Jarosław Skrobacz: Nie lekceważyć żadnego przeciwnika!

Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, trenerem Miedzi Legnica.

Zanim przejdziemy do piątkowego meczu z pańskim byłym zespołem, zacznijmy z innej beczki. Zrobił pan już rachunek zysków i strat we wcześniejszych potyczkach ligowych? Miedź jest na plusie, czy też ma manko?

Jarosław SKROBACZ: – Gdybyśmy wygrali mecz w Bełchatowie, a ta porażka boli nas do tej pory, moglibyśmy być zadowoleni z dotychczasowej zdobyczy punktowej.

Z którego meczu był pan najbardziej zadowolony, a na wspomnienie którego podnosi się panu ciśnienie?

Jarosław SKROBACZ: – Cieszył nas każdy wygrany mecz. Pierwsze dwa mecze na własnym boisku, z Sandecją i Resovią, były fajne w naszym wykonaniu pod kątem gry i dyspozycji ofensywnej. Uważam również, że dobre spotkanie rozegraliśmy z GKS-em Bełchatów, w którym nie wykorzystaliśmy jednak sytuacji, mogących śnić się po nocach. Z kolei z Radomiakiem zrealizowaliśmy wszystkie nasza założenia taktyczne, lecz powinniśmy go wygrać wyżej. W spotkaniach z Koroną i Chrobrym piękna gra „siadła”, bo przegrywaliśmy i musieliśmy gonić wynik. Wysoka porażka z Arką nie podnosi mi ciśnienia, chociaż popełniliśmy w tym spotkaniu sporo błędów, które nie przystoją drużynie z ambicjami i wysokimi aspiracjami.

Największy problem w tej chwili, to… Innymi słowy, co szwankuje w grze pańskiego zespołu?

Jarosław SKROBACZ: – Na pewno chcemy grać inaczej, wiele do życzenia ma sposób wprowadzania piłki od tyłu. Zwłaszcza, gdy przegrywamy, wtedy nasza gra się burzy, tracimy jakość i gramy nerwowo. Musimy również poprawić zachowanie przy stałych fragmentach gry. Straciliśmy bramki po rzucie rożnym lub wolnym, te elementy musimy ewidentnie poprawić.

Kiedy w składzie pańskiej drużyny pojawi się lewy obrońca Daniel Pinnilos? Podobno Hiszpan wygląda na treningach bardzo dobrze.

Jarosław SKROBACZ: – Jest już do mojej dyspozycji, w tym tygodniu dotarł jego certyfikat z Anglii i został zgłoszony do rozgrywek. Trenuje z nami regularnie, na pełnych obrotach i być może wystawię go w piątek przeciwko Jastrzębiu.

Najbliższy przeciwnik pańskiej drużyny, GKS 1962 Jastrzębie, będzie najłatwiejszy do rozszyfrowania spośród wszystkich waszych rywali?

Jarosław SKROBACZ: – Na pewno tak, ale nie tylko ze względu na moją przeszłość i kilkuletnią pracę w tym klubie. W dzisiejszych czasach żaden zespół nie jest tajemnicą, bo mamy do dyspozycji zapis wszystkich meczów i możliwość wnikliwej analizy. Zespół GKS-u Jastrzębie oglądałem częściej niż inne drużyny, więc łatwiej mi przeanalizować grę najbliższego przeciwnika.

Po pańskim odejściu z klubu zespół GKS-u 1962 Jastrzębie diametralnie zmienił ustawienie, nie gra już tak ofensywnie jak dawniej. Moim zdaniem to zmiana na gorsze, zresztą wystarczy spojrzeć na wyniki, a zwłaszcza na dorobek bramkowy. A jaka jest pańska opinia na ten temat?

Jarosław SKROBACZ: – To zrozumiałe, że drużyna gra teraz zupełnie inaczej niż wówczas, gdy ja ją prowadziłem. Dziwne, żeby było inaczej. Każdy trener ma swoją wizję składu i sposobu gry, który pragnie „zaszczepić” zawodnikom. Za mojej kadencji chcieliśmy grać do przodu, utrzymywać się przy piłce i stwarzać mnóstwo okazji do zdobycia gola. Trener Ściebura ma inną filozofię i konsekwentnie ją wdraża. Ocena, który ze sposobów gry jest lepszy, nie należy do mnie. Tym niech się „martwi” pan i pańscy koledzy po fachu.

Jeszcze nie oślepłem, widzę tabelę i dla mnie sprawa jest ewidentna. Ale zostawmy już to. Wracając zaś do piątkowego meczu – absencja Szymona Matuszka to żaden kłopot?

Jarosław SKROBACZ: – W poprzednich spotkaniach brakowało nam kilku piłkarzy, między innymi z powodu kontuzji nie mogli zagrać Joan Roman, czy Kamil Zapolnik. Każda strata zawodnika, obojętnie z jakich powodów, jest powodem do dokonywania roszad. Z drugiej strony jest to szansa dla tych piłkarzy, którzy są blisko podstawowego składu. To normalna sytuacja, a po to jest szeroka kadra, że sobie radzić w „sytuacjach awaryjnych”.


Czyta jeszcze: „Okradziony” z gola

Co pan robi, by uchronić swoich podopiecznych przed lekceważeniem najbliższego przeciwnika?

Jarosław SKROBACZ: – Mamy już za sobą analizy gry przeciwnika i przedmeczowe odprawy. Nie wiem, czy rola faworyta jest dla nas dobrym punktem wyjścia. W tej rundzie było już wiele meczów, gdy faworyt się męczył. Na przykład w ostatniej kolejce ŁKS z Resovią. Pierwszy rzut karny dla łodzian był dyskusyjny, bo co inne mówią nam sędziowie na szkoleniach, a co innego robią potem na boisku. Drugiego karnego nie było na sto procent, bo faul był pół metra przed polem karnym. Uczulam na to swoich zawodników, by zbyt lekko i swobodnie nie podchodzili do meczu z teoretycznie dużo słabszym przeciwnikiem. Jeżeli zlekceważą rywala, to są na straconej pozycji.


Na zdjęciu: Trener Miedzi Jarosław Skrobacz zna wszystkie słabe punkty najbliższego przeciwnika, ale woli chuchać na zimne.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus