Jastrzębie strzeliło raz i… wystarczyło

Piłkarze GKS-u Jastrzębie po zwycięstwie z rezerwami Śląska Wrocław awansowali do strefy barażowej eWinner 2. Ligi.


Wszystko dobre, co się dobrze kończy… Piłkarze GKS-u Jastrzębie wygrali drugi mecz z rzędu (przed tygodniem pokonali 3:1 rezerwy Zagłębia Lubin) i przebili się do strefy barażowej. Zajmują w tabeli eWinner 2. Ligi szóste miejsce w dorobkiem 19 punktów w 12 spotkaniach, na który złożyło się 5 zwycięstw, 4 remisy i 3 porażki.

Zwycięstwo z drużyną trenera Krzysztofa Wołczka rodziło się w potwornych bólach, ale nic w tym dziwnego, wszak po drugiej strony barykady walczyli piłkarze, mający za sobą występy w ekstraklasie, tacy jak Piotr Samiec-Talar, Sebastian Bergier, Marcel Zylla, Przemysław Bargiel, czy mający podwójne obywatelstwo Javier Ajenjo Hyjek. Tego ostatniego z wysokości trybun oglądał ojciec. Jastrzębianie zasłużyli na pochwały za wolę walki, nieustępliwość i determinację w dążeniu do celu.

Prawda jest jednak taka, że na początku meczu wynik „utrzymał” bramkarz gospodarzy Grzegorz Drazik. Golkiper GKS-u w 10 minucie interweniował bez zarzutu po strzale Bargiela, minutę później groźnie, ale niecelnie uderzał Samiec-Talar, bo piłka przeszła tuż obok spojenia słupka z poprzeczką. W 18 minucie „Draziu” uprzedził szarżującego Hyjka, dwie minuty później próbował go zaskoczyć go Bergier, ale trafił w bramkarza gospodarzy. W 25 minucie Drazik wygrał pojedynek jeden na jeden z Samcem-Talarem, a potem podopieczni trenera Grzegorza Kurdziela zadali nokautujący cios. Szymon Gołuch kapitalnym zwodem „wkręcił” w ziemię Jehora Macenkę i strzałem w krótki róg zaskoczył Oskara Mielcarza, który spodziewał się uderzenia w długi. W doliczonym czasie gry I połowy Bartosz Boruń strzelał z dystansu, ale tym razem bramkarz Śląska był na posterunku.

Golkiper gości uratował skórę swojej drużynie w 66 minucie, gdy rywale wyszli z kontrą trzech na jednego. Zakończył ją Dariusz Kamiński, ale Mielcarz odbił piłkę nogą, zażegnując niebezpieczeństwo. Im dłużej trwał mecz, rosła przewaga optyczna wrocławian, ale poza okazją Zylli (72 min) nie stworzyli żadnej dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Ostatnią piłkę meczową jastrzębianie mieli w 74 minucie – po strzale Daniela Szymczaka Mielcarz „wypluł” piłkę, a spieszący z dobitką Daniel Stanclik nie trafił w światło bramki rywali!


GKS Jastrzębie – Śląsk II Wrocław 1:0 (1:0)

1:0 – Gołuch, 33 min.

JASTRZĘBIE: Drazik – Boruń, Słodowy, Zacharczenko (46. Kawula) – Kamiński, Wybraniec, Wysiński (63. Szymczak), Lech, Kulawiak – Stanclik, Gołuch (85. Misala). Trener Grzegorz KURDZIEL.

ŚLĄSK: Mielcarz – Macenko (75. Pawelec), Stawny, Caliński (83. Radkowski) – Gerstenstein, Hyjek, Gryglak (75. Pisarczuk), Szmigiel – Samiec-Talar (75. Młynarczyk), Bergier, Bargiel (57. Zylla). Trener Krzysztof WOŁCZEK.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Widzów 873. Żółte kartki: Zacharczenko, Boruń, Kulawiak – Stawny, Gryglak, Pawelec. 


GŁOS TRENERÓW

Krzysztof WOŁCZEK: – Zagraliśmy dobry mecz, dużo lepszy niż tydzień temu ze Stomilem Olsztyn, a wynik jest taki sam. Na pewno nie zasłużyliśmy tutaj na porażkę, co wynika przebiegu meczu i zrealizowanych zadań na boisku. To co sobie nakreśliliśmy, to się na boisku działo. Przeciwnik był skupiony na drugiej piłce, dłuższej piłce, zbiciu, w tych elementach oczywiście był groźny, ale w większości sobie  z tym radziliśmy. Zabrakło nam często jednego podania, zwłaszcza kluczowego podania, szczególnie w końcówce meczu, w której rywal był bardzo nisko, mocno pod piłką. 

Grzegorz KURDZIEL: – Weszliśmy w ten mecz niemrawo, Śląsk zdominował pierwszych 15 minut. Nie umieliśmy się wstrzelić podaniem, natomiast czym dłużej trwała I połowa, potrafiliśmy znajdywać siebie na boisku. Czekaliśmy na tę jedną sytuację, brawa dla Szymona Gołucha, bo w bardzo trudnej sytuacji znalazł miejsce i piłka wśliznęła się do bramki przeciwnika. W przerwie musieliśmy dokonać niewymuszonej zmiany, bo Żenia Zacharczenko zgłosił to, że nie czuje się najlepiej. W związku z osobista tragedią rodzinną nie był w pełni skoncentrowany na tym meczu. Zdaję sobie sprawę z tego, że wyglądało to tak, że w II połowie tylko broniliśmy się. Odbiję tę piłeczkę – mieliśmy w tej połowie dużo lepsze sytuacje niż Śląsk, dzięki dobremu utrzymaniu się przy piłce Daniela Stanclika dwukrotnie przeszliśmy do kontrataku, po których – nie mówię, że musimy – ale powinniśmy jedną z tych dwóch sytuacji wykorzystać. Na pewno wtedy grałoby się nam bezpieczniej, mielibyśmy handicap jednego błędu.


Na zdjęciu: Szymon Gołuch zapewnił GKS-owi Jastrzębie wygraną z rezerwami Śląska Wrocław.

Fot. gksjastrzebie.com