Skrobacz: Potwierdziliśmy, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze

Następny1 z 2
Użyj strzałek ← → do nawigacji

Przed rozpoczęciem rozgrywek w pierwszej lidze piąte miejsce wziąłby pan w ciemno?
Jarosław SKROBACZ: Myślę, że tak, bo naszym celem było utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Wręcz idealnie byłoby, gdybyśmy to zrobili stosunkowo szybko. Takie było nasze założenie i cel, do którego dążyliśmy. Ja przez ostanie lata miałem już dosyć nerwowych końcówek, więc ze względu na mnie trzeba było to zrobić bardzo szybko (śmiech).

 

Dba pan o swoje zdrowie.
Jarosław SKROBACZ: Oczywiście żartowałem, ale udało nam się wykonać plan. Zrobiliśmy to w miarę szybko, chyba w dobrym stylu, ale to już nie mnie oceniać. To piąte miejsce na pewno musi cieszyć.

 

Czy tak znakomity sezon w wykonaniu drużyny, utrudni, czy ułatwi panu pracę w letnim okresie przygotowawczym? Z jednej strony piłkarze dostaną pozytywnego „kopa”, z drugiej – zainteresowanie nimi ze strony innych klubów będzie zdecydowanie większe niż do tej pory. Poza tym mówi się przecież, że drugi sezon jest najtrudniejszy dla nowicjusza…
Jarosław SKROBACZ:  Jeżeli weźmiemy pod uwagę nasze poprzednie sezony, to przez pryzmat zespołu, który jedną nogą był już w IV lidze, a teraz jest pierwszoligowcem, w ciągu trzech lat nie robiliśmy rewolucji kadrowej. Wymienialiśmy poszczególne ogniwa, ale chyba 50 procent zawodników, którzy wówczas walczyli o utrzymanie w III lidze, nadal jest w GKS-ie Jastrzębie. A może nawet więcej niż 50 procent? To jest dowodem na to, jak wygląda nasza polityka transferowa.

Robimy ruchy spokojne, wyważone i naprawdę bardzo dokładnie przemyślane, pod każdym względem. Chciałbym, żeby nie inaczej było teraz. Jeżeli uda nam się zawodników, którzy nie spełnili naszych oczekiwań, zastąpić zawodnikami lepszymi, to na pewno pójdziemy do przodu. Zwiększymy rywalizację, a poziom sportowy powinien pójść w górę, albo przynajmniej łatwiej będzie to osiągnąć. Jeżeli tak się nie stanie i stracimy zawodników, którzy decydowali o obliczu tego zespołu, to będzie gorzej. Wtedy powiedzenie, że beniaminkom jest trudniej w drugim sezonie, będzie rzeczywistością. Dlatego wszyscy w klubie, nie myślę tylko o sobie, musimy zrobić wszystko, by nasza kadra w nadchodzącym sezonie byłą taka, jakiej sobie życzymy.

 

W negocjacjach transferowych z klubami i kontraktowych z zawodnikami, decydującym argumentem są pieniądze. GKS Jastrzębie ma dużo tych argumentów, czy niewiele? Poprzedni budżet nie był oszałamiający.
Jarosław SKROBACZ:  Nie jest to żadną tajemnicą, że nie jesteśmy potentatem finansowym na pierwszoligowym rynku, lecz potwierdziliśmy, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze. Dotyczy to nie tylko nas, ale wielu innych klubów, na różnych szczeblach rozgrywkowych.

 

Jak mawiał słynny piłkarz Ajaksu Amsterdam i Barcelony, a później znakomity trener, Johan Cruyff, „worek pieniędzy jeszcze nikomu bramki nie strzelił”.
Jarosław SKROBACZ:  To prawda. Niektóre kluby bardzo boleśnie się o tym przekonały, nawet patrząc w ostatnim czasie na naszą ligę. Pieniądze nie muszą być decydującą kwestią, ale też nie czarujmy się – jest to bardzo ważny argument i niekiedy łatwiej byłoby nam pewne problemy rozwiązać.

 

Nie chcę, żeby sypał pan nazwiskami, ale ilu zawodników w ciągu minionego roku pana rozczarowało?
Jarosław SKROBACZ:  To nie do końca jest tak, że na niektórych zawodnikach zawiedliśmy się. Oceniając minioną rundę patrzeliśmy pod kątem następnego sezonu, koncentrowaliśmy swoją uwagę na konkretnych pozycjach, jakich piłkarzy możemy pozyskać. Nie odważę się powiedzieć, że ktoś zdecydowanie nas zawiódł, bo takiego zawodnika w rundzie wiosennej po prostu nie było. Nawet Łukasz Krakowczyk, ponieważ miał on ogromnego pecha, łapiąc kontuzje. Zawodnicy, którzy grali mniej być może oceniają, że powinni częściej pojawiać się na boisku.

Nie zapominajmy, że mając w kadrze 23 zawodników do pola, w każdy weekend w podstawowym składzie może wybiec tylko dziesięciu. Siłą rzeczy tych szans jest mniej, ale jeżeli ona się pojawia, to trzeba ją wykorzystać, nawet grając relatywnie niewiele minut. I przekonać do siebie nie tylko sztab, ale również szatnię, która weryfikuje przydatność kolegi do zespołu. Delikwent musi być akceptowany przez kolegów i udowodnić, że daje zespołowi odpowiednią jakość.

 

Zobacz jeszcze: Maciej Spychała nie boi się gry w ekstraklasie

Spychała: Nie boję się ekstraklasy!

Następny1 z 2
Użyj strzałek ← → do nawigacji