Jastrzębski Węgiel. Duże nazwisko na horyzoncie

 

– Nasz styl gry cały czas pozostawia bardzo dużo do życzenia. Musimy go zacząć poprawiać. Jedyne, co nasz cieszyło po meczy z Bydgoszczą to to, że udało nam się ten ciężki mecz wygrać. Nie jest to jednak hurraooptymizm, bo przed nami mnóstwo pracy. Na którą, za bardzo, nie ma czasu.

– Zdobyliśmy dwa punkty, ale wciąż pozostaje niesmak – powiedział po meczu z Visłą Bydgoszcz, Jakub Bucki, atakujący Jastrzębskiego Węgla, który trochę niespodziewanie zastąpił w wyjściowym składzie jastrzębskiego zespołu Dawida Konarskiego. Dwukrotny mistrz świata, w ostatnim czasie, znajduje się wyraźnie poza formą i decyzja, jedna z ostatnich, jaką podjął trener Roberto Santilli, była w znacznej mierze zrozumiała.

O tym, kto wyjdzie w pierwszym składzie „pomarańczowych” na dzisiejszy mecz przeciwko Aluronowi Virtu Warcie Zawiercie decydował będzie już ktoś inny, a mianowicie Luke Reynolds. Oficjalnie nikt tego, mowa o władzach klubu, nie ogłosił, bo sternik JW, Adam Gorol, zajęty jest poszukiwaniem nowego szkoleniowca. Niemniej jednak sytuacja kształtuje się w ten sposób, że jeżeli w dwóch najbliższych meczach zespół zaprezentuje się znacznie lepiej, aniżeli do tej pory, to australijski trener, który dotąd zajmował się przygotowaniem fizycznym jastrzębian, może otrzymać szansę dłuższej pracy na stanowisku pierwszego szkoleniowca.

Taka opcja jest jednak mniej realna od tej, która zakłada, że wkrótce pojawi się w Jastrzębiu_Zdroju nowy trener. Z tego, co udało nam się ustalić wczoraj wynika, że będzie nim obcokrajowiec o mocnym w siatkarskim świecie nazwisku. O kogo może chodzić?

Pojawiły się wczoraj spekulacje, że drużynę Jastrzębskiego Wegla ponownie może objąć Lorenzo Bernardi. Przypomnijmy, że trener ten, a w przeszłości wybitny siatkarz, pracował w Jastrzębiu-Zdroju w latach 2010-2014. W tym okresie zdobył z zespołem dwa razy brązowy medal mistrzostw Polski. A także dwukrotnie wprowadził drużynę do final four Ligi Mistrzów.

W 2011 roku jastrzębianie, na turnieju w Bolzano, zajęli czwarte miejsce. A trzy lata później, w Ankarze, zdobyli brązowe medale najbardziej prestiżowych rozgrywek na „Starym kontynencie”. Na dodatek w 2011 roku Jastrzębski Wegiel, pod wodzą Bernardiego, zdobył klubowe wicemistrzostwo świata. Jeżeli rzeczywiście „Lolo” miałby ponownie objąć „pomarańczowych”, to będzie to kolejny powrót do klubu, bo przecież Roberto Santilli, zwolniony we wtorek, również wcześniej pracował z tym zespołem.

Trenerem Jastrzębskiego Węgla był również w przeszłości Mark Lebedew, czyli aktualny szkoleniowiec dzisiejszego rywala JW, czyli Aluronu Virtu Wart Zawiercie. Druzyna ta, odkąd awansowała do Plus Ligi, nigdy jeszcze z jastrzębskim rywalem nie wygrała. W sezonie 2017/18 przegrała oba mecze w sezonie zasadniczym, a w ubiegłych rozgrywkach, również na tym poziomie rywalizacji, dwa razy górą było Jastrzębie. Które, ponadto, trzykrotnie pokonało zawiercian w meczach o brązowe medale Plus Ligi. Przed dzisiejszym starciem to jednak zespół Warty wydaje się faworytem, biorąc pod uwagę słabą dyspozycję, w jakiej znajduje się Jastrzębski Węgiel. Być może jednak „nowa – stara” miotła w osobie Luke’a Reynoldsa inaczej pozamiata i punkty zostaną w Jastrzębiu-Zdroju.

 

Na zdjęciu: Luke Reynolds ma szansę na to, aby przekonać do siebie zarząd JW. Jeżeli tego nie zrobi zespół obejmie znane trenerskie nazwisko.