU (Senegal). Żółta kartka – Shibasaki.

Piłkarz meczu – Eden HAZARD.