Jastrzębie momentami było drużyną kompletną

Srebrni medaliści poprzedniego sezonu pokonali brązowych w trzech setach. Kolejny świetny mecz Stephena Boyera.


Od początku pierwszego seta mecz stał na niezłym poziomie i widać było, że mierzą się druga z trzecią drużyną poprzedniego sezonu; i dwie ekipy, które w tym sezonie jeszcze nie przegrały. Jastrzębianie mieli w początkowej fazie spotkania, głównie za sprawą skutecznej gry Stephene’a Boyera, nieznaczną przewagę, choć w pewnym momencie zrobiło się nawet 12:8. Wtedy Michał Winiarski wziął czas i wkrótce był remis. Spore problemy zagrywką, posyłając dwa asy z rzędu, sprawił JW Bartosz Kwolek. Końcówka tej odsłony należała jednak do jastrzębian, bo zespół ten również wzmocnił zagrywkę. Ponadto dwie ważne obrony stały się udziałem Jakuba Popiwczaka, a szalenie ważną, bardzo długą akcję – na 20:18 – skończył Boyer. Francuz prowadził „prywatną” wymianę ciosów z liderem przyjezdnych – Uroszem Kovaczeviciem i w kluczowych momentach okazał się skuteczniejszy. Na dodatek świetną zmianę dał Jan Hadrava, który dwa razy zablokował Kwolka i było po secie. Co ciekawe, były to jedyne bloki JW w tym secie.

W drugiej odsłonie jastrzębianie sprawiali coraz większe problemy zagrywką. Najpierw Boyer, później Trevor Clevenot, aż w końcu Jurij Gładyr sprawili, że miejscowi odjechali na 6 punktów (17:11). „Pomarańczowi” albo punkty zdobywali bezpośrednio, albo też po kontrach, czy z przechodzących piłek. Niezmiennie świetnie bronił Popiwczak, a w zdobywanie punktów w ataku włączył się Tomasz Fornal. Oczywiście trzeba też docenić odpowiednie prowadzenie gry przez Benjamina Toniuttiego. Jednym słowem drużyna Marcelo Mendeza był zespołem konkretnym, bo punktowy blok dołożył Łukasz Wiśniewski. Po asie Fornala zrobiło się 22:13 i to był wręcz nokaut, jeżeli mówimy o tym, że mierzyli się kandydaci do medalu Plus Ligi. Jastrzębianie nie mogli, rzecz jasna, takiej przewagi roztrwonić i spokojnie doprowadzili partię do końca, choć nieco się rozluźnili.

Zawiercianie, jeżeli myśleli o jakiejkolwiek zdobyczy w tym spotkaniu, musieli zacząć grać – szczególnie w przyjęciu zagrywki – dużo lepiej, bo po dwóch setach ich skuteczność w tym elemencie wynosiła zaledwie 32 procent. Co za tym idzie w ataku odnotowali zaledwie 36 procent. To słabe statystyki; nie dało się nimi zrobić krzywdy Jastrzębskiemu Węglowi. Istotnie, na początku seta zespół z Zawiercia poprawił się, nieźle serwował i objął prowadzenie 6:3. Na więcej gospodarze jednak nie pozwolili. Odrobili straty i znów byli z przodu, a po „bombie” z zagrywki Trevora Clevenota zrobiło się 15:13. Na dodatek siatkarze Michała Winiarskiego zaczęli się gubić. Dwa proste błędy na siatce Kovaczevicia oznaczały 19:16 dla miejscowych. Ostatni zryw zawiercian nastąpił. Mieli nawet gracze Warty piłkę na remis, ale jej nie wykorzystali, a znów końcówka partii należała do Stephena Boyera, który najpierw świetnie zaatakował ze skrzydła, a następnie dwa razy potężnie zaserwował. Jego as dał drużynie pierwszego meczbola. Wykorzystała trzeciego, kiedy atak ze środka skończył Jurij Gladyr.


Jastrzębski Węgiel – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (25:20, 25:18, 25:22)

JASTRZĘBIE: Toniutti, Fornal (13), Gładyr (8), Boyer (15), Clevenot (14), Wiśniewski (5), J. Popiwczak (libero) oraz Hadrava (2), Tervaportti. Trener Marcelo MENDEZ.

ZAWIERCIE: Tavares (3), Kwolek (8), Rejno (4), Konarski (10), Kovaczević (14), Zniszczoł (1), Danani (libero) oraz Waliński, Szalacha (1), Dulski (2), Kozłowski, Łaba, Gruszczyński (libero). Trener Michał WINIARSKI.

Sędziowali Mariusz Gadzina (Strzyżów) i Grzegorz Janusz (Jasło). Widzów 3000.

Przebieg meczu

I set: 10:8, 15:12, 20:18, 25:20.

II set: 15:10, 20:13, 25:18.

III set: 8:10, 15:13, 20:17,

Bohater – Stephene BOYER.


Fot. Magdalena Kowolik/Pressfocus