Jarosław Skrobacz: Opanowałem do perfekcji… Netflixa

Ma pan teraz więcej, czy mniej pracy niż wówczas, gdy odbywały się normalne treningi? Jest pan zadowolony z pracy wykonywanej przez piłkarzy?
Jarosław SKROBACZ:
– Każdy z zawodników dostał inny zakres pracy, biega na określonych prędkościach. Traktujemy to jako zadanie domowe. Mamy tak precyzyjne aplikacje, że wiemy, nie tylko jak realizują przydzielone zadania, ale nawet gdzie biegają. Jednak nawet gdyby nie było możliwości precyzyjnej kontroli poczynań piłkarzy, jestem przekonany, że są na tyle świadomi, by solidnie wykonywać swoje obowiązki i trzymać formę. Nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z zawodników nie chciał tego robić.

Sam pan codziennie przegląda wyniki swoich piłkarzy? Rozmawia pan na ten temat z pozostałymi członkami sztabu szkoleniowego?
Jarosław SKROBACZ:
– Każdego wieczoru – najczęściej po 21.00 – sprawdzam wykonanie „pracy domowej” przez zawodników, nie mam żadnych zastrzeżeń do jej realizacji. A konsultować się z innymi członkami sztabu nie ma potrzeby, bo każdy z nich ma dostęp do aplikacji i do wyników. Jednak od czasu do czasu rozmawiamy ze sobą telefonicznie, lecz na różne tematy, związane oczywiście z piłką nożną i naszą drużyną.

Bramkarze mają oczywiście inną ścieżkę treningową?
Jarosław SKROBACZ:
– To zrozumiałe. Oni mają inne normy ze względu na odmienne wyniki badań, jakie zrobiliśmy przed rozpoczęciem zimowych przygotowań na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Mają do przebiegnięcia różne odcinki, na różnych prędkościach. Opracowane normy na pewno nikogo nie zabiją.

Piłkarze zostali zobligowani do tego, by „wyrobić normę” w określonej porze dnia? Albo nie później niż…?
Jarosław SKROBACZ:
– Niczego takiego im nie narzucaliśmy. Ktoś chce pracować rano – proszę bardzo, ktoś inny po południu – nie ma przeszkód. Chodzi o to, by do wieczora wywiązać się z obowiązków. A w nadchodzący poniedziałek podejmiemy decyzję, co robić dalej.

Rozważa pan udział piłkarzy w treningach na przykład w 6-7-osobowych grupach?
Jarosław SKROBACZ:
– Myślałem o tym, ale wówczas musiałbym spędzić na treningu kilka godzin. Podobnie moi współpracownicy, więc jest to raczej mało prawdopodobne, by nie powiedzieć – niewykonalne. Będziemy musieli głęboko zastanowić się, jak rozwiązać problem treningów.

Adam Wolniewicz może już trenować na pełnych obrotach?
Jarosław SKROBACZ:
– Już przed tą przymusową „kwarantanną” Adam trenował z nami. Dostał sygnał od lekarza, że może ćwiczyć z piłką, ale podeszliśmy do tego ostrożnie i wykonywał ćwiczenia bez kontaktu z przeciwnikiem. Po powrocie do zajęć w grupie najprawdopodobniej będzie trenował na pełnych obrotach.

Pańska prawa ręka, czyli trener Jan Woś, przyznał się, że ogląda i analizuje wasze poprzednie mecze, nie tylko te z rundy wiosennej. Pan robi to samo?
Jarosław SKROBACZ:
– Bez przesady, mecze ligowe analizujemy na bieżąco, więc teraz nie ma potrzeby, by do nich wracać. Raczej oglądam mecze innych zespołów, z europejskiej czołówki, tam szukam inspiracji i nowych rozwiązań taktycznych.

To, co pan teraz robi w czasie wolnym? Wydłużył pan spacery z psem?
Jarosław SKROBACZ:
– Rzeczywiście, mogę z nim trochę dłużej przebywać, z czego on się bardzo cieszy. Poza tym troszczę się o trawnik w ogrodzie. Do perfekcji opanowałem jednak co innego – Netflixa.

Jak panu podpowiada intuicja – czy i ewentualnie kiedy, rozgrywki I ligi zostaną wznowione?
Jarosław SKROBACZ:
– Bardzo wierzę w to, że w tym sezonie jeszcze wrócimy na boiska. Dokładnego terminu nie jestem jednak w stanie przewidzieć, a zgadywać nie zamierzam. Największym błędem i zwykłą niesprawiedliwością byłoby zakończenie sezonu na tym etapie. Mam na myśli zarówno interes drużyn walczących o awans do ekstraklasy, jak i tych, które walczą o utrzymanie w pierwszej lidze. Nie rozumiem do tej pory, dlaczego w hokeju na lodzie rozdano medale przed najważniejszą fazą play-offu. Wracając zaś do futbolu i naszej ligi – w przeszłości walczyliśmy ze świńską i ptasią grypą, z SARS. Wierzę, że uporamy się z obecnym koronawirusem. Już wcześniej nie rozumiałem fenomenu pierwszej ligi, która miała zakończyć rozgrywki 30 maja. Przecież żaden piłkarz z tej ligi nie był brany pod uwagę do występów w mistrzostwach Europy. Teraz możemy grać do 30 czerwca, a nawet dłużej. Nic by się wielkiego nie stało, gdybyśmy przez 5-6 tygodni grali co trzy dni. Wtedy te same warunki miałyby wszystkie drużyny, a nie jak wtedy, gdy przekładano niektóre mecze ze względu na występ młodzieżowca lub juniora w którejś z reprezentacji Polski.

Na zdjęciu: Trener GKS-u 1962 Jastrzębie Jarosław Skrobacz wierzy, że rozgrywki w I lidze zostaną dokończone.