Jarosław Skrobacz: Jest w nas mała zadra

Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, trenerem Ruchu Chorzów.


Za wami dwa wygrane mecze na szczycie, z Chojniczanką i KKS-em 1925 Kalisz, a w sobotę na Cichą przyjadą nieco niżej notowane Wigry Suwałki. Czyli będzie łatwiej?

Jarosław SKROBACZ: – Musimy podejść do tego spotkania tak, by nie myśleć o tabeli; o tym, że jesteśmy wysoko. To kolejny mecz, który będzie trudny. Zespół Wigier ma w swoim składzie sporo ogranych zawodników, doświadczonych, z umiejętnościami. Jeśli uznamy, że będzie nam łatwiej niż w dwóch poprzednich kolejkach, to… będzie strasznie źle. Zadecyduje mobilizacja, głowa i oczywiście piłkarska dyspozycja dnia.

Przed sezonem pytany o cele apelował pan, by zbierać punkty i poczekać do zimy. Czy pozycja wicelidera i status drużyny niepokonanej coś w tym podejściu zmienia?

Jarosław SKROBACZ: – Zimą siądziemy z zarządem i zastanowimy się, co dalej. Super byłoby móc myśleć o czymś fajnym. Nie chcemy być zespołem grającym o nic w środku tabeli. Liczba punktów na razie jest zadowalająca, ale zawsze staram się znaleźć coś, co wymaga poprawy. Jak doskonale wiemy, wygrywaliśmy z zespołami z czołówki, a nie potrafiliśmy zgarniać pełnej puli z tymi z dołu. Jest w nas mała zadra, że uciekły nam punkty z Pogonią Siedlce, Garbarnią, Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Morale po dobrym początku poszło w górę, wiara też, ale z pokorą robimy swoje.

Okazało się, że nie tak trudno przejąć drużynę rozpędzoną, będącą tuż po awansie?

Jarosław SKROBACZ: – Rozmawiałem z trenerami, u których latem przewijał się temat Ruchu. Słyszałem, że właśnie to było główną przyczyną, że ten projekt do końca ich nie interesował. Przychodząc do Chorzowa wiedziałem, że to olbrzymie wyzwanie. Na razie wszystko układa się tak, jak sobie tego życzymy, ale było spore ryzyko. Jest awans, zadowolenie kibiców…

Gdybyśmy teraz przegrywali, większość nie brałaby pod uwagę tego, że kilka miesięcy temu była tu jeszcze III liga. Spadłaby na nas totalna krytyka i pytania, dlaczego nie wygrywamy, skoro wcześniej było tak dobrze. Liczyliśmy się z tym. Taki to zawód, że trzeba podejmować ryzyko. A przede wszystkim – nie wolno się bać. Trzeba być pewnym swoich przekonań, tego, co chce się zrobić i wpajać to zespołowi.

Mimo świetnych wyników w tym tygodniu wzmocniliście się jeszcze, kontraktując napastnika Damiana Kowalczyka. Skąd ten pomysł?

Jarosław SKROBACZ: – To nie była żadna nowość. Wiedzieliśmy, że na tej pozycji rywalizacja powinna być większa. Choć przed Damianem ciągle sporo, to ma już spore doświadczenie. Pamiętam go z Chrobrego. Może nie strzelał tyle goli, ile ktoś by sobie marzył, ale to poziom I ligi, a głogowianie nigdy nie byli zespołem zdobywającym mnóstwo bramek. Damian przez kilka sezonów zaliczył ponad 100 spotkań.

Ma ogromny potencjał i obserwując go bardzo wierzę, że będzie dla nas nie tylko uzupełnieniem składu, a z biegiem czasu też wzmocnieniem. W najbliższych kilkunastu dniach jego dyspozycja fizyczna może być trochę słabsza, bo przez miesiąc pracował regularnie, a z dnia na dzień wszedł w regularny trening. Sądzę jednak, że już w sobotę można spodziewać się go w kadrze meczowej.

Gdyby okienko transferowe było cały czas otwarte, to…

Jarosław SKROBACZ: – Szukalibyśmy środkowego obrońcy. Mamy trzech, gramy trójką, czyli Konradem Kasolikiem, Bartkiem Kulejewskim i Filipem Nawrockim. W sparingach próbowaliśmy też Tomka Dyra, który nie jest nominalnym stoperem. Musimy sobie jednak jakoś radzić.

Skład Ruchu jest bardzo przewidywalny, można go wyrecytować z pamięci. Jak duże to wyzwanie, by utrzymać pod parą zawodników nr 15, 16, którzy dziś nie grają, ale na przestrzeni całego sezonu mogą okazać się potrzebni?

Jarosław SKROBACZ: – To bardzo ważny temat, z którego zdajemy sobie sprawę. Jedenastka mocno się wykrystalizowała. Nigdy nie byłem trenerem, który przywiązywał się do składu. Pierwszy razy zdarza mi się taka sytuacja. Ale co tu robić, skoro idzie dobrze? My nie tylko zdobywamy punkty, ale też po prostu dobrze gramy. Jesteśmy jako sztab zadowoleni z realizacji zadań, przyswojenia taktyki. Trudno w obliczu tego wszystkiego odsuwać kogoś od składu.



Nie zapominajmy jednak, że dyspozycja fizyczna w każdej chwili może pójść w dół, bo sezon trwa i obciążenia się nawarstwiają. Utrzymać pod parą zawodnika nr 13 czy 14 to nie problem, ale ci nr 17 i 18 też w każdej chwili muszą być gotowi do walki od 1 do 90 minuty. Na razie tak to właśnie wygląda. Każdy walczy o swoje, nikt nie odpuszcza. A zapewniam, że zmiany prędzej czy później i tak będą musiały nastąpić.

Opadły już emocje po wizycie 2,5 tysiąca kibiców Ruchu w Kaliszu. Czy to może spowszednieć?

Jarosław SKROBACZ: – Gdy jedziemy na mecz i widzimy pod stadionem rzeszę kibiców w biało-niebieskich barwach, to robi to ogromne wrażenie. Tak było w Kaliszu, Lublinie… Ruch to ewenement – i nie mówię tu tylko o II lidze, ale też o klubach z ogromnymi kibicowskimi tradycjami. Zżywam się coraz bardziej, oglądam kulisy i inne klubowe produkcje. Gdy widzę kilkudziesięciu śpiewających dzieciaków, to aż ciężko mi to opisać słowami. Tu się dzieje coś pięknego, oby to trwało i stawało się jeszcze lepsze.




Na zdjęciu: Jarosław Skrobacz przyznaje, że Ruch nie chce być zespołem grającym o nic w środku tabeli. I na razie nie jest!
Fot. Rafał Rusek/PressFocus